Nie znasz dnia, ani godziny. Nasz lotny – ale głodny – BI-Foto Reporter – niczym Charles Duchemin, w którego postać wcielił się Louis de Funès znienacka odwiedza białostockie lokale i testuje zawartość menu. W komedii „Skrzydełko czy nóżka” wszyscy restauratorzy Francji drżeli na wieść o wizycie Charlesa Duchemina. Czy tak samo będzie w Białymstoku z naszym miłośnikiem kulinarnych doznań? Przekonamy się. Kilka dni temu był w Babce Kresowej i tak oto relacjonuje wizytę.
Nowy lokal w mieście, mało tego – nowy i "kresowy". Człowiek wybiera się wydać w sumie niemałe pieniądze, to ma też oczekiwania, szczególnie, iż w zasadzie wszelkie kresowe potrawy już zna ze smaku, zwłaszcza wydania domowe.....ale zacznijmy od początku.
Lokalizacji nie ma co komentować, jest gdzie jest, wystrój ciekawy, można nazwać go kresowym, ładnie, schludnie, bez przepychu. Z głośników sączą się kresowe kawałki – wielki plus za to, bo to taka dobra muzyka do konsumpcji – nie za głośno, tak w sam raz. Obsługa miła, nawet bardzo miła. Gdy pani podeszła i zapytała się czy smakowało, nie miałem innego wyjścia jak powiedzieć prawdę. Z matką byłem, a ona mnie tego uczyła. "Niestety nie smakowało, bo to nie ma smaku", miło że stolik obok siedział młody właściciel, miał okazję przelecieć mnie wzrokiem. A teraz do rzeczy, czyli kilka klepków w klawiaturę o jedzeniu.
Karta dań skrojona tak w sam raz. Nie trzeba się zbytnio zdezorientowywać by coś wybrać, po 2-3 dania z każdej "dziedziny" kresów, ładnie opisane. Cena mówi, że to może być bardzo smaczne, bo tanie nie jest – średnio 22 zł za danie główne to na plus. Zaś już po konsumpcji – to zwykłe zdzierstwo i ceny stanowczo na minus.
Zamówiłem jedno danie z kuchni rosyjskiej (kotlet mielony, kopytka z koperkiem, surówka z buraków), a przynajmniej tak było opisane, mama wzięła tradycyjne kartacze....okazały się bardzo nietradycyjne, a wręcz powiem, że oszukane.
Teraz rozłożę danie na części:
Kotlet mielony – musiał być bardzo mocno mielony, dość twardy, mięso koloru jasnego, na kotlecie jakaś mazia. Najpierw myślałem, że to chrzan. Nie, to nie był chrzan, nie mam pojęcia co to, bez smaku, jak cały kotlet, niewyczuwalne żadne przyprawy, nawet jakiejś soli nie czułem. Po prostu jakieś mocno, czy tam bardzo drobno, przemielone mięso, o dziwnie twardej konsystencji. Nie mogę powiedzieć, że niesmaczne, bo smaku nie miało, aromatu też, no nic kurde nie miało.
Kopytka – każdy wie jak wyglądają kopytka. Te były małe i również nawet bez soli, ale polane jakimś też bez smaku tłuszczykiem i posypane koperkiem. Musiałem posolić i było, jak to z kopytkami – normalnie. Jakby nie ich drobność. Konsystencja w porządeczku.
Surówka z buraczków – nie wiedziałem że się mieli buraki, normalnie jak jakiś przecier, lekko kwaskawy, ale to już nieźle – bo wreszcie jakiś smak. Mimo wszystko to nie była surówka z buraków jaką znam.
Zakwas – bardzo smaczny, bardzo, taki smak w dzieciństwie czułem niejednokrotnie. Moja babcia była mistrzem w tym wyrobie (i nie tylko). Jedynie do czego mogę się przyfurkać to cena 6 zł za szklankę i to tak skąpo "pełną".
Moja matka wzięła kartacze. Musiałem spróbować. Niestety, nie robi się kartaczy z gotowanych ziemniaków, nosz w mordę jeża! Sytuacja się powtarza jak z mego dania. Smak został w kuchni i raczej nie prędko z niego wyjdzie. Okrasa w porządku, lekko zasmażona, jakiś cebul choć aromatyzował. Mięso w cieście ziemniaczanym – nie przeprzegotowane, w sam raz, ale bez smaku.
Kuchnia kresowa to kuchnia tania, ale bardzo bogata w smaki. Mało tego, uważam że kresowa z naszych kresów jest najsmaczniejszą kuchnią w Polsce. Niestety w BABCE tego nie poczujesz, bo nie poczujesz żadnego smaku. Zwykle w lokalach gastronomicznych przyprawy doprawiają – tak nazwijmy to lekko, by każdy mógł sobie coś dopieprzyć, lub dosolić. To akurat akceptuję. Ale danie bez smaku, z samą solą i pieprzem się nie obroni.
Mam nadzieję że ten lokal się dopiero uczy, a z biegiem czasu będzie takim punktem na mapie naszego miasta, gdzie rozpłyniesz się w smakach z dzieciństwa i mieszance tutejszych kultur kulinarnych.
Zawiodłem się, by brzydziej nie napisać. Póki co – nie polecam. Całe 53 złote wywalone w du..., to znaczy w błoto. Jakiś czas będę sporym łukiem omijał ten lokal bez smaku. Supraśl u mnie kulinarnie nie istnieje, prócz jednego lokalu na samym jego końcu. Niestety opisany lokal póki co, też nie istnieje.
Bardzo dziwią mnie te komentarze. W Babce byłam kilkakrotnie i za każdym razem wychodziłam bardzo zadowolona, podobnie zresztą, jak moi towarzysze. Na wstępie zaznaczam, że zwracam dużą uwagę na szczegóły, szczególnie, jeśli chodzi o gastronomię. Obsługa - przemiła. Wystrój - konsekwentny. Muzyka - dobrze dobrana. A jedzenie? Miałam PRZYJEMNOŚĆ próbować już różnych wydań babki ziemniaczanej, czulentu i kotleta z piersi kurczaka. Każde danie było doskonale doprawione, świetnie przygotowane. Osoby, które towarzyszyły mi w tych wizytach zamawiały inne dania i również nie mogły wyjść z podziwu, jak doskonale są przygotowane. Ceny? Nie są najniższe, ale za te porcje - uczciwe. Jedynym minusem jest dość gęste ustawienie stolików. Nie wiem, czy to "Babka" tak się poprawiła od listopada (wtedy odwiedziłam ją po raz pierwszy), czy to komentujący, jak i sam autor wpisu mieli ochotę po prostu wypluć trochę jadu. W każdym razie ja POLECAM.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Tomek - niezalogowany
2015-10-02 22:49:23
Syf. Wystrój knajpki sam pomysł oceniam pozytywnie. Rownież sama karta dań jest na plus. Jestem z Bielska białej. Dzisiaj na mojej wycieczce była bartlowizna w Goniądzu no i babka. I tu i tam jadłem kartacze. W Bartlu były super te w babce ohyda fuj i fuj. Żona zamówiła dodatkowo babkę z kiełbasą. Była zjadliwa ale bez rewelacji. No może jedynie wybór piw litewskich. Ogólnie nie polecam.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Marek - niezalogowany
2015-08-30 06:07:32
Jedzenie jest mało ambitne. Kanajpy specjalnie nie polecam.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bardzo dziwią mnie te komentarze. W Babce byłam kilkakrotnie i za każdym razem wychodziłam bardzo zadowolona, podobnie zresztą, jak moi towarzysze. Na wstępie zaznaczam, że zwracam dużą uwagę na szczegóły, szczególnie, jeśli chodzi o gastronomię. Obsługa - przemiła. Wystrój - konsekwentny. Muzyka - dobrze dobrana. A jedzenie? Miałam PRZYJEMNOŚĆ próbować już różnych wydań babki ziemniaczanej, czulentu i kotleta z piersi kurczaka. Każde danie było doskonale doprawione, świetnie przygotowane. Osoby, które towarzyszyły mi w tych wizytach zamawiały inne dania i również nie mogły wyjść z podziwu, jak doskonale są przygotowane. Ceny? Nie są najniższe, ale za te porcje - uczciwe. Jedynym minusem jest dość gęste ustawienie stolików. Nie wiem, czy to "Babka" tak się poprawiła od listopada (wtedy odwiedziłam ją po raz pierwszy), czy to komentujący, jak i sam autor wpisu mieli ochotę po prostu wypluć trochę jadu. W każdym razie ja POLECAM.
Syf. Wystrój knajpki sam pomysł oceniam pozytywnie. Rownież sama karta dań jest na plus. Jestem z Bielska białej. Dzisiaj na mojej wycieczce była bartlowizna w Goniądzu no i babka. I tu i tam jadłem kartacze. W Bartlu były super te w babce ohyda fuj i fuj. Żona zamówiła dodatkowo babkę z kiełbasą. Była zjadliwa ale bez rewelacji. No może jedynie wybór piw litewskich. Ogólnie nie polecam.
Jedzenie jest mało ambitne. Kanajpy specjalnie nie polecam.