Reklama

Ratuj Dojlidy!

 



Wczorajsze doniesienia o obniżeniu bloków na Sklejkach niezmiernie nas cieszą. Pan Stankiewicz pokazał, że instytucja miejskiego konserwatora zabytków we właściwych rękach jest potrzebna i słuszna.

Niepokojące są natomiast słowa wojewódzkiego konserwatora zabytków, do niedawna szefa departamentu urbanistyki w urzędzie miejskim, pana Firsowicza. W rozmowie z red. Kłopotowskim z dnia 21 sierpnia wyraził on co prawda zastrzeżenia do wysokości bloków, które spod jego własnego pióra wypłynęły. Zastrzeżenia te ziściły się w aktualnych wytycznych konserwatorskich, wydanych już przez miejskiego konserwatora, dotyczących warunków zabudowy. Aż o połowę obniżono maksymalną wysokość zabudowy, do 14 metrów. Wprawdzie postulowaliśmy budynki niższe o jedno piętro, ale informacje płynące z urzędu miasta i tak są oznaką rozsądku, jakiego dotąd na Słonimskiej nie uświadczyliśmy.

Bloki są jednak jedynie pośrednim zagrożeniem dla okolicznych mieszkańców. Nad Dojlidami wciąż wisi fatum budowy dezintegrującej dzielnicę drogi głównej ruchu przyspieszonego w układzie 2x2 (już sama nazwa jest zatrważająca!) przez dolinę rzeki, w bezpośrednim sąsiedztwie pałacu Hasbacha i, co najistotniejsze, na domach mieszkańców Dojlid.

Wróćmy więc do wypowiedzi konserwatora Firsowicza. Przywołuje on bliżej nieokreślone dane z Zarządu Dróg, według których w ciągu statystycznej doby przez rondo Hasbacha przejeżdża ponad 16 tysięcy pojazdów. Mamy rozumieć, że to za mało? Dlatego należy zbudować drogę klasy GP 2x2 na estakadzie? Gdzie lej szerszy, tam więcej płynie! Nie jest nadrzędnym zadaniem urbanisty, a tym bardziej konserwatora zabytków, czynić miasto drożnym dla szerokiego strumienia czterdziestotonowych tirów. Mało tego, zadaniem lokalnych urzędników jest ochrona mieszkańców przed tym zagrożeniem. Nawet wyrażone już w grudniu 2013 r. „podniesienie walorów powstającego osiedla“, któremu droga ta miałaby służyć, jest wątpliwe. Ale nawet jeżeli przyjmiemy, że autostradę buduje się dla dewelopera, to wraz z kurczącym się osiedlem i ona powinna się skurczyć, nieprawdaż?

Tymczasem bardzo łatwo i tanio jest zredukować obciążenie ulic Suchowolca, Dojlidy Fabryczne i Nowowarszawskiej. Wystarczy dosłownie kilka znaków drogowych, które przekierują ruch ciężarowy w istniejące i powstające, czteropasmowe ulice Eliasza, Mickiewicza i Ciołkowskiego. Na taki krok mieszkańcy Dojlid czekają od dawna, a tym bardziej teraz, kiedy wisi nad nimi groźba losu, jaki dotknął mieszkańców ulicy Angielskiej. Ale i utrzymujący się od wielu lat status quo w postaci wprowadzanego do Dojlid ruchu ciężarowego wielu pozbawił zdrowia, niektórych życia. Należy w tym miejscu zauważyć, że skala zniszczeń budowy osiedlowej drogi w okolicy ul. Angielskiej to przy planowanej "przebudowie" Dojlid Fabrycznych przysłowiowy pikuś, a skala protestu mieszkańców Dojlid będzie skali zniszczeń odpowiadała, jeżeli organy administracji publicznej od swojego planu nie odstąpią.

Urzędnicy mówią o konieczności sporządzenia miejscowego planu będącego w merytorycznej zgodzie ze studium. Nasza uwaga do nowego studium, by usunąć zeń planowaną drogę, nie została uwzględniona. Argumentuje się już nie „ciągłościa planistyczną“ pod wezwaniem jakichś rysunków sprzed pięćdziesięciu lat, ale następującą frazą: „Utrzymanie istniejącego przebiegu tej drogi (...) wiązałoby się z niedopuszczalną ingerencją w istniejącą tkankę zabytkową“. Czyli wyburzenie dziesiątków zabytkowych i zamieszkałych budynków niedopuszczalnej ingerencji nie stanowi? Ma to sens, po likwidacji tkanki o ingerencji w cokolwiek nie będzie już mowy.

Uprzejmie uświadomiono nas, już nie pamiętam, czy ustami pana Firsowicza, czy Meyera, że te wszystkie papiery, plany, studia i inne produkty przebrzmiałego aparatu administracyjnego nie mają w kontekście przedmiotowej drogi najmniejszego znaczenia. Usłyszeliśmy, że upierając się przy zmianie studium i planu miejscowego, strzelimy sobie w stopę. Sprowokujemy bowiem prezydenta do wybudowania drogi z zastosowaniem tzw. ZRID opatrzonego klauzulą natychmiastowej wykonalności, czego skutkiem będzie wyrzucenie okolicznych rodzin na bruk jeszcze przed wypłatą marnego odszkodowania – vide ulice Angielska i Ostrowiecka.

I tutaj wkraczamy w kompetencje konserwatorskie. Jedyną możliwą formą ochrony Dojlid przed dewastującą drogą będzie bowiem powołanie parku kulturowego, stanowiącego ograniczenia dotychczasowych robót budowlanych – zarówno drogowych, jak też mieszkaniowych.

Powołanie parku kulturowego skutkować będzie obowiązkiem uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Dojlid, którego urbaniści raczyli nie zdążyć opracować od 2013 roku; przy okazji stosowne zapisy znajdą się w studium, będzie porządek w papierach. Zmieni się natomiast charakter tych dokumentów: z aktów formalizujących dewastację ostatniej zabytkowej dzielnicy naszego miasta przekształcą się w pochodną autentycznej jej ochrony.

Zaznaczę w tym miejscu, że oprotestowany przez nas plan zagospodarowania obejmuje obszar o wiele większy, niż Sklejki. Dotyczy on całego terenu od ulicy Ciołkowskiego aż do Plażowej. Można w tym projekcie znaleźć wszystko, co najgorsze: mieszkalnictwo zbiorowe (bloki!), obiekty handlowe o powierzchni powyżej 2000 m² (galerie!), kolejne zbędne drogi… Już blisko dwa lata walczymy, by zastąpić te zapisy, zawrzeć w planie obiekty z zakresu kształcenia zawodowego, obiekty rekreacyjne, żłobki, przedszkola i wreszcie domy jednorodzinne. Brak gruntu przeznaczonego pod zwykłe domy spowodował eksplozję cen działek budowlanych, co z kolei napędza klientów do biur sprzedaży deweloperów. Ci jedynie satysfakcjonują tworzony przez politykę przestrzenną popyt, dostając przeznaczone na ten cel kolejne połacie ziemi. Między innymi dlatego trzeba projekt planu z 2013 r. radykalnie zmienić i wreszcie go uchwalić.

Wciąż, choć trzeba przyznać, że z upływem czasu z coraz większym pesymizmem, liczymy na radę miasta. Trudno policzyć te wszystkie obietnice, które nie tylko my, ale i bardziej kompetentni obrońcy zabytków usłyszeliśmy z ust radnych, kandydatów do rady miasta, potem znów radnych i nowych radnych. Zapewnienia o konieczności powołania parku kulturowego, o ścisłej i zwartej współpracy w tym zakresie, wreszcie o przeszkodzie w postaci w postaci ówczesnego konserwatora zabytków Nowakowskiego. Obietnice zostały, przeszkód szczęśliwie już nie ma, po wakacjach wszyscy są wypoczęci i pełni energii. Mamy miejskiego konserwatora zabytków, który w odniesieniu do Dojlid wykazuje się odwagą i rozsądkiem. Pan Wicher rozwiał gęstą mgłę, która dotąd osłaniała postępowanie miejskich urzędników w dziedzinie planowania przestrzennego i białostockich zabytków. Rząd obiecał rychłą budowę drogi S-19, która raz a dobrze zdejmie z Dojlid ciężar ruchu tranzytowego. Do tego skład rady miejskiej pozwala na zdecydowane działania.

Nic więc nie stoi na drodze spełnieniu obietnic. Do dzieła!

(Barbara i Maciej Rowińscy-Jabłokow/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do