Reklama

Raz Prozą: Lechu nigdy się do tej autografowej wersji wydarzeń nie przyzna

Olśniło mnie. Już chyba wiem jak to było naprawdę. Lechu był gwiazdą już w latach 70-tych, jako elektryk uchodził za wizjonera, jego pionierskie metody instalacji gniazdka przysporzyły mu ogromnej popularności, nastolatki piszczały.

Doszło do zabawnej sytuacji, gdy w Gdańsku na ulicy autografy podpisywał Czesław Niemen, nagle ktoś zakrzyknął: ,,LUDZIE! Po drugiej stronie ulicy stoi ten genialny elektryk, Wałęsa!" I tłum fanów pędem rzucił się w jego kierunku, zostawiając osłupiałego Niemena z długopisem w ręku i głupią miną. ,,Dziwny jest ten świat" - skwitował Czesław, po czym poszedł do baru ,,Pod Papugami".

Lechu, jak zwykle z uśmiechem i życzliwie, przystąpił do wielogodzinnego podpisywania autografów. Ludzie stali w niekończącej się kolejce i nie odchodzili z niej nawet gdy w pobliskim mięsnym po tygodniu przerwy pojawiła się kiełbasa. ,,Kiełbasą zapchamy kichę na chwilę, a kontakt z Wałęsą to strawa duchowa na bardzo długo" - tak rozumował rozentuzjazmowany tłum fanów.

A Lechu podpisywał, podpisywał,  i podpisywał. I dopiero po latach okazało się, że oprócz autografów, niechcący podpisał zobowiązanie do współpracy  z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. ,,Mamy to!" - pomyślał z satysfakcją sprytny oficer, który już wtedy wiedział, że Wałęsa zostanie prezydentem i mężem stanu, którego tym kwitem będzie można po latach szantażować. Pozostał tylko jeden dylemat - jaki pseudonim mu nadać?

Ale po kilkugodzinnej akcji podpisywania autografów (mało kto wie, ale Wałęsa podpisał wówczas niechcący również kontrakt z Realem Madryt, którego skauci ostrzyli sobie na niego zęby już od dłuższego czasu, ale ostatecznie władze PRL nie puściły go do Hiszpanii a i sam Wałęsa uznał, że lepiej przysłuży się narodowi jako elektryk i stoczniowiec a nie pajac uganiający się za szmacianką) - Lechowi wreszcie zmęczyła się dłoń i ogłosił: ,,Moi myly wybaczcie, ale na dziś bende kączyć bo lek musze kupić. Nie chce ale musze, bo mam katar".

,,Bo lek musze kupić" - powtórzył w myślach oficer SB, i natychmiast go olśniło: ,,Mam. Nazwiemy go po prostu BOLEK!"

I tak to było. A nie tak jak to przedstawia ten hejter Cętkiewicz, Maciorewicz i Wyszkofski.

Tylko Lechu nigdy się do tej autografowej wersji wydarzeń nie przyzna. Z wrodzonej skromności, która imponuje po dzień dzisiejszy.

(Źródło i foto: https://www.minds.com/RazProzaRazRymemWalczymyZAntypolskimRezimemhttps://www.facebook.com/razproza/https://twitter.com/Projekt_RazRaz, a także http://www.razproza.pl/)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do