Reklama

Siemieniec ryzykuje i wygrywa, Misiura dumny mimo porażki

Jagiellonia Białystok kontynuuje swoją niesamowitą serię, wygrywając 1:0 z beniaminkiem ale i liderem Ekstraklasy – Wisłą Płock. Żółto-czerwoni zdobyli Wzgórze Tumskie, gdzie grają "Nafciarze", a Siemieniec zaskoczył rywali i kibiców ustawieniem i rotacjami. Jaga cierpiała całą pierwszą połowę, by po przerwie przejąć kontrolę nad meczem i zasłużenie wygrać. Jak ocenia to szkoleniowiec Jagi? Czy wygrana Jagi to zasłużony wynik zdaniem trenera gospodarzy?

To był dwunasty mecz z rzędu bez porażki dla żółto-czerwonych. Mimo że trener Adrian Siemieniec zdecydował się na zaskakujący, eksperymentalny skład w I połowie, Duma Podlasia sięgnęła po bardzo cenne trzy punkty, które dają jej solidną pozycję wyjściową przed nadchodzącymi, prestiżowymi meczami wyjazdowymi z Legią i Lechem. Jagę czekają teraz dwa arcytrudne zadania: wyjazdowe mecze z bardzo silnymi przeciwnikami, którzy - tak jak ona - także grają w europejskich pucharach. 

Siemieniec dziękuje i ryzykuje

Mecz w Płocku był starciem dwóch różnych połów. W pierwszej dominowała Wisła, stwarzając sobie lepsze okazje, jednak w drugiej, po taktycznych zmianach, to Jagiellonia przejęła inicjatywę. Tak właśnie przedstawił to trener Dumy Podlasia. Trener , nie krył satysfakcji z postawy swojego zespołu i podjął się wyjaśnienia, dlaczego zdecydował się na tak nietypowy skład.

– Rozpocznę od gratulacji i podziękowań dla drużyny za zwycięstwo w tym meczu oraz dla naszych kibiców za wsparcie i obecność dzisiaj. Uważam, że to był mecz dwóch połów. W pierwszej połowie nie mieliśmy kontroli nad spotkaniem. W drugiej – może jeszcze nie na samym początku – ale im dalej w mecz, tym coraz większa była nasza przewaga. Myślę, że konsekwencją tego była zdobyta bramka. Sytuacja była podobna do tej w Gliwicach, z tym, że przeciwnik grał w pełnym składzie, bez czerwonej kartki, ale mimo wszystko końcówka przebiegała pod naszą kontrolą. Można powiedzieć, że to my byliśmy bliżej zdobycia drugiego gola niż Wisła wyrównania. Na pewno był to trudny mecz w kontekście pierwszej połowy, ale kluczowe było to, że nie straciliśmy wtedy bramki. Później faktycznie przejęliśmy inicjatywę i udokumentowaliśmy ją golem. Bardzo się cieszymy, bo przed nami dwa trudne, prestiżowe mecze wyjazdowe. Oczywiście to spotkanie traktowaliśmy dokładnie tak samo poważnie, bo graliśmy na boisku lidera Ekstraklasy i bardzo zależało nam na zwycięstwie. Dzięki temu w dobrych nastrojach i z solidnej pozycji wyjściowej możemy przystąpić do nadchodzących, prestiżowych wyjazdowych starć.

Szkoleniowiec Jagiellonii świadomie podjął ryzyko, wprowadzając do składu zmienników, by dać im szansę na zdobycie cennego doświadczenia i udowodnienie swojej wartości.

– Zdaję sobie sprawę, że obraz pierwszej połowy nie był taki, jaki być powinien. Z drugiej strony, czy oczekiwałem takiego obrazu jak w drugiej? Myślę, że trudno było tego oczekiwać. Wystawiając taką jedenastkę, to ryzyko na siebie brałem, ale to wynika z tego, że przed nami mnóstwo spotkań i my potrzebujemy więcej niż jedenastu zawodników zbudowanych do tego, by pomagać i wchodzić na boisko. Czasami od pierwszej minuty, a czasami z ławki. Jeżeli niektórzy zawodnicy nie będą grali, nie dostaną szans, ja jako trener nie będę ich budował, to trudno później oczekiwać, że będą oni w odpowiedniej dyspozycji wtedy, kiedy zespół będzie ich potrzebować.

Mariusz Misiura: "Czuję niesamowitą dumę"

Po drugiej stronie boiska panował zawód, ale i duma. Trener Wisły Płock, Mariusz Misiura, którego drużyna przegrała w Płocku po raz pierwszy od kwietnia, docenił postawę swoich zawodników, mimo ostatecznej porażki.

– Tak złośliwie powiem, że fajnie was widzieć w takiej ilości po meczu, bo przed meczem było inaczej. Co do samego spotkania – powiem szczerze, że czuję niesamowitą dumę. Może nie radość, ale dumę z tego, jak Wisła Płock wyglądała na tle najlepszej drużyny w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w środowisku, w którym zawsze jest mało, mało i mało, a często zapominamy, gdzie byliśmy 15 miesięcy temu, a gdzie jesteśmy teraz. I to samo powiedziałem drużynie – że rozpiera mnie ogromna duma. W pierwszej połowie uważam, że to my byliśmy bliżej zdobycia bramki. Przez pierwsze 40 minut mieliśmy przewagę, choć Jagiellonia stworzyła świetną sytuację pod koniec tej części gry po fazie przejściowej. W drugiej połowie, z biegiem czasu, kontrola zaczęła przechodzić na stronę Jagiellonii. Zepchnęli nas do niskiej obrony, ale mimo tego nie stworzyli sobie stuprocentowych okazji. Niestety, u nas zabrakło dzisiaj zmian ofensywnych. W ostatniej chwili dowiedzieliśmy się, że Dani Jurić nie będzie mógł zagrać, a dzień wcześniej okazało się, że nie wystąpi również Giannis. Patrząc na pozycję numer „9” i na tak intensywny mecz, chcieliśmy wcześniej zmienić Ibana. Myśleliśmy też o zmianie na pozycji numer „10” za Jime, ale przy tej charakterystyce zawodników, jaką mieliśmy w kadrze, zwyczajnie nie było takich możliwości. Przeciwnik nas zepchnął, a my nie mieliśmy argumentów, żeby odpowiedzieć i poszukać szybkiego ataku. Być może dopiero po zmianach, kiedy przegrywaliśmy 0:1, pojawiła się świetna akcja prawą stroną Kevina, ale to było za mało, żeby zdobyć choćby punkt. Tak jak mówię – jestem zadowolony z tego meczu, choć bardzo ciężko pogodzić się z faktem, że nie zdobywamy nawet jednego punktu. Ta liga jest niesamowita – jeden błąd, jeden brak odpowiedzialności kończy się bramką. Wiedziałem, że Imaz to świetny piłkarz. Dzisiaj nie zdobył gola, ale wywalczył rzut karny. Gratuluję trenerowi Jagiellonii zwycięstwa.

Jagiellonia dzięki wygranej, zyskuje pewność siebie przed kluczowymi meczami, które mogą zdefiniować jej pozycję w tabeli. A jak sobie poradzi i czego się spodziewać po wyprawie na Łazienkowską. Już jutro na naszym kanale YouTube podzielimy się z Wami naszymi przewidywaniami i ocenami gry w Płocku. 

Przemysław Sarosiek 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do