Pomyślałam, że w obliczu tego, iż czekać nas może kolejne referendum w Białymstoku, warto przypomnieć to, które już za nami. Odbyło się trzy lata temu i było nieważne. Ale wnioski, które z niego płyną warto przeanalizować. Dlatego postanowiłam w tym miejscu przypomnieć kilka ważnych faktów, które być może przydadzą się, jeśli znów pójdziemy do urn.
Na początek powiem, bo większość czytelników tego zapewne nie wie, że w referendum z maja 2013 roku brałam aktywny udział. Mianowicie byłam przewodniczącą Miejskiej Komisji Wyborczej i kierowałam wszystkim, co było związane z referendum w sprawie sprzedaży MPEC-u. Oczywiście także swoją pracę wykonywał przede wszystkim komitet referendalny, ale on miał gównie przekonać białostoczan do tego, aby poszli do urn i wypowiedzieli się przeciwko sprzedaży miejskiej spółki. Moja rola była zupełnie inna. Miałam zadbać o to, aby mieszkańcy Białegostoku wiedzieli, po co głosują, gdzie głosują, w jakich godzinach głosują i zorganizować pracę wszystkich członków komisji wyborczych w taki sposób, aby nie było żadnych wątpliwości co do całej procedury głosowania.
Ja nie mogłam wyrażać własnej opinii na temat MPEC-u, choć oczywiście miałam swoje zdanie na ten temat. Moją rolą było zupełnie co innego. Ale to właśnie praca nad tymi innymi rzeczami sprawiła, że nauczyłam się wiele, ale przede wszystkim więcej się dowiedziałam wówczas o mieszkańcach Białegostoku. Dlaczego poszli do urn, gdzie ich poszło najwięcej i tak naprawdę przeciwko czemu lub za czym głosowali. Stąd też chcę podzielić się z Wami i przypomnieć jak było, bo przecież możliwe jest, że wkrótce znów pójdziemy do urn. Tyle, że tym razem w sprawie związanej z odwołaniem prezydenta Białegostoku.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że w referendum z 2013 roku najwięcej mieszkańców głosowało w sprawie sprzedaży MPEC, tam gdzie MPEC nie było. Najwyższa frekwencja wyborcza odnotowana była na osiedlach domków jednorodzinnych na takich osiedlach jak Wygoda, Jaroszówka, Dojlidy, Bagnówka. Ludzie tam mieszkający w większości posiadają własne piecie albo inne urządzenia do ogrzewania i nie korzystają z MPEC-u, ale z jakichś powodów najliczniej poszli do urn. Jakiś czas później miałam okazję zweryfikować to nagłe zainteresowanie losem miejskiej spółki, z której usług nie korzystali. Okazało się, że w większości przypadków mieszkańcy mieli bardziej w nosie los MPEC-u, a głosowali w kontrze do prezydenta i jego pomysłów. Był to także sprzeciw wobec przeskalowanym inwestycjom drogowym, które zaburzyły spokój w tych dzielnicach. Ekrany akustyczne, szerokie arterie, brak dialogu – o tym mi mówili ludzie, kiedy pytałam dlaczego wzięli udział w referendum i dlaczego byli przeciwko sprzedaży MPEC-u.
Zatem nie chodziło o los miejskiej spółki ciepłowniczej jako takiej, ale przede wszystkim o sprzeciw wobec działań i decyzji prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Referendum z maja 2013 roku, mimo że było nieważne, dało wiele do myślenia na później. Przede wszystkim warto przypomnieć lekceważący kompletnie głos prezydenta i polityków koalicyjnej wówczas Platformy Obywatelskiej. Jeśli nie pamiętacie, jak tłumaczyli wynik głosowania referendalnego, to przypomnę. Zarówno Truskolaski, jak i radni PO stwierdzili, że większość mieszkańców miasta, która do urn z różnych powodów nie poszła, po prostu zgodziła się z pomysłem prezydenta, więc i tym samym na sprzedaż MPECU-u. Dlatego właśnie zagłosowali nie idąc do urn, bo się zgadzali na sprzedaż.
W moim osobistym odczuciu było to bardzo aroganckie i pełne buty oświadczenie. Zwłaszcza, gdy popatrzymy sobie na liczbę osób głosujących w sprawie spółki, o której przyszłości, kondycji jak i możliwościach bieżących, wiedza była niewielka, albo żadna. Temat MPEC-u bardziej grzały media i politycy, niżeli mieszkańcy, których akurat ten temat interesował znacznie mniej. Białostoczanie głosujący w tamtym referendum w większości głosowali przeciwko Tadeuszowi Truskolaskiemu, jego polityce, decyzjom, wycieczkom zagranicznym za nasze pieniądze, rautom w Ogrodach Branickich, na które nikt poza wybrańcami nie mógł wejść, przeciwko również i temu, że nie prowadził żadnego dialogu z ludźmi – jak w przypadku nakazu klikania w autobusach i przy masie innych rzeczy. Tak, ludzie głosowali głównie przeciwko niemu. I gdyby tamto referendum dotyczyło odwołania go stanowiska prezydenta, wówczas wystarczyłoby głosów do jego odwołania i referendum byłoby ważne. Ponieważ inaczej liczy się frekwencja niezbędna do uznania referendum za ważne w sprawie odwołania władz miasta, a zupełnie inaczej, kiedy trzeba było zabrać głos w sprawie miejskiej spółki.
Wynik tamtego głosowania sprzed trzech lat przełożył się również na wynik głosowania przed dwoma laty, czyli w czasie wyborów samorządowych. Tadeusz Truskolaski postanowił być liderem listy w okręgu wyborczym numer dwa, czyli obejmującym osiedla głównie domków jednorodzinnych – między innymi Wygody, Jaroszówki, Bagnówki i osiedla Białostoczek. Jego wynik tam nie powalał. Mieszkańcy tych dzielnic kolejny raz dali wyraz temu, że polityka w jego wydaniu chyba niejako już się wyczerpała, albo już zmęczyła.
Czy w tym roku kolejny raz pójdziemy do urn, ale tym razem już w celu wypowiedzenia się za odwołaniem Tadeusza Truskolaskiego – nie wiem. Wiem jedno, że wielu mieszkańców jest już zmęczonych tą prezydenturą. Dali temu wyraz przy głosowaniu w sprawie MPEC-u, na stadionie, kiedy wygwizdało prezydenta i marszałka województwa ponad 20 tys. ludzi, przy petycjach lub wnioskach, które nie znajdują zrozumienia, przy wywłaszczaniu z domów, żeby deweloperom żyło się lepiej, przy zasłanianiu domów ekranami akustycznymi, przy wycinaniu zieleni na potęgę, przy nieuwzględnianiu uwag mieszkańców składanych do planów zagospodarowania przestrzennego, przy likwidacji Centrum im. Ludwika Zamenhofa, i tak dalej, i tak dalej. Bo w zasadzie, mogę tak wymieniać jeszcze bardzo, bardzo długo.
Oczywiście jest wciąż cała masa osób, które są zadania, że to najlepszy prezydent, jakiego Białystok miał, bo rozwinął miasto. Nie patrzą przy tym, że większość inwestycji była możliwa dzięki pieniądzom unijnym, do których dostępu nie miał żaden z poprzednich prezydentów od początków istnienia Białegostoku Nie patrzą także na to, że budowa dróg, remonty budynków samorządowych czy wybetonowanie placu miejskiego, nie świadczą o rozwoju miasta, ale służą poprawie tylko i wyłącznie naszego komfortu. Co z drugiej strony, też jest ważne. Ale nie można mylić rozwoju gospodarczego, który objawia się tworzeniem stref przemysłowych, zamiast dzikiej deweloperki wszędzie gdzie się da. Nie można mylić rozwoju gospodarczego, który objawia się tym, że do miasta ściągają nowi mieszkańcy, bo tu jest praca i perspektywy rozwoju osobistego zamiast wyjazdu za chlebem tam, gdzie ten rozwój faktycznie jest. Nie można w końcu mylić rozwoju gospodarczego polegającego na sprzyjaniu przedsiębiorcom, zamiast wydawania pozwoleń na kolejne galerie handlowe. Nie można też mylić rozwoju gospodarczego, który polega na ściąganiu inwestorów, zamiast wyrzucaniu drobnych przedsiębiorców z ich pawilonów, żeby zrobić kawałek chodniczka lub drogi. To jest moje osobiste zdanie, do którego mam prawo. Ktoś ma prawo myśleć inaczej i mieć inne zdanie na temat prezydentury Tadeusza Truskolaskiego. Taka jest demokracja, że każdy ma prawo mieć inne zadanie i inny pogląd. Być może wyrazimy swoje zdania na ten temat już niebawem w kolejnym referendum.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)
Komentarze opinie