
Przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Niby nadeszły wakacje i jest po wyborczych szaleństwach, a zamiast sezonu ogórkowego mamy cyrk na kółkach. I to zarówno regionalny jak i ogólnopolski. W dziedzinie absurdu największe wrażenie robi jednak na mnie to co dzieje się w sprawie lotniska Krywlany. A w zasadzie to, że się z nie dzieje nic. I zapewniam, że poza gadaniem, konferencjami prasowymi egzotycznego tercetu Tadeusz Truskolaski, Krzysztof Truskolaski i Łukasz Prokorym i oświadczeniami, że już - już powstaje spółka do budowy lotniska w Białymstoku - nic się nie zdarzy. Skąd to wiem? A już wyjaśniam.
Po pierwsze: dwukrotnie minister infrastruktury Dariusz Klimczak oświadczył publicznie w wywiadach w dużych ogólnopolskich rozgłośniach, że nic mu nie wiadomo, aby rząd zajmował się sprawą budowy lotniska w Białymstoku. Raz zrobił to w marcu, drugi raz w czerwcu. Po pierwszym wywiadzie wskazany powyżej tercet egzotyczny zorganizował w pośpiechu konferencję prasową i ogłosił, że jest porozumienie z Polskimi Portami Lotniczymi w sprawie założenia spółki, która będzie budować lotnisko. Poza PLL do spółki mają wejść miasto Białystok reprezentowane przez prezydenta Truskolaskiego i województwo podlaskie reprezentowane przez marszałka Prokoryma. Obecny przy tym Krzysztof Truskolaski, poseł PO i szef tej partii w podlaskim swoją niepoważną osobą potwierdził prawdziwość tych oświadczeń. Wyjaśnili przy tym, że minister, któremu podlegają PLL nie wie co mówi, bo oni rozmawiają z Maciejem Laskiem. A kim jest Lasek? Ano też ministrem w rządzie Donalda Tuska, ale zajmującym się CENTRALNYM PORTEM LOTNICZYM. Tak, tak - tym z Baranowa spod Łodzi. Dlaczego rozmawiają z Laskiem w tej sprawie - tego nie wyjaśnili. Widocznie doszli do wniosku, że skoro Lasek ma budować CPK (choć tak naprawdę jest przeciwnikiem tej budowy i robi co może, żeby ono nie powstało) to zna się na budowie lotnisk. Aż się boję co się zdarzy jak zechcą np. wzmocnić ochronę Białegostoku przed przestępczością. Pewnie zamiast spotkania z Tomaszem Siemoniakiem, ministrem spraw wewnętrznych pójdą do biura ochrony sejmu albo agencji strzegącej ministerstwo kultury (znają się na ochronie, bo przecież pilnują tych gmachów) i zapewnią, że jest bezpieczniej bo porozmawiali w tej sprawie z kim trzeba. Trzeba być nie lada tytanem intelektu, żeby się tak pomylić i ogłosić, że wszystko załatwione i teraz zostaje tylko czekać na wyniki badań. To zdaje się Einstein powiedział, że szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innego rezultatu. No, ale kim jest taki Einstein przy geniuszu Słońcu Białegostoku, Łysym z Podlasia i Krzysiu o Małym Rozumku.
Minister Klimczak w czerwcu raz jeszcze powtórzył, że rządu nie interesuje budowa lotniska w Białymstoku. Ergo - kasy nie ma na ten cel. Mało prawdopodobne, aby skarga na Klimczka od duetu Truskolaskich będących w niełasce (wszak Donald się wściekł na nich za wyniki Trzaskowskiego na Podlasiu) oraz ich ich Sancho Pansy Prokoryma cokolwiek tu zmieniła. Minister od infrastruktury odpowiada za spółki i kasę w sprawie budowy i jego NIE mogłoby ewentualnie odwrócić tylko TAK Tuska. A ten - jak napisałem - Truskolaskich ma tam, gdzie możecie Pana Majstra pocałować. Albo nawet i głębiej...
No dobra - a co z cyrkiem ogólnopolskim? Tym mianem określam rzewne jaja jakie odgrywają się pod hasłem "przeliczmy głosy jeszcze raz". Dlaczego rzewne jaja? Bo Roman Giertych, adwokat podobno, podając przypadkowe paragrafy z różnych kodeksów napisał protest wyborczy i opublikował go z własnym PESEL na platformie X. Wezwał #Silnych Razem do napisania takich samych protestów i skierowania ich do Sądu Najwyższego, żeby ten zarządził powtórne liczenie głosów. Pewna część mniej światłych ameb intelektualnych potraktowała wezwanie na tyle dosłownie, że przepisali cały protest włącznie z numerem PESEL Giertycha. Podstawa prawną i uzasadnienie dla przeliczenia wszystkich oddanych głosów w II turze przygotowane przez Giertycha najkrócej oddaje sformułowanie "bo tak" lub "cóż szkodzi przeliczyć".
Czytając protest Romana Giertycha w sprawie wyborów i jego kolejne wpisy w mediach społecznościowych wniosku przypomniał mi się cesarz rzymski Kaligula. Zdaniem historyka Swetoniusza mianował on swojego konia Incinatusa sentorem. Miałem wrażenie, że tego nie da się przebić. Patrząc na wpisy Giertycha w sprawie wyborów doszedłem do wniosku, że Donald Tusk przebił Kaligulę: mianował bowiem Konia posłem i specjalistą od unieważnienia wyborów. Chciałbym jeszcze poznać nazwisko osoby, który mianował wałacha adwokatem, bo utrwaliłbym jego miano dla potomnych.
Dlaczego masowe przeliczanie głosów to idiotyzm. Po pierwsze prawo nie przewiduje takiej możliwości podobnie jak nie przewiduje uznania Giertycha za Boga. Po drugie: głosy przeliczone 1 czerwca w komisjach trafiły pod opiekę samorządów, które odpowiadały za organizacyjne zabezpieczenie wyborów. W przypadku Białegostoku takimi kartami opiekuje się Tadeusz Truskolaski. A to przecież człowiek znany ze swojej apolityczności, obiektywizmu oraz transparentności. Ten mąż zaufania i jego ekipa, której dalszy polityczny los zależy od tego czy Rafał Trzaskowski zostanie prezydentem, strzeże tych kart, które - po wielodniowej opiece tych godnych zaufania samorządowców - trzeba przeliczyć. Bo na pewno doszło do fałszerstwa w kilkunastoosobowych komisjach wyborczych. Tych samych gdzie razem pracowali losowo dobrani przedstawiciele różnych komitetów wyborczych. To przecież oczywiste, że w takich komisjach masowo fałszowano karty i źle wpisywano wyniki. A absolutnie pewne jest, że karty będące pod opieką apolitycznych samorządowców są w tym samym stanie co w dniu wyborów. To przecież oczywiste, że w komisjach siedzieli sami oszuści z PiS i pokrewnych komitetów, którzy wykorzystywali niepełnosprawnych intelektualnie pozostałych członków komisji reprezentujących demokratyczne komitety wyborcze. Ktoś kto wierzy, że samorządowcy coś tam pochachmęcą z kartami jest tak równie głupi jak człowiek, który nie wierzy w masowe samozapłony drewnianych i zawilgoconych domów na białostockim osiedlu Przydworcowe. Zwłaszcza, gdy pożary wywołują błędne prądy w instalacje elektryczne od dawna odciętych od sieci energetycznej...
Słuchając i czytając te idiotyzmy mam gwałtowną i nieposkromioną ochotę pozwać o zniesławienie i tercet egzotyczny i Konia w randze adwokata i posła. Za co? Za twierdzenie, że jestem debilem. Bo jeżeli oni oczekują, że uwierzę w te brednie to muszą mnie uważać za patentowanego debila. To co mnie powstrzymuje przed napisaniem pozwu to wewnętrzne przekonanie, że sąd pozew odrzuci. Nie, nie dlatego, że trafi do niezawisłego paleosędziego z Iustiti. Powód odrzucenia pozwu będzie inny, ale ujawnię go dopiero po opinii biegłych psychiatrów
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie