Reklama

Wybory prezydenckie do powtórzenia? Ponad 450 protestów, ale na Podlasiu zastrzeżeń nie było! (WIDEO)

Do sobotniego popołudnia (14 czerwca) Sąd Najwyższy przyjął 465 protestów wyborcze przeciwko wyborowi prezydenta. Ostateczny termin ich składania upłynie w poniedziałek (16 czerwca). Według nieoficjalnych informacji dotąd żaden rozpatrzony protest nie dotyczy zdarzeń z terenu województwa podlaskiego. Spośród protestów, które zostały już rozpatrzone przez Sąd Najwyższy poskutkowały zarządzeniami o konieczności przeliczenia głosów. W pierwszej kolejności ma to zostać sprawdzone głosy z 13 obwodowych komisji wyborczych, ale Sąd Najwyższe może już w poniedziałek zlecić sądom rejonowym właściwym dla miejsc, których dotyczą protesty. Z niektórych delegatur Krajowego Biura Wyborczego sprowadzane są już zabezpieczone worki z kartami do głosowania.

Jak Sąd Najwyższy weryfikuje protesty? Zgodnie z komunikatem wyjaśniającym procedurę rozpatrywania zgłaszanych protestów każdy poprawnie złożony protest musi być poparty dowodami. W czwartek Sąd Najwyższy zadecydował o dopuszczaniu do oględzin kart do głosowania z komisji wyborczych, w których pojawiły się podejrzenia błędnego przypisania głosów. Jest to wynik pozytywnej weryfikacji dotychczas zgłoszonych protestów pod względem formalnym. Przeprowadzanie dowodów w tych sprawach jest delegowane do sądów rejonowych, które - po dokonaniu nowych obliczeń i sporządzeniu protokołów - przekazują informacje do Sądu Najwyższego. Dopiero po przeprowadzeniu dowodów przez sądy rejonowe, Sąd Najwyższy będzie podejmował decyzję o ponownym przeliczeniu głosów we wskazanych komisjach. Zanim to nastąpi Sąd Najwyższy będzie analizował czy zgłoszone nieprawidłowości występują w skali, która mogła mieć wpływ na ostateczny wynik wyborów. 

Jak dotąd nie zostało zlecone przeliczanie głosów w komisjach obwodowych z województwa podlaskiego. Nie nadeszła też zlecenie do delegatur Krajowego Biura Wyborczego z województwa podlaskiego, aby dostać worki z kartami do głosowania, które są zabezpieczone. W mediach społecznościowych Cezary Tomczyk, członek sztabu Rafała Trzaskowskiego, zapowiedział już, że komitet wyborczy kandydata PO złoży w poniedziałek protest w sprawie nieprawidłowości w tysiącach obwodowych komisji wyborczych, gdzie analiza wyników nasuwa podejrzenie, że doszło do uchybień. Do składania protestów zachęca też Roman Giertych, który na swoim profilu w platformie X opublikował wzór protestu apelując o zalanie wnioskami Sądu Najwyższego. Wśród zarzutów o manipulacje przy liczeniu głosów podnoszone są zastrzeżenia co do ilości nieważnych głosów oraz stosowania specjalnych aplikacji przez członków komisji i mężów zaufania, które miały zapobiec wielokrotnemu głosowaniu przez osoby głosujące poza swoim miejsce zamieszkania, które posługiwały się zaświadczeniem. 

O te kwestie zapytaliśmy Bartosza Stasiaka, koordynatora Ruchu Ochrony Wyborów z województwa podlaskiego. 

- Czy może Pan jakoś skomentować to zamieszanie w sprawie powtórnego przeliczania głosów? Uczestniczył Pan w pracach Ruchu Ochrony Wyborów, który sprawdzał prawidłowość i legalność tych wyborów, a także liczbę oddawanych głosów. 

Tak, dokładnie. Od pół roku przygotowywaliśmy się w skali całego kraju. Również w województwie podlaskim struktury ruchu ochrony wyborów przygotowywało się do tego, aby tych wyborów przypilnować. No cóż, druga strona chyba nie dołożyła wszelkich starań do tego, by przygotować swoich członków komisji, przygotować swoich mężów zaufania i swoich obserwatorów. Bo przypominam, że też Komitet Obrony Demokracji jako organizacja pozarządowa był obecny w komisjach i mamy takie sygnały, że na terenie województwa członkowie podlaskiego KOD też pilnowali wyborów. Nie wiem tak naprawdę, skąd jest to poruszenie. Mieliśmy przykład komisji w Krakowie, gdzie są przeliczane głosy, w której nie dostali przedstawiciele ani Karola Nawrockiego, ani Grzegorza Brauna, ani Sławomira Mentzena, ani pana Marka Jakubiaka. Tych wyborów w tej komisji pilnowali przedstawiciele Komitetu Rafała Trzaskowskiego, Magdaleny Biejat i innych liberalno-lewicowych kandydatów. A jednak doszło tam do pewnych nieprawidłowości. W skali całego kraju mówimy o tym, że jest aż 130 komisji pod lupą, jeżeli chodzi o wynik Rafała Trzaskowskiego, a 114 jeżeli chodzi o wynik Karola Nawrockiego. Nawet gdyby te głosy zostały policzone ponownie w tych komisjach, nie wpłynie to już na ostateczny werdykt wyborczy. 
W mojej ocenie jest to tak naprawdę niepoważne traktowanie demokracji i instytucji protestu wyborczego składanego do Sądu Najwyższego. Tak naprawdę to powinna być forma - jakby ostateczna - składania tego protestu wyborczego, gdzie Sąd Najwyższy stałby na straży tych wyborów. No ale oczywiście druga strona robi sobie z tego jakiś wielki żart, happening, utarg polityczny.

- W Pana opinii - a wiem, że pracował pan kilkakrotnie w komisjach wyborczych - błędy mogą się zdarzać? Natomiast chyba trudno przyjąć jakiś świadomy lub celowy ruch zmierzający do zmiany wyniku albo błędnego przepisania wyniku na masową skalę w sposób skuteczny w wielu komisjach, które składają się z pięciu, sześciu czy nawet ośmiu przedstawicieli komitetów wyborczych dodatkowo dobieranych losowo. 

Tak, tam gdzie występuje czynnik ludzki, tam zawsze może dojść do błędów. Jeżeli w komisjach są przedstawiciele różnych komitetów, tutaj w tych wyborach mieliśmy naprawdę znaczącą ilość tych komitetów, dlatego nie wszystkie komitety mogły wysłać swojego przedstawiciela, ale byli również mężowie zaufania, byli obserwatorzy z wszystkich stron politycznych. Chyba wszystkie komitety wysyłały nawet swoich mężów zaufania na terenie całego kraju. Dlatego teraz - ku mojemu zdziwieniu - rozpętywania wielkiej afery, że te wybory zostały sfałszowane są dziwne. Chciałoby się zażartować, że Polska jest chyba jedynym krajem na świecie, gdzie opozycja mogła sfałszować wybory. No to już mówiąc tak żartem, ale mówiąc naprawdę serio, moim zdaniem jest to bardzo poważny przyczynek do tego, że niektórzy traktują demokrację wybiórczą jeżeli wybory nie poszły po ich myśli. Wtedy starają się zrobić z tak poważnej instytucji jak protest wyborczy po prostu kiepski żart na swoją korzyścią i dziwnego targu politycznego. Jest to bardzo niebezpieczna sytuacja. Kilkadziesiąt osób, kilkadziesiąt wpisów i wszyscy mówiący o tym, że należy wybory powtórzyć, że wybory zostały sfałszowane. 

- Tomasz Lis, Roman Giertych, to chyba najgłośniejsze z nazwisk, które piszą w tej sprawie. Śledzi Pan te wpisy? 

Tak, śledzę i oczywiście tym Panom bym polecał, żeby zapoznali się z materiałem z komisji i obejrzeli go. Szanowni panowie następnym razem sami wypełnijcie dokumenty do komisji wyborczych lub jako mężowie zaufania i na własne oczy przekonajcie się o tym, jak ciężko jest sfałszować wybory. Skoro z wszystkich stron wszyscy chcą ich dopilnować to przekonajcie się jak to wygląda w praktyce.

- Ale jeżeli chodzi o województwo podlaskie, gdzie jak rozmawialiśmy po pierwszej turze dostrzegał Pan nieścisłości i miał wątpliwości, które były związane z tym wynikami na niekorzyść Karola Nawrockiego, a nie na jego korzyść? 

Tak, oczywiście. My mamy takie sygnały - po pewnych przeliczeniach - że są pewne anomalie w głosowaniach. Ale naprawdę byłbym  ostrożny w wydawaniu jakichś werdyktów. Na te werdykty wyborcze może mieć wpływ bardzo dużo czynników. Na przykład, gdy ktoś na dane zaświadczenie głosował w komisji A, a już w drugiej turze głosował w komisji B. To naprawdę może zaburzyć wynik i spowodować wątpliwości. Jak na razie nie rzuciło mi się w oczy żadne nieścisłości, a mamy sprawdzonych ponad 80 % komisji na terenie województwa podlaskiego. Na podstawie naszych danych z protokołów, których kopie mamy oraz to, co widzimy na stronie wybory.gov.pl, na razie nie dostrzegamy jakichś znaczących anomalii, które zmusiłyby nas do tego, żeby kwestionować proces wyborczy i również zalecam taką strzemięźliwość kolegom z innych stron sceny politycznej. To, co w tym momencie robią, to jest bardzo niebezpieczna sytuacja. Popróbują podważyć rzetelność państwa i tak znaczącej instytucji, jakiej są wybory demokratyczne.

- A propos rzetelności to podobno mieliście jakąś specjalną aplikację przygotowaną pod kierunkiem posła Mateckiego, którego skrypt pojawił się gdzieś w internecie. Kim był ten geniusz hakerski, który pomógł Wam stworzyć albo sprawdzać lub kontrolować przebieg wyborów i wpłynąć na jego przebieg? I czy w ogóle coś takiego miało miejsce? 

Panie redaktorze, nie wiem o czym mowa. Z pewną aplikacją się spotkałem, ale był to prosty mechanizm, który umożliwiał wprowadzenie tylko numeru identyfikacyjnego danego zaświadczenia i aplikacja następnie potwierdzała, czy na te zaświadczenia już było wprowadzone wcześniej do systemu i został dany głos, czy też nie. Szczerze: z czystej ciekawości wszedłem na tą stronę internetową. Mówimy tutaj o testerze. Nie było tam żadnych jakichś instrukcji jak mają postępować członkowie komisji. To była prosta aplikacja do wprowadzenia numeru identyfikacyjnego i również w sprawie tej aplikacji jeszcze w dniu głosowania Państwowa Komisja Wyborcza się wypowiadała, sędziowie Państwowej Komisji Wyborczej wypowiedzieli się w tej sprawie, że członkowie obwodowych komisji mają prawo spisywać numery zaświadczenia.  

Przemysław Sarosiek 

Aktualizacja: 14/08/2025 15:22
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Zuzanna - niezalogowany 2025-06-14 19:17:01

    Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do