
Artur Kosicki, szef klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości w podlaskim Sejmiku i przewodniczący Komisji Rewizyjnej w tym organie w jednej osobie stracił cierpliwość. Były marszałek województwa twardo punktuje zarząd Sejmiku i marszałka Łukasza Prokoryma z Platformy Obywatelskiej zarzucając mu kłamstwo. To poważny zarzut, bo polityk, który traci wiarygodność w zasadzie jest skończony. Spór dotyczy narastającego konfliktu w PKS Nova, wojewódzkiej spółce komunikacyjnej. Prezes - wbrew obietnicom - wyprzedaje jej majątek, narasta spór ze związkami zawodowymi, które znowu grożą strajkiem, a firma jest coraz mniej rentowna. Od wrześni może zabraknąć w niej na wypłaty.
Przemysław Sarosiek: Moim rozmówcą jest marszałek Artur Kosicki, obecnie szef opozycyjnego klubu w Sejmiku, klubu Prawa i Sprawiedliwości. Panie marszałku, co Pana tak bardzo wzburzyło, jeżeli chodzi o problem PKS-u, że potrzebna jest na teraz - w czasie wakacji - nadzwyczajna sesja?
- Panie redaktorze, Szanowni Państwo: przede wszystkim w mojej opinii wzburza mnie potężne kłamstwo, jakie dotyczy PKS Nowa. Jeszcze w czerwcu tego roku pan marszałek Łukasz Prokorem odpowiedział w interpelacji do mnie i do pana radnego Roberta Jabłońskiego, iż nie jest planowana wyprzedaż majątku. A miesiąc później dowiadujemy się, że ze stron PKS Nowa, że są planowane do sprzedaży trzy nieruchomości: w Łomży, Wysokim Mazowieckim i w Zambrowie. Wiemy, że przygotowanie takich nieruchomości w spółce do sprzedaży wymaga wcześniejszych wielu analiz, działań, które należy wykonać, żeby móc taką procedurę w ogóle rozpocząć. Z zestawienia tych dwóch informacji widać bardzo wyraźnie, że - w mojej ocenie - pan marszałek Prokorem po prostu kłamał, odpowiadając mi na tę interpelację. Chciał ukryć to przed opinią publiczną, przed mieszkańcami, że planuje wyprzedaż majątku PKS Nowa. Drugą kwestią jest oczywiście ponowny wniosek ze związków zawodowych - praktycznie wszystkich - odnośnie zwolnienia pana prezesa Wojno z tej funkcji. Już raz taki wniosek był. W tym pojawiają się nowe argumenty, ale też i powtarzają się te, które już wcześniej padały w pismach związkowców. Najważniejszy to, ten że po prostu pan prezes Wojno ciągnie PKS Nowa na dno. W odpowiedzi na naszą interpelacji, o której wspominałem, było zawarte takie stwierdzenie Pana Prokoryma, że nie ma żadnych przesłanek do tego, żeby twierdzić, iż PKS może upaść. Ja śmiem twierdzić, że jest odwrotnie. I też nie bez powodu - w mojej ocenie - wystawiono te działki do sprzedania właśnie w lipcu. Mieliśmy w czerwcu sesję absolutoryjną i zarząd województwa podlaskiego chciał wtedy uniknąć debaty na ten temat.
- Czy Pana zdaniem to jest taktyka zarządu, aby takie tematy jak kontrowersyjna sprzedaż czy kwestia obniżek wynagrodzeń dla pracowników wrzucać właśnie w okresie wakacji? Załatwiać je, gdy ludzie są zajęci wypoczynkiem i kompletnie czymś innym niż polityka? Czy to jest świadome działanie? I drugie pytanie, które jest z tym związane. Czy pan ma aktualną wiedzę na temat wyników finansowych, ewentualnie czy może pan potwierdzić informację, że wynik finansowy PKS Nova w roku 2025 przekroczył już minus dwa miliony złotych?
- Oczywiście, że jest to pewien zabieg marketingowy, żeby odciągnąć uwagę opinii publicznej od upadającej spółki. W mojej ocenie to specjalnie, z pełną premedytacją zostało przygotowane właśnie w taki sposób, żeby właśnie po sesji absolutoryjnej w okresie wakacyjnym wystawić te nieruchomości do sprzedaży. Uważam, że pan marszałek Łukasz Prokorym, odpowiadając w interpelacji na początku czerwca o tej kwestii, po prostu kłamał. Druga rzecz, o którą pan redaktor pyta, no to oczywiście kwestie związane z tym, co właściwie się dzieje, bo na to powinniśmy odpowiedzieć PKS-u Nova. Te informacje są cały czas przekazywane w sposób szczątkowy. I to zarówno te finansowe jak i inne. Wielokrotnie już o tym mówiliśmy i pytaliśmy na komisji rewizyjnej - jeszcze przez sesję absolutoryjną - jaki jest wynik finansowy za 2024 rok, to aż trzeba było - mimo obecności prezesa - pomocy całego sztabu pracowników PKS-u Nova, żeby odpowiedzieć nam na proste pytanie, jaki jest wynik matematyczny za rok 2024. To byli nowi pracownicy i nie wiemy jakie są ich zadania do końca, ale jednak paru dni potrzebowali na to, żeby odpowiedzieć. Cóż - później się dowiedzieliśmy - że to jest ponad 4,5 miliona straty tylko w roku 2024. Dlatego my już jesteśmy przyzwyczajeni - jako radni - do tego, jak postępuje ten zarząd. Przywykliśmy do tego jak traktuje radnych i że cały czas ukrywa informacje lub przekazuje je szczątkowe, z opóźnieniem. Odpowiedzi jak już są to są lakoniczne. Ale nie ma zgody na to, aby traktować tak wyborców, którzy nas wybrali do sejmiku. A chcę przypomnieć, że wybory do sejmiku województwa podlaskiego wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Jeżeli zarząd czy też pan prezes Wojno nie szanuje zarząd nas - radnych - to my to przeżyjemy. Ale niech szanuje naszych wyborców, bo oni mają prawo do tych informacji.
- Wczoraj, kiedy przygotowałem materiał dotyczący PKS-u, to w rozmowie ze związkowcami usłyszałem słowo strajk. Biorąc pod uwagę sytuację firmy, to byłoby chyba gwóźdź do trumny, ponieważ strajk to nie jest tylko i wyłącznie kwestia wyników firmy, ale to jest kwestia braku dojazdu dla bardzo wielu mieszkańców do miejsc, gdzie pracują, gdzie mogą jeździć do lekarza, do szkoły chociażby...
- Ja oczywiście będę apelował do związkowców, żeby nie podejmowali strajku, bo to jest szkoda dla spółki, ale ich rozumiem. Oni też już mają jako dosyć tej całej sytuacji. Także zwykli pracownicy piszą maile do nas i ja też z nimi osobiście rozmawiam. Wielu dzwoni spotykają się z naszymi przedstawicielami i przedstawiają porażającą sytuację tej spółki. I dlatego też - pomimo, że nie jestem nigdy zwolennikiem tego typu form jak strajk - jednak myślę, że nie będzie innego wyjścia i niestety mieszkańcy będą musieli znieść, bo to wiąże się to z tym, o czym pan redaktor mówił: że nie będzie kursów, że spółka będzie przynosiła straty. I to, że tak powiem z godziny na godzinę. Tak to można określić. A sytuacja PKS nie jest dobra. Z tych informacji, które ja też uzyskuję na bieżąco, to najprawdopodobniej nie będzie już na pensje we wrześniu dla pracowników. I co wtedy zrobimy? Dlatego powiem tak: zwolennikiem strajku nigdy nie byłem i do tego namawiać nie będę, ale rozumiem związkowców i w pełni będę wspierał w tym działaniu. Ja nie zawsze się z nimi zgadzałem. Ja nie zawsze akceptowałem to, co mówią. Ale w obecnej sytuacji to oni mają stuprocentową rację odnośnie pana prezesa Wojny. Jeżeli pan marszałek Łukasz Prokorym ma choć cień takiego zdrowego rozsądku, choć cień odpowiedzialności za nasz region, to powinien pana prezesa natychmiast - poprzez Radę Nadzorczą - odwołać z tego stanowiska i zacząć szukać specjalisty. Takiego, który by mógł tą spółkę w pewnym sensie przynajmniej utrzymać na pewnym poziomie.
- Z czego - Pana zdaniem - może wynikać upór obecny władz zarządu województwa w sprawie prezesa Wojny? Bo tu nie chodzi tylko o zarząd. Radni PSL-u: na przykład Mikołaj Janowski ale i radni Platformy Obywatelskiej na sesjach chwalili pana prezesa Wojno, mówiąc, że jego bezkompromisowa postawa im się podoba. Z czego wynika tak ogromna różnica między waszą opinią i opinią związkowców na temat szefa spółki, a zupełnie odmienną opinią rządzącej sejmikiem większości?
- Wydaje się, że ta koalicja rządząca dzisiaj sejmikiem województwa podlaskiego jest troszkę oderwana od rzeczywistości, nie zna tych podstawowych problemów, z jakim boryka się społeczeństwo. Oni są cały czas gdzieś tam zaangażowani w różnego rodzaju eventy, wręczanie czeków, cały czas różnego rodzaju działania promocyjne, marketingowe, a nie zajmują się zarządzaniem regionem. W mojej ocenie nie zajmują się dyskusją z mieszkańcami, z ludźmi. To pokazała choćby sytuacja w Funduszu Wsparcia Gminy i Powiatów. Robiono sukces z tego, że jest wsparcie dla gmin i powiatów. Tyle, że przeznaczyli na ten cel cztery razy mniej niż w 2024 roku. No jak można z czegoś takiego robić sukces? Takich przykładów jest o wiele więcej. To, co dziś się dzieje w służbie zdrowia to dramat. Jest konkurs w ramach psychiatrii i na wnioski naszych szpitalu opiewające na kwotę 200 milionów dostaliśmy tylko 5. No to jak się ma region rozwijać? Trzeba zabrać się do roboty. Nie ma co jeździć po festynach i lansować się na różnego rodzaju eventach, tylko naprawdę ręce zakasać rękawy i naprawdę ruszyć do pracy, bo tak dalej województwo tego nie wytrzyma.
- A propos służby zdrowia to szefowa zespołu, który opracowywał plan restrukturyzacji, zmiany właśnie dzisiaj została mianowana ministrem zdrowia w rządzie Donalda Tuska w nowym rozdaniu rządowym. Czy pana zdaniem to zahamuje czy też przyspieszy reformę? Czy w ogóle generalnie jest to totalnie neutralne sytuacja dla tej sprawy. Bo plan reformy podobno ma pojawić się na agendzie sejmiku, na we wrześniu albo w październiku?
- No, tych założeń, reformy nie mogliśmy się doczekać od sześciu miesięcy. Wnioskowałem o ten dokument i wreszcie dostaliśmy materiał. Teraz wspólnie - jako radni - będziemy to analizowali. A czy powołanie tej pani ekspert, która zarobiła w naszym województwie pieniądze - bo nie zrobiła tego za darmo, tylko za pieniądze - przyniosło jakieś efekty, to czas pokaże. Patrząc na Brest Cancer Unit, który został wyrzucony do kosza przez Ministerstwo Zdrowia i patrząc na te konkursy z psychiatrii oraz na zakusy związane z likwidacją porodówek, śmiem twierdzić, że nic to nie przyniesie. A będzie to tylko taka sytuacja, gdzie będziemy mogli się pochwalić, że obecna pani minister zdrowia zarobiła sobie parę złotych w naszym regionie. Mówię to w pewnym w cudzysłowie. A czy z tego będzie jakiś inny pożytek? Oby był, bo ja zawsze kibicuję tym dobrym rozwiązaniem. Tylko trudno jest znaleźć takie działania u tego zarządu.
- Czy w trybie informacji publicznej otrzymaliście jako radni odpowiedź jakiego rzędu kwoty zrobił ten zespół i sama pani minister?
- Nie, otrzymaliśmy tylko ten dokument, a w zasadzie kserokopię tego dokumentu. I teraz - oczywiście - jeszcze będziemy dopytywali, za jaki okres to się zdarzyło i jaka kwota została dokładnie wypłacona dla obecnej pani minister zdrowia. Bo tutaj chcemy po pierwsze wiedzieć, ile za to urząd zapłacił i to chcemy na sesji sejmiku - nie tej nadzwyczajnej - ale na standardowej usłyszeć i podyskutować o tym. Chcemy wiedzieć jak służba zdrowia ma funkcjonować w naszym regionie. Na razie wygląda to niedobrze, bardzo niedobrze.
- Wracając do kwestii służby zdrowia: czy Pana zdaniem dokument, który otrzymaliście, a który był tak bardzo utajniony, powinien zostać upubliczniony? Skoro otrzymaliście go, czy będziecie próbowali go w jakiś sposób upublicznić? Czy to jest nadal dokument tajny, łamany przez poufne i w związku z tym poza radnymi nikt więcej zobaczyć go nie może?
- Jeżeli otrzymałem go w ramach dostępu do informacji publicznej, a dopytywaliśmy się o niego prawie pół roku - i to jest też pewne kuriozum postępowania tego zarządu, który to twierdzi, że jest klarowny, że jest otwarty do współpracy, a ukrywa pewne dokumenty i nie daje nam pewnych informacji -to zobaczymy najpierw, co z niego wynika. Zobaczymy, co jest w nim zawarte, bo to jest dosyć obszerny materiał. Będziemy dyskutowali z obecnym zarządem czy i w jaki sposób on zostanie wykorzystany. Możliwe, że go upublicznimy. Bo ja się obawiam, że on zostanie odłożony na półkę. To jest oczywiście moja opinia, ale uważam, że miał on tylko i wyłącznie na celu aby dać zarobić obecnej pani minister zdrowia tutaj w naszym województwie podlaskim. A czy coś z tego wyjdzie, to zobaczymy.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.