
Dziwne i burzliwe wydarzenia wstrząsają ostatnio ziemskich starostwem powiatowym w Łomży. Jego szef Lech Szabłowski, cieszący się poparciem Prawa i Sprawiedliwości ma coraz większe kłopoty z tym co dzieje się w urzędzie, którym kieduje. W zaledwie kilka tygodni po aresztowaniu sekretarz powiatu, z urzędem pożegnała się także skarbniczka. Wszystko to dzieje się w cieniu poważnego śledztwa prokuratury i w atmosferze utraty zaufania, za którą — zdaniem niektórych radnych, którzy dotąd deklarowali poparcie dla niego — bezpośrednio odpowiada starosta Lech Szabłowski. Mieszkańcy powiatu z niepokojem obserwują personalne roszady i bałagan w kluczowych dla regionu urzędach. Wśród nieoficjalnych informacji, które dotarły do naszej redakcji zwolnienia skarbnik i sekretarz wcale nie kończą problemów w urzędzie. Czy PiS utraci władzę w powiecie? Czy też tylko zmieni starostę?
Powiat niemal w tym samym czasie stracił dwoje ważnych urzędników: skarbniczkę Grażynę Kołodziejską i sekretarz Beatę J-D. Takie gwałtowne zmiany to rzadkość, która przydarza się wyłączenie po wyborach, kiedy do urzędu wchodzi nowa rządząca większość lub nowy szef. Tymczasem obie panie są współpracownicami Szabłowskiego i to - zdaniem części radnych - dość bliskimi. I choć sam starosta stara się odciąć od całej sprawy wskazując, że to on ujawnił nieprawidłowości to ma z tym spore trudności. Wiele osób nie dowierza, że nie wiedział wcześniej o tym, że jego współpracownicy poczynają sobie sposób, który spowodował utratę jego zaufania.
- Albo starosta wiedział i to bardzo źle albo nie panuje nad tym się dzieje w urzędzie i w ogóle nie nadzoruje spraw w powiecie. To również jest bardzo źle. Tak czy inaczej - to wszystko co się dzieje kiepsko świadczy o sytuacji w powiecie i o nim samym. Nie tylko ja ale i sporo moich kolegów zastanawia się czy nie wycofać poparcia dla niego. Bo zaufanie straciliśmy już jakiś czas temu - powiedział nam jeden z radnych powiatowych z klubu PiS, który zastrzegł sobie anonimowość.
W radzie powiatu łomżyńskiego niepodzielnie rządzi PiS. W siedemnastoosobowej Radzie Powiatu zasiada aż 10 radnych należących do klubu PiS, który dodatkowo czasem sprzymierza się jeszcze z niektórymi radnymi z PSL. Jeżeli potwierdzą się informacje, że część radnych PiS po tych aferach nie widzi już Szabłowskiego w roli starosty to może oznaczać prawdziwy przewrót. Chyba, że PiS zdecyduje się zastąpić obecnego starostę kimś ze swojego grona co nie jest wykluczone, bo od dawna krążą plotki o tym, że nie cieszy się on uznaniem regionalnych władz partii.
Sama sesja Rady Powiatu, na której odwołano skarbniczkę Grażynę Kołodziejską, była niezwykle napięta. Starosta Szabłowski tłumaczył swoją decyzję „utratą zaufania” i brakiem „szczególnej staranności” w pracy głównego księgowego. Jednocześnie przyznał, że to zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, które sam złożył, rozpoczęło cały ciąg zdarzeń. Zanim jednak do tego doszło, skarbniczka musiała jeszcze przedstawiać radnym zmiany w budżecie, co budziło wśród części z nich spore rozbawienie. Szabłowski jednak nie widział w tym nic zdrożnego.
Afera, która wstrząsnęła powiatem, rozpoczęła się 18 lipca. Zatrzymano ówczesną sekretarz Beatę J.-D. oraz przedsiębiorcę Roberta S., a Prokuratura Rejonowa w Łomży postawiła im zarzuty. Jak informuje prokurator Małgorzata Kosiorek-Soboń, straty finansowe poniesione przez powiat sięgnęły 283 tys. zł, a usiłowanie oszustwa dotyczyło dodatkowych 18,5 tys. zł. To jednak nie wszystko — śledztwo ujawniło, że podejrzani działali wspólnie, z pominięciem procedur przetargowych i na szkodę co najmniej dwóch innych firm.
W tym kontekście radni z coraz większym niepokojem przyglądają się pracy zarządu. Radna Maria Dziekońska otwarcie pytała o zasadność zlikwidowania stanowiska naczelnika wydziału organizacyjnego i przekazania jego kompetencji sekretarz.
- Gdyby tak nie było, wówczas zupełnie inne osoby przygotowywałyby te zamówienia – zauważyła, sugerując, że system kontroli w urzędzie zawiódł, a odpowiedzialność za to ponosi jego kierownik.
Pytania o szczegóły śledztwa i konkretne kwoty pozostały jednak bez odpowiedzi.
Przebieg nadzwyczajnej sesji był daleki od standardów. Przewodniczący Rady, Sławomir Dębek, próbował przejść do głosowania bez dyskusji, spotykając się z protestami z sali. Dopiero interwencja prawnika sprawiła, że radni mogli zadawać pytania. Wiele z nich dotyczyło odpowiedzialności zarządu i samego starosty, który – jak przyznał – złożył zawiadomienie o przestępstwie w swoim gabinecie.
W tej chwili powinniśmy dyskutować o odwołaniu całego zarządu, bo dopuścił się rzeczy karygodnej – wtrącił radny Adam Zaczek.
Głos zabrała również odwoływana skarbniczka, która stwierdziła, że nie wie, jakie postawiono jej zarzuty, a „utrata zaufania jest po obydwu stronach”. Jej wystąpienie i próba wyjaśnień pokazały, że atmosfera w starostwie jest wyjątkowo napięta. Całe to zamieszanie zakończyło się „dziwnym głosowaniem”, w którym ostatecznie za odwołaniem Kołodziejskiej zagłosowało 9 z 16 radnych, a 6 odmówiło udziału w głosowaniu.
W tym samym czasie, gdy starosta tłumaczy się z afery i odwołuje kolejnych współpracowników, trwa rekrutacja na stanowisko sekretarza. Komisja zakończyła już przesłuchania trojga kandydatów, a jej werdykt poznamy niebawem. To trudne zadanie, bo nowa osoba obejmie funkcję w urzędzie, w którym doszło do poważnych nieprawidłowości finansowych, a nadzór nad kluczowymi pracownikami okazał się niewystarczający. Nowy sekretarz będzie musiał nie tylko sprostać formalnym obowiązkom, ale także odbudować zaufanie do instytucji, które poważnie ucierpiało w oczach opinii publicznej.
Odwołanie skarbniczki Grażyny Kołodziejskiej i aresztowanie sekretarz Beaty J.-D. to poważne wstrząsy dla samorządu powiatu łomżyńskiego. Krytyka radnych, którzy kwestionują nadzór starosty Lecha Szabłowskiego, oraz chaotyczny przebieg sesji pokazują, że problemy w urzędzie są głębsze niż pojedyncze błędy personalne. Konkurs na stanowisko sekretarza miał być szansą na nowy początek, ale odbudowa zaufania do lokalnych władz będzie wymagała znacznie więcej niż tylko zmian personalnych.
Według naszych informacji to może nie być jeszcze koniec zarzutów wobec urzędników w powiecie łomżyńskim. Według plotek krążących w Łomży w grę wchodzi jeszcze kwestia praw jazdy, które powinny być automatycznie zatrzymane dla co najmniej dwóch osób. Sprawa dotyczy sytuacji, kiedy decyzja podejmwana podejmowana jest w starostwie z urzędu niejako automatycznie. Tyle, że w tej sytuacji ponoć dotąd nie zapadła, choć minęło już sporo czasu.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie