Reklama

Betonowe głowy



Białystok jest tego typu osobliwym miastem, o którym w ogólności jego mieszkańcy mówią raczej niedobrze (że prowincja, że zadupie, że wszędzie daleko, że nie ma dróg, mostów, lotnisk i kolei), choć w badaniach prowadzonych przez socjologów wychodzi, że większość jego mieszkańców akceptuje, ba, lubi życie w swoim mieście.

Czy rzeczywiście jest między tymi stwierdzeniami sprzeczność? O tym i o innym słów dosłownie kilka.

My, białostoczanie, lubimy narzekać – tak jak wszyscy Polacy. Jako naród jesteśmy prawdopodobnie światowym ewenementem pod względem narodowego self-esteemu. Przytłacza nas poczucie ciągłej porażki, bycia tym gorszym, słabszym, upośledzonym i - jeśli nie ostatnim - to gdzieś tam w środku peletonu.

Od czasu do czasu budzi się w nas jednak ułańska fantazja i gdzieś w trzewiach odzywa się retoryczne pytanie: "Co? Ja nie potrafię". Stąd ambicja opery, stąd ambicja lotniska, które na szczęście nie powstanie. Na szczęście, ponieważ poza trudnymi do udowodnienia i przeliczenia biznesowego argumentami z cyklu "przyciągania inwestorów" na pewno nie byłoby dochodowe i jako mieszkańcy województwa musielibyśmy do niego dokładać. My, nasze dzieci, wnuki oraz dzieci naszych wnuków. Nieudolność samorządu wojewódzkiego można więc potraktować jako szczęście w nieszczęściu.

Opera niestety powstała. Nieważne, że pierwotnie miała kosztować 70 milionów, a już poszło na nią ponad 200. Niestety, bo podobnie jak lotnisko, mało kto wspomina o jej rentowności i rzeczywistej funkcji kulturotwórczej w mieście. Cóż z tego, że przedstawienia mają komplet, skoro wpływy z biletów nawet w części nie są w stanie pokryć pogrążonego w długach budżetu opery. Zwolniony kilka dni temu z funkcji dyrektora Roberto Skolmowski nie jest specjalistą od zarządzania, ale nawet gdyby nim był, nie zdołałby uchronić opery przed finansową zapaścią. Wolę więc mówić sobie, że jego dymisja wynikała na przykład z ignorowania obowiązku rady programowej przy operze, który były dyrektor miał w nosie i powołaną swego czasu radę po dwóch miesiącach zlikwidował.

Lotnisko, opera, asfaltowe obwodnice i betonowe estakady. Fetysze, dzięki którym chociaż na chwilę możemy poczuć się jak w wielkim mieście. Ale przecież miasto to nie wieżowce, obwodnice i  betonowe wylewki!

Kochamy Białystok coraz bardziej, lecz nie za bardzo wiemy, za co. Podobają nam się coraz równiejsze drogi i rynek (jaki tam plac?) w centrum. Dopóki, dopóty drogi będą remontowane, a w rynku będzie się można napić piwa, białostoczanie będą happy. Czy to miasto zasługuje tylko na tyle?

Nadchodzi nowa klasa – klasa kreatywnych. Już w tej chwili w Stanach Zjednoczonych 30% zatrudnionych jest w zawodach, które polegają na wymyślaniu nowego: to dziennikarze, specjaliści od mediów, pisarze, artyści, naukowcy, programiści etc. etc. Wypierają oni sektor produkcji i usług, które są coraz bardziej zautomatyzowane i realizowane w krajach Trzeciego Świata. Klasa kreatywna nie potrzebuje lotnisk ani asfaltu. Potrzebuje komputerów z dostępem do internetu. W ten sposób będzie się kreować PKB i dobrobyt w Europie Zachodniej już za kilka chwil. I to będzie decydowało o jakości życia mieszkańców takich miast jak Białystok.

Richard Florida pisze, że to nie dobrzy pracownicy lgną do miejsc, gdzie są miejsca pracy, lecz miejsca pracy powstają tam, gdzie są dobrzy pracownicy. Potwierdzają to badania maturzystów, którzy najczęściej wybierają miejsce studiowania ze względu na jakość życia, która dla maturzysty równoznaczna jest z dostępnością do kin, teatrów, koncertów, bezpłatnego internetu i wszystkiego tego, czego do szczęścia potrzebuje licealista. Tam uciekają zdolni białostoczanie. I tam powstają dla nich miejsca pracy.

Aby odwrócić ten trend, Białystok powinien traktować remonty dróg za oczywistą oczywistość, nie zawracać sobie głowy lotniskiem, połączyć się z Warszawą szybką koleją (rozwiązanie znacznie tańsze i prostsze do realizacji niż lotnisko) i postawić na kreatywność. Przyciągać naukowców, pisarzy i poetów, aktorów, artystów, słowem: ludzi z otwartymi głowami nie pozatykanymi asfaltem obwodnic i estakad.

(Radek Oryszczyszyn/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do