Powiatowy Urząd Pracy w Białymstoku to już nowoczesny obiekt. Wszystko z obsługą elektroniczną, numerkami oraz z miłymi urzędnikami. Pytanie tylko po co komu taki urząd, skoro pracy i tak nie ma?
Z danych Powiatowego Urzędu Pracy wynika, że obecnie w Białymstoku jest zarejestrowanych blisko 17,5 tys. osób bezrobotnych. To około 14% wszystkich osób, które są w wieku produkcyjnym i mogłyby podjąć zatrudnienie. Mogłyby, gdyby takie tu było, ale nie ma. Marek jest zarejestrowany jako bezrobotny równo rok i jak dotychczas tylko chodzi się odznaczać, żeby nie było, że się nie zgłosił w terminie.
- Byłem dziś w urzędzie pracy, stałem na korytarzu z numerkiem i zwyczajnie się już śmiałem. No bo przecież w Polsce jest coraz lepiej, a korytarze w PUP coraz bardziej zapchane. Tylko śmiać się zostało.
Marek ma wykształcenie wyższe pedagogiczne i pracował już wcześniej między innymi jako sprzedawca, ochroniarz, mechanik, a nawet jako pedagog. Od roku bezskutecznie stara się znaleźć zajęcie, ale właśnie rozważa wyjazd z Białegostoku i w ogóle z Polski.
- W urzędzie pracy poczułem się jak Ferdynand Kiepski, bo pani urzędniczka mi powiedziała że zgodnie z pana wykształceniem to nie mamy żadnych ofert. Ciekawe co jeszcze powiedzą tym wszystkim młodym, których tyle widziałem na korytarzu. Przyznam, że urzędnicy tam pracujący, jak wychodzili na korytarz, to tak ze zdziwieniem patrzyli na tłum.
Od kilku miesięcy trwają dyskusje nad zmianą organizacyjną urzędów pracy. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku ministerstwo pracy zapowiadało głębokie reformy. Według nowych pomysłów urzędnicy mieliby być premiowani za skuteczne znalezienie zatrudnienia osobom bezrobotnym. Zaś ci, którzy są trwale bez pracy mieliby otrzymać nowe formy wsparcia w poszukiwaniu zatrudnienia.
Komentarze opinie