Kiedyś Białystok był stolicą bluesa. Dziś bardziej kojarzy się z mniej wyszukaną muzyką. Jaką? Zgadnąć nie trudno. Ale miłośników i fanów bluesa nadal nie brakuje. Wczoraj odsłoniętych zostało kilka nowych tabliczek na Alei Bluesa w przeddzień Polskiego Dnia Bluesa.
Dość szeroki chodnik łączący ulicę Suraską i Legionową jest częstym traktem spacerowiczów. Raczej niewielu z nich zwraca uwagę po czym chodzi. Tylko nieliczni zatrzymują się, by zobaczyć co to za tabliczki z nazwiskami są wciśnięte w trotuar. A one są tam już od kilku lat. Wczoraj doszły nowe z kolejnymi nazwiskami.
- Ludzie mają świadomość którędy idą, ale nie zawsze mają świadomość kto jest na tych tabliczkach. Z prostego powodu, bo na Alei Bluesa są nazwiska nie tylko muzyków, ale ludzi, którzy w jakiś sposób przyczynili się do rozwoju bluesa w Polsce. Między innymi jest tutaj Witek Frankiewicz, który był założycielem Polskiego Stowarzyszenia Bluesowego, później pierwszego portalu bluesowego. O tym wiedzą tylko ci, co się bluesem interesują. Ale ciekawscy zawsze mogą sobie zrobić telefonem zdjęcie takiej tabliczki i sprawdzić w google – powiedział nam Konrad Sikora z Fundacji M.I.A.S.T.O, która jest współorganizatorem Polskiego Dnia Bluesa w Białymstoku.
Nowe tabliczki i nowe nazwiska na Alei Bluesa należą od teraz między innymi do Romka Puchowskiego, Leszka Cichońskiego, Pawła Ostafila, Jacka Kaczyńskiego. Znaleźli się tam również Marek Karewicz – fotograf i Marcin Jacobson – dziennikarz muzyczny.
- Blues leży na początku wszystkiego od jazzu do muzyki rockowej. Tak długo jak będą używane bębny, gitara i bas, blues będzie się plątał. Nie wiem kiedy wszystkie instrumenty zostaną wyparte przez te wszystkie syntezatory i inne plastikowe produkcje. Ale o bluesa mimo wszystko byłbym spokojny. To jest muzyka żywa, niosąca emocje, więc zawsze będzie miała swoich odbiorców – komentuje nam Marcin Jacobson, dziennikarz muzyczny.
Niedaleko Białegostoku, bo w Suwałkach, odbywa się co roku duży festiwal bluesowy, na który przyjeżdżają artyści i publiczność z całej Polski. Białystok, mimo większych tradycji związanych z muzyką bluesową nie postawił na takie wydarzenia. Mimo wszystko zastępca Prezydenta Białegostoku – Renata Przygodzka odpowiedzialna za kulturę twierdzi, że w naszym mieście mamy wyższy poziom artystyczny na Jesieni z Bluesem i Zaduszkach Bluesowych.
- Ta nasza jesień z bluesem ma swój wymiar i swój klimat. Wzięłabym tutaj pod uwagę wartość samych zespołów, które się pojawiają, nazwisk, jakie uczestniczą w białostockich wydarzeniach. Zatem związek artystów bluesowych z Białymstokiem jest ciągle bardzo istotny. Myślę też, że jesień ma ciągle swoich wiernych fanów – powiedziała nam Renata Przygodzka.
W podobnym tonie wypowiada się Konrad Sikora, który podkreślał, że takich artystów, jacy trafiają do Białegostoku na próżno szukać gdzie indziej, a już raczej nie w Suwałkach. Niemniej jako także dziennikarz i dyrektor muzyczny Radia Akadera podkreślał, że każdy festiwal bluesowy jest inny i chwalił właśnie tę różnorodność. Białostocki Dzień Bluesa zakończył koncert Romka Puchowskiego, Leszka Cichońskiego oraz ich gości. Odbywał się w kawiarni muzycznej „Fama”.
Komentarze opinie