Reklama

Echa sędziowskiego skandalu z Zabrza: Frankowski ukarany, ale symbolicznie, Jaga żąda wyjaśnień, a Kolegium Sędziów z głową w piasku

Mecz w Zabrzu miał być świętem futbolu. Przez błędy arbitrów stał się skandalem. Główna przyczyna to wielbłąd z 70 minut, gdzie zamiast oczywistego wykluczenia Josemy był... faul, ale jagiellończyka na golkiperze Górnika. Tyle, że i wcześniej i później były całe stada mniejszych wielbłądów: oczywiste nieodgwizdane faule (ponoć twarda walka), brak napomnień (np. Drachal, Josema) czy wykluczeń (łokieć Podolaskiego na twarzy Pietuszewskiego). To nie był przypadkowy jeden błąd - to był fatalny mecz z ważną rolą charakterystycznego antybohatera czyli VAR-u. Frankowski po meczu próbował przepraszać graczy Jagi, a szef sędziów Marcin Szulc natychmiast odsunął sędziów od obsady. Część kibiców pomyślała, że choć stało się bardzo źle to może idzie poprawa. No... niekoniecznie.

Kontrowersje nie cichną

Kontrowersje bowiem nie cichną. Pojawiły się oskarżenia - dodam niepotwierdzone żadnymi dowodami - o matchfixing wśród sędziów (dla niewtajemniczonych to obstawianie u bukmacherów zawodów i lig, w których się uczestniczy; dotyczy to piłkarzy, trenerów i sędziów i jest zakazane przez federacje sportowe - także PZPN). Komentujący w sieci tym próbują tłumaczyć niezrozumiały sposób prowadzenia meczu, w którym sędzia w coraz bardziej brutalnym meczu nie sięgał po kolorowe kartoniki (ilość kartek to też przedmiot zakładów). Wiem, że kiedyś ten problem był podnoszony w środowisku sędziowskim, ale sprawę szybko wyciszono. Piszę o tym nie dlatego, że uważam, że coś jest na rzeczy, ale dlatego, że to świadczy jak słaba jest atmosfera wokół polskiego sędziowania. Dość liczne zarzuty tego rodzaju dowodzą braku zaufania do arbitrów. Wiem, że sędziowaniu zawsze towarzyszy krytyka, ale obecnie jej poziom się do tego z czasów powszechnej korupcji sportowej. I znowu - nie twierdzę, że takowa znowu występuje. Twierdzę jedynie, że zaufanie do jakości pracy sędziów jest na niskim poziomie.

W pierwszym momencie, kiedy Przewodniczący Kolegium Sędziów Marcin Szulc zebrał kolegów z zarządu i wspólnie ogłosili, że Frankowski się pomylił i będzie - z całym zespołem sędziowskim - odsunięty od obsady to pomyślałem dwie rzeczy: to albo tania zagrywka pod publiczkę albo początek jakichś zmian. Okazało się, że ani jedno ani drugie. Po prostu Szulcowi puściły nerwy. Dlaczego? Bo już następnego dnia wziął on w obronę Frankowskiego tłumacząc, że główny winowajca to bezosobowa komunikacja między sędziami. Tyle, że komunikacja i współpraca między arbitrami to zadanie dla szkolenia, za które od lat odpowiada... właśnie Marcin Szulc - jeden z głównych szkoleniowców arbitrów w polskim futbolu. I choć Adam Lyczmański i wielu dziennikarzy twierdziło, że sędzia z Torunia i jego koledzy powinni mieć wolne do końca roku to zawieszenie Frankowskiego nie będzie... długie. Tak przynajmniej zadeklarował Szulc. 

Jagiellonia żąda wyjaśnień

Głos w sprawie zabrała Jagiellonia Białystok. Klub domaga się pełnej transparentności, wysyłając oficjalne pismo do Kolegium Sędziów PZPN z żądaniem ujawnienia komunikacji między sędziami. Żółto-czerwoni w opublikowanym komunikacie poinformowali, że 27 października 2025 rok poprosili o „uzyskanie pełnej przejrzystości w zakresie podejmowanych decyzji sędziowskich”.

Klub domaga się:

- Udostępnienia treści komunikacji między zespołem sędziowskim a zespołem VAR podczas oceny kluczowej sytuacji z 70. minuty, kiedy to Josema brutalnie sfaulował Dimitrisa Rallisa (co powinno skutkować czerwoną kartką).

- Przedstawienia interpretacji zdarzenia z 93. minuty, w której Lukas Podolski uderzył łokciem w głowę Oskara Pietuszewskiego.

Jagiellonia podkreśla, że działa w duchu fair play, ale oczekuje równego traktowania i poszanowania integralności rywalizacji sportowej. Klub nie kryje, że fatalna decyzja sędziego w 70. minucie wypaczyła wynik rywalizacji.

Król jest nagi

Ta sprawa nie zmieni kwestii wyniku i tego jak błędy sędziego wpłynęły na przebieg rywalizacji (kto uważa, że brak dwóch czerwonych kartek dla zabrzan jest bez związku z wynikiem jest ślepym kibicem Górnika albo dyletantem). Jagiellonia jednak drążąc temat realizuje postulat wielu klubów i kibiców, którzy widząc co się dzieje chcą zrozumieć jak działa VAR i cały system współpracy sędziów. A w zasadzie chcą zrozumieć dlaczego on nie działa, skoro jest tyle błędów. Bo - przypomnę - w tym sezonie nie zdarzyła się chyba ani jedna kolejka bez sędziowskiego wielbłąda. Wiem, że ludzie są omylni i mylą się często także i piłkarze, ale i tak wychodzi na to, że sędziowie mylą się częściej niż reszta populacji. I piszę te słowa z pełną świadomością jako dziennikarz sportowy od ponad 30 lat i zarazem jako człowiek, który przez wiele dekad był sędzią, obserwatorem (osoba oceniająca sędziów), szkoleniowcem i członkiem sędziowskich władz - także tych w PZPN. Czas powiedzieć, że król jest nagi i przestać posługiwać się osobą Szymona Marciniaka jak listkiem figowym udowadniającym tezę, że z polskim sędziowaniem jest świetnie. Jak naprawdę jest to widzi każdy kto ogląda mecze polskiej ligi: od ekstraklasy po ligi amatorskie.

Jagiellonia ma prawo oczekiwać wyjaśnień: co nie zadziałało w tej sprawie, bo nie chce powtórki z rozrywki w przyszłości. Nieuchronny jest sędziowski totolotek błędów bo wszyscy się na boisku mogą pomylić, ale ważne jest wzajemne przekonanie, że wszyscy pracują żeby tych błędów było mniej zamiast tego, że jakoś to będzie. Ważne jest, żeby - skoro efekty są tak słabe - zmienić coś w szkoleniu, a nie robić wciąż to samo tylko bardziej. Przypomnę, że - poza wąskim gronem ekspertów (przeważnie z grona sędziów i byłych sędziów) - nikt inny nie zna zasad i założeń szkolenia i oceniania sędziów. Mechanizmu awansów i spadków są tajemnicą. Ktoś może powiedzieć, że trener też nie tłumaczy dlaczego tak kompletuje skład, ale jeżeli nie bronią go wyniki to płaci za to posadą. W sędziowaniu mechanizm powinien być taki sam. A - poza sędziami - nikt nie ma pojęcia o tym jakie ponoszą konsekwencje błędów. A gdy nic nie wiadomo to rządzi plotka, hejt i oskarżenia. Często-gęsto bez pokrycia. Ale teza o spadającym poziomie sędziowanie bez pokrycia nie jest.

Szef Kolegium broni Frankowskiego

Marcin Szulc w poniedziałek gościł w programie WeszłoTV. Odniósł się do kontrowersji z Zabrza i przyznał, że „ten błąd nie powinien się zdarzyć”. Wyjaśnił jednak, że błyskawiczne decyzje o odsuwaniu sędziów od obsady nie będzie normą. Jego zdaniem ten z Zabrza był na tyle ważny, że wymusił szybką reakcję w postaci odsunięcia arbitra od sędziowania. Szulc zaskoczył jednak mówiąc wprost, że przerwa Frankowskiego od sędziowania nie będzie długa, choć na pewno potrwa dłużej niż jedną kolejkę.

– Tak, ta pauza może być dłuższa niż na jedną kolejkę, ale nie zakładam, że to będzie długi czas. [...] Na Bartka mam jednak taki pomysł, żeby chwilę z nim porozmawiać, żeby chwilę ochłonął i wrócił. Wbrew obiegowym opiniom, to bardzo wartościowy sędzia – stwierdził Szulc, dodając, że kara pięciu kolejek byłaby „nieadekwatna” i „nieproporcjonalna” do tego, co się stało.

Dodał, że nie może ulegać emocjom tłumu.

Tłum już krzyczał kiedyś, dwa tysiące lat temu: „Ukrzyżuj go!”. Nie zamierzam nikogo krzyżować – zachowując dla tego porównania wszelkie proporcje" - powiedział Marcin Szulc.

Czy zastosowanie tego porównania do tej konkretnej sytuacji jest stoswane zostawiam ocenie odbiorów. Mnie on zbulwersował i wydaje się niestosowny. I dodatkowo kompletnie chybiony. Tam chodziło o niewinnego, tutaj winowajców jest wielu. I nie krzyżowania się tłum domaga, ale zwykłej transparentności albo jej namiastki. 

Szulc próbował przeanalizować, co doprowadziło do kompromitującego błędu w 70. minucie. Zauważył, że sam Frankowski miał już gest sięgnięcia po gwizdek, ale „z jakiegoś powodu odstąpił od tej decyzji”. Szulc upatruje przyczyn w problemach komunikacyjnych w zespole i uznał, że błędy popełnili też asystent (widział trzymanie za koszulkę obrońcę przez jagiellończyka) i wideoweryfikacja. 

– VAR tu zawiódł, może wkręcił się w te sugestie z rozmów reszty zespołu sędziowskiego. Może VAR znalazł powtórkę, która nie jest jednoznaczna, podczas gdy kamera zza bramki pokazywała jasno podstawienie nogi, kopnięcie.

Brudy się pierze!

Czytając to nadal nie rozumiem jak mogło dojść do tego błędu. I mam wrażenie, że cytowany wyżej Szulc też tego nie wie. A zrozumienie przyczyny jest pierwszym krokiem aby błąd się nie powtórzył. Bo jak to możliwe, że sędziowie w tej sytuacji szukali powodów na to, żeby NIE ODGWIZDAĆ FAULU, skoro był on tak oczywisty. Dlaczego sam Frankowski nie ruszył do ekranu, aby to obejrzeć, gdy VAR szukał dowodów na faul napastnika , a nie obrońcy. To elementarne: ryzyko przy interwencji ponosi ten, który przegrał walkę o pozycję czyli gracz Górnika. Dlaczego sędziowie szukali kwadratowych jaj w tej sytuacji? 

Jakim cudem większość osób, która oglądała to na trybunach, na ekranach telewizorów i komputerów widziała to czego nie dostrzegła szkolona ponoć mniejszość reprezentowana m. in. przez sędziów tego meczu? I co trzeba zrobić, żeby to się nie powtórzyło? Może - skoro ze słów Szulca nie wynika, że on to wie - warto przeanalizować sytuację publicznie i niech zastanowi się nad tym więcej osób? Na pewno zrozumieją zasady pracy sędziów. A przypomnę - niezrozumienie ich jest głównym źródłem spiskowych teorii m .in. o matchfixingu. Skoro metody szkoleń o charakterze zamkniętym i wewnętrznym tylko z udziałem sędziów przynoszą tak słabe efekty czego ukoronowaniem był mecz w Zabrzu, to może warto coś zmienić?

No i na koniec. Nie jestem zwolennikiem czynienia z Bartosza Frankowskiego i jego kolegów kozłów ofiarnych słabego poziomu sędziowania w Polsce. Nie żądam pokazówki. Ale jeżeli za błędy płacą trenerzy (dymisja), piłkarze (tracą miejsce w składzie, rozwiązywane są kontrakty), prezesi i menadżerowie (odchodzą ze swoich stanowisk) to może pora na konsekwencje wobec sędziów? Wiem, że brudów nie pierze publicznie, (w końcu brak szczegółów z szatni i gabinetów jak zwalniani są wymienieni ludzie futbolu), ale skończmy już z tą symboliczną kolejką wolnego po szczególnie spektakularnych wielbłądach sędziów.

To, że brudów nie pierze się publicznie, nie oznacza, że nie należy ich prać. A sądząc po tym co widzimy na polskich boiskach to jest ich sporo.

Przemysław Sarosiek 

Aktualizacja: 28/10/2025 13:02
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do