
Białostocka Jagiellonia wygrała trzeci mecz z rzędu w ekstraklasie i powróciła na fotel lidera. Żółto-czerwoni wystąpili dowodzeni przez Krzysztofa Brede, który zastępował zdyskwalifikowanego Krzysztofa Probierza. Jak zapewniał tymczasowy szkoleniowiec cała taktyka, strategia i skład oraz kierowanie zespołem odbywało się wedle scenariusza Probierza. Jak wypadł Brede w tej roli? Zwycięsko, a emocjonalnym zachowaniem okazał się godnym następcą trenera Michała. Za ekspresyjne krytykowanie sędziów nasz eksportowy arbiter Szymon Marciniak ostrzegł Bredego.
Mecz był pełen emocji. Jagiellonia zaczęła z animuszem, ale po kwadransie gry gospodarze zaczęli coraz odważniej atakować. W końcu – w 25 minucie błąd Kelemana został wykorzystany przez Antoniego Łukasiewicza, który umieścił piłkę w bramce. Białostoczanie odpowiedzieli po chwili celną główką Fedora Cernycha i było 1:1. Niestety defensywa białostoczan w Gdyni miała kiepski błąd: kolejny błąd Gutiego i Tomasika zakończył się kolejnym golem gospodarzy, a w 43 minucie Kelemen w sytuacji sam na sam z Siemaszko uratował Jagę.
W II połowie białostoczanie trochę uporządkowali trochę grę w defensywie i od 60 minuty zaczęli z coraz większym animuszem atakować. W 64 minucie Guti zrehabilitował się za błąd z I połowy i Brazylijczyk strzałem głową uzyskał wyrównanie. Drugi gol żółto-czerwonych mocno ostudził ofensywne zapędy gospodarzy, a Jagiellonia coraz swobodniej hasała pod bramką Arki. W 76 minucie sędzia Szymon Marciniak podjął kontrowersyjną decyzję. Wbrew spiskowej teorii kibiców Jagiellonii twierdzących, że arbiter z Płocka to "krzywdziciel" żółto-czerwonych, tych razem jego interpretacja przepisów była bardzo korzystna dla białostoczan. Sytuacja o tyle kontrowersyjna, że umyślność podania do bramkarza Arki od jego kolegi była co najmniej kontrowersyjna. Mimo protestów gdynian pośrednio wykonała Jaga i wykonała go tak dobrze, że zakończył się golem po petardzie Vassiljeva.
Końcówka meczu to coraz bardziej zdeterminowane ataki Arki. W ostatnich minutach dwukrotnie Paweł Abbot miał okazję do pokonania Kelemana: raz nie trafił w piłkę, a raz na posterunku był Keleman.
- Arka miała swój pomysł na ten mecz, ale my się dzielnie temu przeciwstawiliśmy. Przede wszystkim, po naszej stronie była dziś skuteczność, dzięki czemu wygraliśmy. Chwała piłkarzom za to, co dziś zrobili na boisku. Podnieść się, dwukrotnie przegrywając w danym meczu, to jest duży wyczyn, szczególnie na takim terenie, jak tutaj. Były już zespoły, które przegrywały tu bardzo wyraźnie w tym sezonie. Chwała dla naszych chłopaków, jesteśmy z nich dumni, ale wiemy też, że sezon się jeszcze nie kończy. Przed nami drugi z tych najtrudniejszych meczów, o których mówiliśmy. Mamy dalej swoją pracę do wykonania. To, co dzisiaj mieliśmy zrobić, to zrobiliśmy – zdobyliśmy trzy punkty i to jest dla nas najważniejsze – podsumował były zawodnik Lechii Gdańsk i Arki Gdynia, który nie chciał oceniać sytuacji kontrowersyjnej, po której padła zwycięska bramka dla Żółto-Czerwonych. Nie jestem od oceniania takich sytuacji. Wiadomo, że trudno mi to ocenić, bo nie mam uprawnień sędziowskich. Nie wiem, co sędzia miał na myśli, najprawdopodobniej podanie do bramkarza. Trudno mi odpowiadać na to pytanie. Trzeba by było zapytać sędziego tego meczu – podsumował po meczu Krzysztof Brede, jednomeczowy trener Jagiellonii.
Arka Gdynia – Jagiellonia Białystok 2:3 (2:1). Bramki: Antoni Łukasiewicz 25, Rafał Siemaszko 36 - Fedor Cernych 29, Guti 64, Konstatin Vassiljev 76. Żółte kartki: Hofbauer (Arka), Góralski, Szymański (Jagiellonia). Sędziował: Szymon Marciniak.
Arka: Steinbors - Socha, Marcjanik, Sobieraj, Marciniak, Łukasiewicz, Sambea (79 Abbot), da Silva, Hofbauer, Wojowski (85 Błąd), Siemaszko (63 Szwoch).
Jagiellonia: Keleman - Grzyb, Runje, Tomelin, Tomasik (55 Mystkowski), Szymański, Frankowski, świderski (84 Klimala), Chomenczowski (46 Vassiljev), Cernych.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: pixabay.com/ ball)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie