Rodzice, którzy wyjechali do pracy za granicę nadal zostawiają dzieci same, bez opieki osób dorosłych. Trudno powiedzieć, ile takich dzieci mieszka obecnie w Białymstoku, ponieważ nikt statystyk nie prowadzi w tym zakresie.
Nie zmienia to faktu, że dzieci nadal mieszkają samodzielnie. Rodzicie posyłają im pieniądze na bieżące utrzymanie, ale wychowuje je ulica, sąsiedzi i szkoła. Czasami zagląda do nich ktoś z rodziny, szczególnie wtedy, kiedy pojawia się zgłoszenie do policji lub ośrodka pomocy społecznej, że w tym domu lub mieszkaniu może mieszkać dziecko bez opieki.
- W mojej klatce jest taka rodzina. Została tam sama dwójka dzieci – mówi Teresa Maleszkiewicz. – Dziewczyna 17 lat i jej młodszy brat. Rodzicie siedzą w Belgii już chyba ze 2 lata jak nie więcej, a oni tu sami jak te palce. Na szczęście zachowują się grzecznie, ale ktoś zgłosił do opieki społecznej, że dzieci są same. Już na drugi dzień była u nich ciocia i wujek. Ale urzędnicy sobie poszli, a dzieci znów same.
Psychologowie biją na alarm, ponieważ dziecko pozbawione tradycyjnych więzi społecznych może mieć kłopoty w życiu dorosłym. Ich daniem będzie trudniej zbudować trwały związek i być empatycznym w stosunku do innych osób.
- Dzieci wychowywane na odległość, karmione tylko pieniądzem, zamiast miłością i opieką stają się bardziej konsumpcyjne – uważa psycholog Alicja Krzyżewska. – Kiedy dorastają uważają, że wszystko da się kupić za pieniądze. Niestety są to skutki rozłąki, którą rekompensuje zazwyczaj prezent lub inne materialne korzyści.
Tak zwane eurosieroty potrafią również dać się we znaki i w szkole i wśród sąsiadów. Niekiedy niszczą sobie życie, jak Dawid, który obecnie przebywa w zakładzie karnym.
- Kiedyś to był dobry chłopiec, uczynny i miły. Wychowywał się bez ojca. Potem matka wyjechała do Norwegii, a on zaczął korzystać z tego, że nikt nie widzi, co robi – opowiada sąsiadka chłopaka Bożena Miron. – Miał chyba 14 lat, jak zaczęło przychodzić do niego dziwne towarzystwo, były imprezy w domu, policja, potem Dawid wplątał się w jakieś rozboje i handel narkotykami. A przecież pieniędzy mu nie brakowało. Wszystko przez to, moim zdaniem, że został sam.
Część dzieci, które przeżyły pierwsze lata rozłąki wyjechało do rodziców, niektórzy znów tu wrócili, ale nie mogą do końca odnaleźć swojego miejsca.
- Ja tak kursuję między Anglią a Polską – mówi Michał – W sumie to nie wiem co mam ze sobą zrobić. Tam zajadę, to mi wiele rzeczy nie pasuje, a tutaj też przyszłości dla siebie nie widzę. Na razie kończę liceum, ale chyba jednak wyjadę do rodziców.
Wyjazdy za chlebem zbierają swoje czarne żniwo. Wiele rodzin rozpadło się. Trudno oszacować jaki będzie to miało skutek dla kolejnych pokoleń, kiedy od dzieciństwa człowiek jest pozbawiony opieki i wychowania, jakie powinien mu zapewnić rodzinny dom. Zjawisko to ciągle jest obecne, tylko mniej się o nim mówi.
Komentarze opinie