Reklama

Grajek w centrum Białegostoku

Skoro na ulicach zrobiło się cieplej i otwarte są już ogródki letnie, niebawem należy się spodziewać osób, które staną z instrumentem w ręce oraz z kapeluszem na chodniku. Każdy z nich musi mieć jednak pozwolenie na to, aby tam zarabiać.

Jeszcze w ubiegłym roku na ulicach miasta pojawiło się kilka osób, które grając na ulicy zarabiały do kapelusza. W Białymstoku nie jest to tak powszechne jak w Krakowie, Gdańsku lub Wrocławiu. Ale także tego typu zachowania w końcu przywędrowały i do nas. Niemniej wszyscy, którzy chcą sobie zarabiać w ten sposób, albo dorobić do wypłaty lub wyjazdu na wakacje muszą pamiętać, że należy mieć pozwolenie na granie, a przede wszystkim na wynajmowanie terenu.

- W każdym przypadku potrzebna jest zgoda. Trafiają do nas zgłoszenia o tym, że ktoś stoi i gra lub prowadzi inną czynność zarobkową, wówczas musimy interweniować. Zazwyczaj odsyłamy po zgodę do zarządcy terenu i wówczas można już stać i grać – poinformował Jacek Pietraszewski, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Białymstoku.

Teren przy Rynku Miejskim nadzoruje Zarząd Mienia Komunalnego i każda osoba, która chciałaby grać za datki do kapelusza, powinna zadbać o stosowne pozwolenie. Niemniej radna miejska uważa, że tak nie powinno się dziać w każdym przypadku.

- Dopuściłabym możliwość grania, np. po zakończonym koncercie, kiedy jeszcze kilka osób spontanicznie chciałaby poprzygrywać przez chwilę. Ale nie jestem za tym, aby to granie było muzyką mechaniczną, ze wzmacniaczami lub bardzo głośne – mówi Janina Czyżewska, radna i wiceszefowa komisji kultury w Radzie Miasta. – Poza tym chciałabym, aby na naszym rynku codziennie brzmiała muzyka. Mamy tu tylu zdolnych muzyków, absolwentów szkół muzycznych. Najbardziej nie mogę doczekać się gry na skrzypcach – dodaje.

W niektórych miastach w Polsce próbowano uporządkować tego rodzaju muzykowanie. W Krakowie i Wrocławiu działały krótko komisje, które miały ocenić czy dany muzyk prezentuje twórczość na właściwym poziomie. Jednak pomysły spotkały się z bardzo ostrą krytyką ze strony samych grających jak i mieszkańców.

- Gusty muzyczne nie podlegają dyskusji i to absolutnie nie powinno być weryfikowane przez żadne komisje. Jestem przeciwniczką powoływania komisji w takiej sprawie – powiedziała nam radna Janina Czyżewska.

- Pomysł jest głupi, bo wartość takiego grania jest niemierzalna. Podobnie skład komisji i kryteria orzekania. Kto w niej zasiądzie? Sztaba? Wojewódzki? Inna rzecz, że mieszkając kiedyś w Warszawie, na Starym Mieście miałem przyjemność sześć do ośmiu godzin dziennie wysłuchiwać pana, który grał melodię z "Greka Zorby", więc rozumiem ludzi, którym niekoniecznie zdolny grajek, z ograniczonym repertuarem może zrobić z życia koszmar. Ale takiego, z pomocą służb miejskich mogą zweryfikować sami zainteresowani. Komisja to armaty na wróble – skomentował nam temat dziennikarz muzyczny Paweł Waliński.

Świetnym rozwiązaniem byłoby ustawienie niewielkiej, zadaszonej sceny przez cały sezon wiosenno – letni. Wówczas mogliby tam pojawiać się muzykanci, którzy nie prosiliby za każdym razem o zgodę Zarządu Mienia Komunalnego. Scena nie musiałaby też być w żaden sposób nagłośniona. Pokazać swoje umiejętności za to mogliby ci wszyscy, którzy grają na różnych instrumentach bez używania do tego mechanicznego nagłośnienia.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do