Reklama

Jaga zdobyła twierdzę Częstochowa. Sporo szczęścia i jesteśmy dalej w grze.

Jagiellonia zrobiła milowy krok do obronienia miejsca na podium i zarazem prawa gry w europejskich pucharach. Żółto-czerwoni dość szczęśliwie wygrali z Rakowem Częstochowa i wreszcie opuścił ich potworny niefart, który prześladował ich w ostatnim czasie. Wygrana na wyjeździe z liderem rozgrywek plus wyjazdowa porażka Pogoni dała Dumie Podlasia upragniony oddech. A dodatkowo okazało się, że za tydzień przyjdzie im grać we Wrocławiu ze Śląskim, który właśnie stracił szansę na uniknięcie degradacji.

Jagiellonia na mecz do Rakowa nie jechała w roli faworyta. Wyższe notowania mieli rozpędzeni gospodarze, dla których mecz z żółto-czerwonymi był w zasadzie ostatnim trudnym wyzwaniem na finiszu rozgrywek. Raków wygrywając z Jagiellonią miał prostą drogę do mistrzostwa Polski i najłatwiejszy układ gier (wyjazd z grającą o pietruszkę Koronę i domowo z też grającym już o prestiż Widzewem Łódź). Jagiellonia natomiast miała ciężki finisz: celujący w mistrza Raków, potem wyjazd do Śląska, który jeszcze wtedy grał o utrzymanie oraz domowe spotkanie z Pogonią Szczecin, która jest bezpośrednim rywalem dla Jagi w walce o europejskie puchary. Na dodatek wyraźnie słabsza forma czołowych graczy i prześladujący białostoczan pech (nieskuteczność, błędy sędziowskie, kontuzje). Przed Częstochową tylko kibicowska wiara pozwalała mieć nadzieję, że pozycja Jagiellonii nie ulegnie pogorszeniu. O poprawie natomiast marzyli tylko najwięksi optymiści. A jednak! 

W sobotni wieczór  Duma Podlasia dostarczyła kibicom ogromnych emocji, pokonując na wyjeździe lidera, a bohaterem spotkania okazał się Afimico Pululu, który dwukrotnie pewnie egzekwował rzuty karne. Mecz obfitował w kontrowersje sędziowskie - tym razem jednak większość z happy-endem dla Jagiellonii. Sędzia Paweł Raczkowski aż trzykrotnie musiał korzystać z pomocy systemu VAR, za każdym razem zmieniając swoje pierwotne decyzje początkowo niekorzystne dla gości. 

Starcie w Częstochowie zapowiadano jako hit 32. kolejki, kluczowy dla układu sił w czołówce tabeli. Raków walczył o utrzymanie przewagi nad rywalami w walce o mistrzostwo, natomiast Jagiellonia potrzebowała punktów, by umocnić swoją pozycję dającą prawo gry w europejskich pucharach. Początek meczu to głównie walka w środku pola, ale obie drużyny stworzyły sobie groźne sytuacje. Niestety, to gospodarze pierwsi cieszyli się z gola – po błędzie bramkarza Jagi, Sławomira Abramowicza, piłkę do siatki skierował Ivi Lopez. Choć jagiellończycy protestowali, sugerując faul na Mateuszu Skrzypczaku, sędzia bramkę uznał.

 sporej liczby fauli, zaś pierwszą groźną akcję widzieliśmy w 8. minucie, kiedy to na uderzenie z dystansu zdecydował się Cezary Polak. Lewy defensor Jagi popisał się dobrą techniką przymierzając strzał, ale piłka o kilkanaście centymetrów minęła spojenie słupka z poprzeczką. Niedługo potem - po stałym fragmencie gry - w sytuacji strzeleckiej znalazł się Taras Romanczuk, lecz nie trafił czysto w piłkę, którą minimalnie minęła poprzeczkę bramki gospodarzy. Częstochowianie odpowiedzieli w 11. minucie niecelną bombą z dystansu Jeana Carlosa.  Ze strony gospodarzy blisko szczęścia był Ivi Lopez (uderzenie w słupek). Jagę na prowadzenie wyprowadzić mogli Dusan Stojinović, którego "główkę" znakomicie obronił Kacper Trelowski. Następnie Sławomir Abramowicz świetnie wybronił główkę Stratosa Svarnasa z kilku metrów. Niestety zaraz potem Dumy Podlasia w jednej z kolejnych akcji gospodarzy źle wypiąstkował dośrodkowaną futbolówkę, co skończyło się golem dla Rakowa. Piłka trafiła bowiem na głowę Lopeza, który dał swemu zespołowi prowadzenie 1:0. Trzeba dodać, że zasłużone prowadzenie, ponieważ częstochowianie mocno Jagę przycisnęli.
Jagiellończycy reklamowali faul w ofensywie na Mateuszu Skrzypczaku. Sędzia widział to inaczej i zaliczył strzał głową Iviego Lopeza do pustej bramki, po chyba jedynym w całym meczu błędzie Abramowicza. 

Wcześniej - po pierwszym kwadransie badania się i licznych fauli pierwsze groźne uderzenie zaliczyli gospodarze. Cezary Polak, którego nieoczekiwanie wstawił do składu trener Adrian Siemieniec popisał się dobrą techniką przymierzając w narożnik bramki gospodarzy. Piłka dosłownie o kilkanaście centymetrów minęła spojenie słupka z poprzeczką i kibice Jagi aż krzyknęli z zawody. Niedługo potem - po rzucie wolnym - w sytuacji strzeleckiej znalazł się Taras Romanczuk, który nieczysto trafił w piłkę, a ta minimalnie minęła poprzeczkę bramki gospodarzy. Częstochowianie odpowiedzieli niecelną bombą z dystansu autorstwa Jeana Carlosa.  Potem Raków przycisnął: blisko trafienia do bramki Jagi był Ivi Lopez, którego strzał trafił w słupek. Jagę na prowadzenie z kolei wyprowadzić mógł Dusan Stojinović, którego "główkę" znakomicie obronił Kacper Trelowski. W odpowiedzi gospodarze zaatakowali i Abramowicz świetnie wybronił główkę Stratosa Svarnasa z kilku metrów.

Żółto-Czerwoni nie poddali się i tuż przed przerwą doprowadzili do wyrównania. Po uderzeniu Kristoffera Hansena piłkę ręką we własnym polu karnym zagrał Fran Tudor. Sędzia Raczkowski początkowo nie dopatrzył się przewinienia, jednak po interwencji VAR i obejrzeniu powtórek wskazał na "wapno". Pewnym wykonawcą jedenastki okazał się Afimico Pululu.

Druga połowa przyniosła kolejne zwroty akcji.  Szybka kontra gospodarzy zakończyła się strzałem Jonatana Brunesa, który znalazł się sam na sam z Abramowiczem, a dobitki mijały bramkę Jagi. Zresztą - nawet gdyby gospodarze strzelili gola to i tak nie zostałby uznany, bo sędziowie dostrzegli ofsajd. W 52. minucie Raków miał kolejną znakomitą okazję: Adriano Amorim nie strzelał sam ale zdecydował się na podanie do Brunesa. Ten mając przed sobą pustą bramkę został świetnie wyprzedzony przez Wojtuszka, który wybił piłkę na rożny. Potem po drugiej żółtej kartce, boisko musiał opuścić Fran Tudor, który trochę bezmyślnie sfaulował Hansena i osłabił Raków. Zaraz potem sędzia Raczkowski podyktował rzut karny dla gospodarzy, po tym jak Norbert Wojtuszek wpadł na rywala. Po dłuższej chwili i analizie VAR cofnął swoją decyzję, przyznając jedynie rzut wolny tuż przed polem karnym. Potem w doskonałej sytuacji pudłował Otieno, a dla Jagiellonii z kilkudziesięciu metrów bramkarza gospodarzy lobować chciał Jesus Imaz, ale totalnie przestrzelił.

Goście grając o jednego zawodnika mniej nie potrafili wykorzystać przewagi i to Raków wyglądał, jakby grał w przewadze jednego zawodnika. Decydujący cios zadała jednak Jagiellonia. W 83. minucie po dośrodkowaniu Hansena piłkę ręką we własnej "szesnastce" dotknął Ivi Lopez. Sędzia, ponownie po konsultacji z wozem VAR, podyktował drugi rzut karny dla Dumy Podlasia. Do piłki znów podszedł Afimico Pululu i po raz drugi tego wieczoru pokonał Kacpra Trelowskiego, zapewniając białostoczanom cenne trzy punkty. Mimo doliczonych ośmiu minut, wynik nie uległ już zmianie.

Po meczu trener Jagiellonii, Adrian Siemieniec, nie krył zadowolenia z postawy swojej drużyny.

"Finalnie wiara w uczciwą pracę na boisku i zachowanie ważnych dla nas wartości, jak determinacja, zaangażowanie i poświęcenie, dzisiaj było kluczowe. Powiedziałem też drużynie, że widziałem na boisku nie jedenastu graczy, a zespół i dlatego wygraliśmy" – komentował szkoleniowiec.

Odniósł się również do kontrowersyjnych okoliczności:

"Oczywiście nie ma co ukrywać, że okoliczności tego zwycięstwa były dla nas bardzo dobre, ale jak ktoś śledził nasze poprzednie spotkania, to widział też, jakie tam były te okoliczności. Tak w piłce po prostu jest. Trzeba wierzyć, że życie odda to, co się straciło."

Raków Częstochowa - Jagiellonia Białystok 1:2 (1:1). Bramki: Ivi López 28 - Afimico Pululu 45-karny, 83-karny. Żółte kartki: Frane Tudor, Peter Baráth (Raków), Norbert Wojtuszek, Jesus Imaz, Afimico Pululu (Jagiellonia). Czerwona kartka: Frane Tudor (56, Raków, za 2. żółtą). Sędziował: Paweł Raczkowski. Widzów: 5500. 
Raków: Kacper Trelowski - Fran Tudor, Zoran Arsenić (90 Leonardo Rocha), Strátos Svárnas - Jean Carlos Silva (73 Péter Baráth), Gustav Berggren, Władysław Koczerhin, Adriano Amorim, Ivi López (87 Jesús Díaz), Erick Otieno - Jonatan Braut Brunes (72 Patryk Makuch).
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Norbert Wojtuszek, Mateusz Skrzypczak, Dušan Stojinović, Cezary Polak - Miki Villar (79 Edi Semedo), Taras Romanczuk, Leon Flach (61 Jarosław Kubicki), Jesús Imaz, Oskar Pietuszewski (30 Kristoffer Hansen), Afimico Pululu.

Przemysław Sarosiek 

Aktualizacja: 11/05/2025 15:31
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do