
Finisz Jagiellonii w sezonie 2024/25 nie wygląda tak jak to sobie wymarzyli kibice. Towarzyszy mu poczucie rozczarowania, choć większość osób przyznaje, że wyniki, które osiągnęli żółto-czerwoni są ponad stan. Jaga bardzo długo skutecznie łączyła grę w ekstraklasie, Lidze Konferencji i Pucharze Polski. W tych dwóch ostatnich rozgrywkach zakończyła grę dużo dalej niż to oczekiwano, a w lidze wciąż jeszcze liczy się w walce o podium. I - co ważniejsze - o prawo reprezentowania Polski w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Białostoczanie grają ewidentnie słabiej niż we wcześniejszych fazach sezonu, a dodatkowo ponoszą straty przez inne czynniki. Ostatnio najbardziej głośnym czynnikiem byli... sędziowie.
Niedawno trener Jagiellonii Adrian Siemieniec, którego znakiem rozpoznawczym było to, że nie komentował decyzji sędziowskich stracił cierpliwość i wypalił w wywiadzie dla Canal+
- Zwykle nie wypowiadam się na ten temat, ale widzę, co się dzieje. Coraz bardziej mi się to nie podoba. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że złamię swoje zasady i skończę z dyplomacją. Uważam, że bardzo dużo jest tego w ostatnim czasie i to nie tylko mówię o swojej drużynie, ale też o innych. Nie mam na to wpływu, muszę zaakceptować, ale nie mogę powiedzieć, że nic się nie dzieje, że jestem zadowolony - mówił Siemieniec nie kryjąc emocji.
Na pomeczowej konferencji kontynuował temat.
- Powiedziałem sędziom, że w sytuacji z Dieguezem był to rzut karny. Ale takiej zażartej dyskusji by nie było, gdybyśmy wykorzystali swoje sytuacje. Czasami w tym sporcie decyzje sędziowskie mają wpływ na wynik, tego nie zmienimy, a wiemy, co się wydarzyło w tym sezonie. Pewne rzeczy się nawarstwiły, to się dzieje za często, a mamy ponad 50 spotkań i choć należę do osób spokojnych, to ten sezon ma wiele meczów i mnie też to kosztuje wiele nerwów. Rozmawiam z sędziami, tłumaczymy sobie swoje stanowiska. Jest to dla mnie uczciwe, ale nie zawsze się z nimi zgadzam - mówił trener.
Siemieniec, znany z olimpijskiego wręcz spokoju oraz empatii wobec sędziów, nie wytrzymał, kiedy w ostatnich minutach gry sędzia Jarosław Przybył nie podyktował jedenastki po tym jak Josema we własnym polu karnym huknął łokciem w plecy Adriana Diegueza. Zdaniem sędziowskich ekspertów (Adama Lyczmańskiego i Rafała Rostkowskiego) sytuacja powinna zakończyć się karnym. I zarówno Przybył jak i pracujący na VAR sędziowie nie mogli tego przeoczyć. Od razu rozpoczęła się dyskusja który klub w polskiej lidze jest najbardziej pokrzywdzony po decyzjach sędziów. Z wyliczeń portalu "Weszło" wynika, że w ostatnich kolejkach najbardziej poszkodowana jest właśnie Jagiellonia, która dodatkowo walczy z plagą kontuzji i narastającym wyczerpaniem sezonem (niektórzy zawodnicy rozegrali już po 53 mecze).
W ostatnich pięciu spotkaniach z udziałem Jagiellonii w czterech sędziowie popełnili mniej lub bardziej oczywiste błędy. W trzech w ich wyniku Jaga straciła punkty, a w jednym zyskała. Poza wspominanym już meczem z Górnikiem Zabrze, w meczu z Piastem Gliwice ekipa ze Śląska zdobyła gola po faulu na graczy Jagi. Podobnie było z golem wyrównującym strzelonym przez Koronę w Kielcach. W żadnej z tych sytuacji sędziom nie pomógł VAR. I choć w meczu z Legią Jagiellonia nie została ukarana rzutem karnym za faul na Ilii Szkurinie to w sumie żółto-czerwoni - wedle wyliczeń Weszło - mieliby sześć punktów więcej, gdyby decyzje sędziów były optymalne. Oto wyliczenia za portalem Weszło:
"Piast Gliwice — gol na 1:1 pada po akcji, która zaczęła się faulem na Jarosławie Kubickim. -2 punkty
Legia Warszawa — brak karnego za faul na Ilji Szkurinie. +2 punkty
Korona Kielce — gol na 1:1 po faulu na Norbercie Wojtuszku, który został zdzielony w twarz przez rywala.
Górnik Zabrze — brak rzutu karnego za faul na Adrianie Dieguezie. -2 punkty".
Z kolei wedle portalu Goal.pl podsumowującego ostatnie 6 kolejek skutki wątpliwych decyzji sędziowskich w klubach z czołowej piątki wpłynęły na tabelę następująco:
"Pogoń +1
Legia +1
Lech -2
Raków -3
Jagiellonia -6?
Niezależnie jak to liczyć trudno nie zauważyć, że o błędach polskich arbitrów jest coraz głośniej mimo tego, że mogą oni korzystać z pełni z VAR. Krytycy podkreślają, że polscy sędziowie zaliczają regres formy i częściej głośno bywa o ich przy okazji różnych skandali (przemoc domowa jednego z zawodowców i alkoholowe ekscesy dwóch innych), a i najwybitniejszy z naszych arbitrów Szymon Marciniak ma coraz więcej krytyków na scenie europejskiej. I jego reputacja zaczyna zmierzać bardziej w stronę kontrowersyjnego arbitra Howarda Webba niż omylnego, ale utrzymującego charyzmę Pierluigi Colliny. O polskich sędziach było głośno w poprzednich latach, że rozmieniali się na drobne sędziując różne ważne mecze w ligach europejskich i azjatyckich przez co bywali mocno przemęczeni (i w tym upatrywano przyczyn ich pomyłek). Obecnie przestali tak często udzielać się za granicami Polski, ale krytycy podkreślają, że w polskiej lidze sędziują w weekend po 2-3 mecze (łącząc pracę na boisku i na VAR) i nadal nie mają wystarczająco dużo czasu na wypoczynek. Jeszcze inni dopatrują się tutaj spiskowych teorii, w myśl której kosztem Jagiellonii preferowane są niektóre kluby.
Naprawdę trudno w sposób wiarygodny wskazać jednoznaczną przyczynę takiego obrotu zdarzeń. Faktem jest, że Jagiellonia walczy poza kryzysem formy także ze skutkami decyzji sędziowskich. A te mogą być bardzo bolesne dla przyszłości klubu: utrata miejsca na podium i szans na grę w europejskich pucharach to straty finansowe liczone w milionach złotych. Zwłaszcza, że jeszcze wcześniej Jagiellonia odpadła z Pucharu Polski w sytuacji, kiedy nawet władze Kolegium Sędziów przyznały, że mimo wsparcia VAR błąd sędziów skrzywdził Jagiellonię.
Na pewno nie jest to najlepsza reklama dla polskiego futbolu, gdy wątpliwości co do sędziowskich decyzji stają się jednym z najgłośniejszych tematów do dyskusji na finiszu rozgrywek. Niezależnie od tego jak bardzo krytycznie na postawę Jagiellonii patrzy trener Adrian Siemieniec, kibice i eksperci cytowane powyżej wypowiedzi, wyliczenia i opinie to dowód, że ten temat zaczyna nadawać ton rozmowom o końcówce rozgrywek polskiej ekstraklasy. A to naprawdę bardzo, bardzo niedobrze.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie