
Takiego meczu w Białymstoku jeszcze nie było - zapowiadał trener Adrian Siemieniec przed czwartkowym meczem Ligi Konferencji. Słowa okazały się prorocze: to był mecz historyczny i chociaż Jagiellonia odpadła z dalszych rozgrywek to rozegrała najlepszy mecz w tym roku wykazując swój słynny charakter. Momentami dominowała nad rywalami czyli naszpikowanym gwiazdami Real Betis Sewilla, który jak równy z równym walczy z czołówką jednej z najlepszych lig świata - hiszpańskiej La Liga. Fantastyczna była też oprawa tego meczu, która obejmowała cały stadion z kartoniadą z hasłem "Never give up", czyli "nigdy się nie poddawaj". I Jagiellonia się nie poddała!
To był naprawdę wyjątkowy wieczór. Pełen ludzi stadion (20 003 widzów), żółto-czerwoni walczący o każdy metr boiska i o każdą piłkę, ogłuszający doping i walka z faworytem jak równy z równym. Mistrz Polski godnie pożegnał się z europejskimi pucharami. Wynik: czyli remis 1:1 z golami Cedrica Bakambu dla gości i Darko Churlinova dla naszej Jagi, to rezultat, który napawa optymizmem, choć oczywiście pozostawia nutkę żalu pożegnania z Ligą Konferencji.
Białostoczanie zaczęli ten mecz naprawdę z wielką determinacją. Już od pierwszego gwizdka sędziego Clementa Turpina na boisku była akcja za akcją, pressing i odważne ataki. Jagiellonia, nieustraszenie rzuciła się na rywala z La Liga. Niestety, wciąż brakowało tego ostatniego, precyzyjnego podania czy strzału, ale sama postawa zespołu zasługiwała na najwyższe uznanie. A ten doping z trybun! Stadion pulsował energią, a w doliczonym czasie pierwszej połowy zadrżały fundamenty, gdy Hansen wpakował piłkę do siatki. Szkoda, że VAR brutalnie zweryfikował tę radość. Ale po kolei.
Już w 13 sekundzie Jaga bardzo groźnie zaatakowała: Jarosław Kubicki dostał piłkę na głowę i minimalnie spudłował. Kilkadziesiąt sekund później Real odpowiedział groźnym strzałem Antony'ego, ale Sławomir Abramowicz popisał się kapitalną interwencją. Kilka minut później z dystansu strzelał niecelnie Lo Celso, a Jagiellonia odpowiedziała wyjątkowo groźną akcją zakończoną doskonałym podaniem Darko Churlinova wzdłuż bramki. Niestety piłki nie przejął żaden z Jagiellończyków, którzy trafiając ją mieliby przed sobą praktycznie pustą bramkę. Najbliżej tego był Kristoffer Hansen. Białostoczanie narzucili imponujące tempo gry, odbierali piłkę i atakowali, atakowali, atakowali. Niestety brakowało dokładnośći albo końcowego podania lub strzału. Już w doliczonym czasie gry trybuny poderwały się z okrzykiem, kiedy Hansen wpakował piłkę do bramki Realu. Kilkadziesiąt sekund później okazało się, że weryfikacja VAR wykazała, że Joao Moutinho chwilę przed strzałem Hansena był na spalonym i gol nie został uznany.
Po przerwie Jagiellonia dalej atakowało, a Real odpowiadał bardzo groźnymi atakami. W 63 minucie znakomitą okazję mieli białostoczanie. W ogromnym zamieszaniu przed bramką gości piłka była na raty wybijana przez Hiszpanów, a Jadze zabrakło precyzji aby to wykorzystać. W 73 minucie na chwilę przycisnęli goście: pierwszy strzał Cedrica Bakambu był minimalnie niecelny, ale w 78 minucie ten sam gracz dostał piłkę między dwójkę defensorów żółto-czerwonych i pokonał Abramowicza. Odpowiedź Jagi była niemal natychmiastowa. Trzy minuty później indywidualną akcją popisał się Churlinov, który trochę na raty pokonał golkipera Betisu. Faworyci odpowiedzieli kolejną groźną akcją, w której znowu błysnął Abramowicz, który obronił sytuację sam na sam z Bakambu.
Końcówka była nerwowa, z odwołanym rzutem karnym dla Betisu po interwencji VAR. Ostatecznie remis pieczętuje pożegnanie Jagiellonii z europejskimi pucharami, ale z jakim honorem! Trener Adrian Siemieniec i jego podopieczni mogą być dumni z tego występu. Pokazali, że w Białymstoku rodzi się drużyna z charakterem, która potrafi walczyć z najlepszymi.
-Teraz zostało nam sześć meczów w ekstraklasie. Aż dziwnie się czuję, nie wiem co robić w tym tygodniu, tyle tych treningów i tylko sześć meczów nam zostało. Mamy coś jeszcze do zrobienia i musimy teraz nastawić nasze głowy na to, żeby z tych sześciu meczów wycisnąć "maksa", bo jeszcze możemy w lidze namieszać - podsumował na pomeczowej konferencji Adrian Siemieniec.
Jagiellonia Białystok - Real Betis 1:1 (0:0). Bramki: Darko Churlinov 81 - Cedric Bakambu 78. Żółte kartki: Jesus Imaz, Darko Churlinov i Tomas Silva (Jagiellonia Białystok), Antony Youssouf Sabaly (Real Betis). Sędziował: Clement Turpin. Widzów: 20 003.
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Norbert Wojtuszek, Mateusz Skrzypczak, Enzo Ebosse, Joao Moutinho - Darko Churlinov (90 Miki Villar), Taras Romanczuk, Jarosław Kubicki (71 Tomas Silva), Jesus Imaz, Kristoffer Hansen (79 Oskar Pietuszewski) - Afimico Pululu (79 Lamine Diaby-Fadiga)
Real : Fran Vieites - Youssouf Sabaly, Marc Bartra, Natan, Ricardo Rodriguez (26' Romain Perraud) - Antony (82 Abde Ezzalzouli), Pablo Fornals (71 Johnny Cardoso), Sergi Altimira, Giovani Lo Celso (82 Isco), Jesus Rodriguez (71 Aitor Ruibal) - Cedric Bakambu.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie