
Wygrana w Częstochowie mocno poprawiła nastroje w białostockiej ekipie. Zwycięstwo żółto-czerwonych przy niedzielnej wygranej Lecha w Warszawie z Legią sprawiło, że zmienił się lider ekstraklasy. Kolojrz awansował na pierwsze miejsce wyprzedzając Legię. Białostoczanie - po przegranej Pogoni Szczecin - mają 6 oczek przewagi nad szczecińskim teamem. Pogoń ma jednak w zapasie zaległy mecz z Motorem Lublin.
Zadowolenia nie krył Cezary Polak, który udanie zastąpił pauzującego za kartki Joao Moutinho.
- To dla nas bardzo istotna wygrana pod kątem walki o podium. Trzeba się cieszyć i zbudować serię, bo trzeba powiedzieć, że dzisiaj zaczynamy dobrą passę. Można powiedzieć, że dobrze pokazaliśmy się i wygraliśmy jako drużyna, bo w takim gorszym czasie najgorzej wyglądają głowy, a my pokazalismy jakość. Trener decyduje, zawsze kiedy dostaję szansę daję z siebie wszystko i mam nadzieję, że dzisiaj było to widać. Wygraliśmy i jesteśmy bardzo szczęśliwi - powiedział Polak.
Obrońca potwierdził, że Jagiellonii pomogło wygrać ten mecz dodając, że choć końcówka meczu była pod presją, a Raków mocno naciskał,
- Ja od naszych liderów, jak Taras czy Jesus, czułem duży spokój, co też pomogło nam w utrzymaniu prowadzenia. Dalej walczymy o mistrza. Patrzymy na siebie, chcemy wygrać te dwa pozostałe mecze, a co to da, to już zobaczymy na koniec rozgrywek - podsumował Polak.
Trener Adrian Siemieniec po meczu nie krył satysfakcji, choć wcale nie prezentował hurraoptymizmu.
- Finalnie opłaciła się wiara w uczciwą pracuję na boisku na swoje punkty, zachowanie ważnych dla nas wartości, takich jak determinacja, poświęcenie, zaangażowanie. Dzisiaj kluczowe było dla mnie, co też powiedziałem zespołowi, że na boisku widziałem nie 11 graczy, a drużynę. Dlatego też wygraliśmy. Nie ma co ukrywać, że okoliczności tego spotkania były dla nas bardzo dobre. Śledząc nasze występy wiadomo, jakie były okoliczności wcześniejszych meczów. Tak w piłce po prostu jest. Trzeba wierzyć, że w końcu los odda - podsumował Siemieniec.
W trakcie meczu skandalicznie zachowali się sympatycy Rakowa. Po pierwszym golu Afimico Pululu z trybun dało się słyszeć naśladowanie odgłosów wydawanych przez małpy, co miało wydźwięk rasistowski.
- W tym meczu słyszałem trochę takich krzyków jeszcze zanim wykonałem rzut karny. W tamtym momencie nie zwracałem jednak na nie uwagi. W tym sensie, iż uznałem, że chcą mnie wyprowadzić z równowagi, zdestabilizować, przed uderzeniem. Oczywiście, uważam to za coś bardzo złego. A po strzeleniu gola wykonałem gest celebrujący, żeby im pokazać, że słyszałem te krzyki - powiedział Pululu po meczu.
Klub odciął się od skandalicznego zachowania trybun.
"Stanowczo potępiamy wszelkie przejawy rasizmu na naszym stadionie. Tego typu zachowania są całkowicie sprzeczne z wartościami, które wyznajemy jako klub. Nagranie upublicznione w mediach społecznościowych dokumentuje incydent wywołany przez niewielką grupę osób. Nie zmienia to faktu, że takich zachowań nie akceptujemy i nigdy nie będziemy tolerować. Pragniemy szczerze przeprosić Afimico Pululu za ten karygodny incydent. Podejmujemy również natychmiastowe działania, by zidentyfikować sprawców i wyciągnąć konsekwencje."
Afimico po meczu nie krył zadowolenia, że dwukrotnie wpisał się na listę strzelców po dość długiej przerwie w ekstraklasie.
- Czasem w życiu napastnika pojawi się taki moment przestoju, tak po prostu jest. Nie ma co jednak nakładać na siebie zbyt dużo presji. Wiele rozmawiałem na ten temat z trenerem. Jestem wdzięczny za zaufanie. Dzisiaj zdobyłem dwie bramki, pomogłem zespołowi, jestem szczęśliwy. Co czułem przy rzucie karnym? Byłem pewny siebie. Trenuje ten aspekt codziennie z Abramem, Bartkiem Żynelem oraz Maxem. Dlatego dla mnie większą presją są próby przeciwko nim, ponieważ znają mnie bardzo dobrze. Nie czułem presji. Wiedziałem, że podejdę do tej piłki i strzelę gola. To część piłki nożnej. Gdybym miał strzelać jeszcze raz to jeszcze raz bym trafił. Dla mnie osobiście był to pewien rewanż, ponieważ mój pierwszy mecz w Jagiellonii to porażka z Rakowem 0:3 w poprzednim sezonie. To oczywiście nie jest miłe wspomnienie, ale z drugiej strony przypomina mi jaką drogę przeszliśmy.- podsumował Afi.
Mateusz Skrzypczak też nie krył radości mówiąc, że... czuł wsparcie nie tylko kibiców Jagi ale także Lecha.
- Co do telefonów z Poznania to jeszcze nie wiem ile przyszło sms-ów po końcowym gwizdku, ponieważ nie dotykałem jeszcze telefonu. Niemniej dzisiaj przez cały dzień ktoś dzwonił i życzył powodzenia, trzymał kciuki. Myślę, że Poznań był wyludniony, a wszyscy oglądali Jagiellonię i nam kibicowali. Mam wrażenie, że łatwiej nam się gra z drużynami, które chcą atakować, grają odważnie. Te mecze są fajne do oglądania, dobrze się w nich gra. Raków to naprawdę dobra drużyna, która jest świetnie zorganizowana. Wykorzystaliśmy jednak swoje momenty. Wielkie mecze to jest coś, na co czeka każdy piłkarz. Dzisiaj był właśnie taki mecz - powiedział białostocki obrońca.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie