
To było widowisko jakie chciałoby się oglądać bez końca. Jeżeli początek zwiastuje to jak będzie koniec tej rundy to niech tak będzie. Inauguracja piłkarska rundy wiosennej wypadła w stolicy Podlasia po prostu fantastycznie. Zaczęło się od popisu kibiców, którzy naprawdę świetnie zaczęli od apelu pod miejskim Ratuszem. Na plac przy Rynku Kościuszki dołączały kolejne ekipy z białostockich dzielnic i różnych miejscowości. Był pełen przekrój wiekowy: od kilkuletnich dzieci, młodzież po emerytów. A potem wszyscy tłumnie ruszyli na Chorten Arena. A tam piłkarze w historycznych strojach przygotowanych specjalnie na Święto Ultry wpadli na boisko, złoili skórę Radomiakowi i podeszli do trybun cieszyć się z kibicami. Bajka nie? Żółto-czerwone czary.
Jako pierwsi Święto Ultry rozpoczęli kibice. Zaczęli pojawiać się w okolicach Rynku Kościuszki grubo przed południem. Część wybrała się jeszcze wspólnie na wczesny obiad w okolicznych restauracjach i barach. Zbliżając się do centrum widać było na sąsiadujących uliczkach mnóstwo ludzi w żółto-czerwonych barwach. Szły grupki znajomych, rodziny z dziećmi, emeryci i starsi panowie z siwizną na skroniach. Pojawili się też niepełnosprawni kibice na wózkach oraz mnóstwo pań (niektóre w żółto-czerwonych strojach ludowych). Stanęli wokół planu i czekali na pojawienie się kolejnych ekip. Przymaszerowali zwartą grupą kibice z Bielska Podlaskiego, Sokółki, Czarnej Białostockiej. Z flagami i transparentem przyszli fani z Zielonych Wzgórz, Nowego Miasta, Bema. Pojawiły się transparenty przypominające kibiców, którzy już odeszli z tego świata. A potem zorganizowany doping zaczął prowadzić gniazdowy z głośnikiem, pojawił się bęben, flagi i przyśpiewki. I głośny, gorący doping pełen pasji. Trwało to kilkanaście minut. A potem kilkutysięczna grupa pomaszerowała Suraską, Skłodowską, Legionową, Kaczorowskiego i Wiejską na Stadion Miejski.
- Zawsze siadamy na Ultrze. Całą rodziną. Zaczął tradycję dziadek, potem my, a teraz chodzą z nami nasze dzieci. Razem z koleżankami siadamy nie na sektorze rodzinnym ale na Ultrze. Dlaczego? Tam jest prawdziwa atmosfera, jest bezpiecznie i czuje się, że kibicujemy naprawdę - mówiły spotkanie panie, które przyszły na Święto Ultry z dziećmi.
Zresztą najmłodszych było naprawdę sporo. Podziw budziły kilkuletnie dzieciaki na ramionach ojców w żółto-czerwonych barwach i z żółto-czerwonymi wężami-zabawkami śpiewali "O Jagiellonio, klubie nasz".
Przed meczem i w jego trakcie na Ultrze pojawiło się kilka efektownych sektorówek z "Ultrą" i "Rycerzami" oraz transparentem "Jagiellończycy. Dynastia Wojowników". Było głośno, żółto-czerwono i bezpiecznie. A piłkarze zadbali o to, aby kibicom nie brakowało powodów do radości i dostroili się grą do atmosfery. Początek meczu był istnym wejściem smoka - po 11 minutach Jagiellonia już w zasadzie rozstrzygnęła ten mecz prowadząc 3:0. Potem cofnęła się i cierpiała pozwalając rywalom atakować. A przed przerwą zadała jeszcze dwa ciosy i było 5:0! W końcówce kiedy trener Adrian Siemieniec wpuścił rezerwowych i białostockim defensorom brakowało czasem dokładności pomagało szczęście, gdy piłka zamiast do bramki Sławomira Abramowicza trafiła w słupek jego bramki.
O tym jak ważna była atmosfera i jaki miała wpływ na widowisko mówił Leon Flach, dla którego było to pierwsze spotkanie z białostocką publicznością.
- Kiedy wyszliśmy na rozgrzewkę, kiedy zobaczyłem kibiców, poczułem atmosferę stadionu... To trudne do opisania, nie spodziewałem się tego. Dzisiejszy rezultat jest wynikiem starań całego zespołu. Poza pięcioma zdobytymi bramkami zachowaliśmy też czyste konto, a to bardzo ważne. Dobrze wyglądaliśmy jako drużyna - mówił amerykański pomocnik z niemieckim paszportem.
Flach dobrze wypadł w ekipie żółto-czerwonych i podkreślał, że był to naprawdę świetny dzień dla niego.
- Świetny dzień, fenomenalny mecz, wszystko wyszło idealnie. Przyjemnością była możliwość rozegrania pełnego spotkania przed taką publicznością. Przyszedłem tutaj, żeby pomóc drużynie, nie ma znaczenia na jakiej pozycji. Czasem kiedy jesteś nowy w drużynie potrzebujesz trochę czasu. Byłem gotowy realizować założenia trenera. Jestem wdzięczny za możliwość gry w wyjściowym składzie. To świetne doświadczenie, cieszyłem się każdą chwilą - mówił Flach dziennikarzowi z klubowej strony internetowej Jagi.
Postawę kibiców docenił też Adrian Siemieniec. Młody trener mówił o kibicach w samych superlatywach.
- Dziękuję Kibicom za atmosferę, którą dzisiaj stworzyli, oraz za bardzo dobrą frekwencję. Życzę im także wszystkiego najlepszego z okazji Święta ULTRY. Cieszę się, że stanęliśmy na wysokości zadanie i nie zepsuliśmy im tego święta, a byliśmy jego fajną częścią - mówił po meczu szkoleniowiec. A wtórował mu Joao Moutinho. Boczny obrońca Jagi, który gra już jakiś czas w Jagiellonii nie krył uznania dla kibiców, chociaż widział już kilka naprawdę udanych opraw i dopingów, które przygotowali fani.
- Zwycięstwo 5:0 zawsze podbudowuje, zwłaszcza odniesione przy tak wypełnionym stadionie, jak podczas dzisiejszego meczu. Cieszę się z kompletu punktów. Co do atmosfery na trybunach, to dzisiejsza była dla nas bonusem. Oczywiście dla nas każdy mecz jest taki sam, mamy ten sam cel, czyli zwycięstwo, niezależnie od okoliczności. Niemniej wygrana w takim rozmiarze w taki dzień jest czymś wyjątkowym - powiedział Moutinho.
Białostoczanie udanie zaczęli rundę, ale naprawdę trudne mecze są jeszcze przed nimi. Wbrew pozorom za tydzień w Mielcu wcale nie czeka ich spacerek. Stal - choć to nie ligowy potentat u siebie potrafi sprawić kłopoty każdemu rywalowi. Jagiellonia na tle bardzo przeciętnego Radomiaka wypadła nieźle, ale rywal - mimo swoich słabości - kilka razy zagroził bramce żółto-czerwonych. Mecze z Baćka Topola w Lidze Konferencji czy też pucharowe i ligowe z Legią Warszawa będą rywalizacją na zupełnie innym poziomie i nawet uskrzydlający doping dwunastego zawodnika jakim jest białostocka publiczność może nie być wystarczająca gdy zabraknie jakości na boisku. I fakt, że Legia piłkarską wiosnę zaczęła źle, bo od domowego remisu z Koroną Kielce nie sprawia, że Jagiellonię czekać będzie łatwiejsze zadanie. Dlatego cieszmy się chwilą, świętujmy wygraną i uzbrójmy się w cierpliwość, bo to będzie trudny luty.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie