Reklama

Jagiellonia po Wrocławiu. Pogrzebowe widowisko bez tragedii (WIDEO)

Jeszcze raz wracamy do podsumowania piątkowego meczu Jagiellonii we Wrocławiu. Ten mecz odbywał się w pogrzebowej atmosferze: kibice przyszli ubrani na czarno, pirotechnika była na czarno i transparent też miał czarny przekaz „Nic nie może przecież wiecznie trwać”, a później „Chyba że nasz fanatyzm ku*wa jego mać”. Przy okazji kibice wyrazili swoją opinię - niepiękną - o włodarzach klubu i prezydencie Wrocławia Jacku Sutryku. A Jagiellonia? Zawodnicy dostosowali się tempem gry prezentując konduktowe granie.

Dlaczego konduktowe? Bo tempo tego meczu nie było powalające, podobnie jak i poziom. Białostoczanie byli w tym spotkaniu dziwnie spięci, elektryczni i tradycyjnie nieskuteczni. Marnowali setki pod bramką Śląska, a do tego stylu dostosowali się też miejscowi. Śląsk na pewno nie był najsłabszym zespołem jaki wiosną grał z Jagiellonią: walczył, atakował i wcale wielce nie ustępował umiejętnościami żółto-czerwonym. Jagiellonia dostosowała się do poziomu rywali, niestety. Niestety, bo wiadomo, że Jagiellończyków stać na dużo więcej. Ogólnie bardziej to była stypa na murawie niż radosny futbol. 

Jagiellonia przybliżyła się do upragnionych pucharów, choć o stylu w jaki to zrobiła warto zapomnieć. To ciekawe, że białostoczanie, gdy mierzą się z silnymi polskiej ligi (i nie tylko) to wznoszą się na wyżyny możliwości sprawiając spore problemy rywalom i sięgając po wygrane. A gdy przyjdzie im grać ze słabeuszem to próbują dorównać mu w nieporadności. Niestety tak samo skutecznie jak wcześniej stawiali czoła faworytom. Tak czy inaczej ten remis jest dla Dumy Podlasia prawie jak wygrana. Prawie, bo w sobotę Jagiellonia nic musi: wystarczy, że nie przegra z Pogonią. A szczecinianie w twierdzy Białystok muszą wyjść z siebie i dać ponad 100 procent, żeby załapać się do pucharów. Tyle, że gdyby Jaga wygrała ze zdegradowanym wcześniej Śląskiem byłoby już "po balu": miejsce w pucharach było pewne. A tak - nerwy będą do samego końca. 
Mecz oglądało się naprawdę ciężko i gdybym nie kibicował Jadze i zawodowo musiał sporządzać sprawozdanie z tego spotkania pewnie bym dobrowolnie się nie przymusił do obserwacji dość wątpliwego sportowo widowiska. Denerwujący był zwłaszcza Afimico Pululu, który uparł się chyba aby gole strzelać tylko z jedenastek. Kiedy miał setkę strzelał prosto w golkipera Śląska, kiedy miał przyspieszać zwalniał, kiedy trzeba było wolniej on był o krok za daleko.  

Jagiellończycy po meczu tradycyjnie nie kryli wkurzenia swoją niedyspozycją i brakiem wygranej obiecując solennie efektowne zakończenie sezonu z Pogonią Szczecin. Trzymamy za słowo! 

Przemysław Sarosiek 
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do