Reklama

Jagiellonia przed meczem z Cercle Brugge. Gdzie to można zobaczyć? (WIDEO)

W czwartek (6 marca, godz. 21.00) Jagiellonia na Chorten Arenie podejmie u siebie Cercle Brugge. Mecz na Stadionie Miejskim będzie pierwszą odsłoną dwumeczu w ramach 1/8 Ligi Konferencji. Rewanż żółto-czerwoni zagrają tydzień później w Brugge i tam rozstrzygną się losy awansu do ćwierćfinału Conference League. Duma Podlasia do tego spotkaniu przystąpi wzmocnieni mentalnie wygraną z GKS Katowice. Niezależnie od stylu, w jakim Jaga wygrała z ekipą ze Śląska to ważne są trzy punkty oraz fakt, że białostoczanie mogli zapomnieć o goryczy pucharowej przegranej z Legią Warszawa.

Jak przekazał trener Adrian Siemieniec Jagiellonia już po meczu Cracovią Kraków miała aż 9 chorych zawodników. Przeciw Legii kilku graczy wypadło ze składu, a paru następnych grało osłabionych po chorobie lub z infekcją. Dodatkowo piłkarze mogli czuć zmęczenie po ekspresowym tempie gier w lutym (rozegrali aż 7 spotkań) i początku marca (do reprezentacyjnej przerwy grają praktycznie co 3-4 dni). To częściowo wyjaśnia dlaczego zawodnicy z Białegostoku po godzinie gry zaczynają zachowywać się jak króliczki z reklamy baterii, którym pada zasilanie. Częściowo, bo to zapewne nie jedyny powód tego stanu rzeczy. 

GKS Katowice miał być trudnym sprawdzianem w wiosennym maratonie białostoczan. I takim właśnie bez wątpienia był. Dlatego styl, w jakim zostało odniesione zwycięstwo nie powoduje dzwonka alarmowego, a wynik pozwala na szybkie odzyskanie mentalnej równowagi, która mogła być zachwiana po wydarzeniach na Łazienkowskiej. W Jagiellonii w meczu przeciw Katowicom niewątpliwie na wielkie pochwały zasłużył Norbert Wojtuszek, który zastąpił na prawej obronie kontuzjowanego Michala Sacka. W środku obrony dobrze radzili sobie Mateusz Skrzypczak i Enzo Ebosse, ale lewa strona niestety była piętą achillesową. Cezary Polak nie dojeżdża w meczach z solidnymi rywalami i jeżeli Joao Moutinho nie wróci do zdrowia przed meczem z Belgami to nerwowość w defensywie mamy jak banku. 

Na szczęście na Belgów pełną dyspozycję powinien mieć kapitan czyli Taras Romanczuk. Zaznaczył swój powrót do podstawowego składu strzeleniem bardzo ważnej bramki. Była ważna, bo zadecydowała o zwycięstwie, ale była też pierwszym golem w tym sezonie, który Jagiellonia zdobyła po kornerze. To był ważny gol także dlatego, że przeciw katowiczanom nieco słabiej niż zazwyczaj radzili sobie Afimico Pululu i Jesus Imaz, którzy nie potrafili poradzić sobie z silnymi defensorami GKS-u. Młodzieńcza fantazja z kolei ponosiła często Oskara Pietuszewskiego, którego wyczyny kilka razy zdenerwowały starszych kolegów z zespołu. I choć trener Siemieniec powiedział, że nie jest w pełni zadowolony z jego występu i nie może być pewny miejsca w podstawowym składzie na kolejny mecz to przyznał też, że swoją postawą jednak potwierdził, że zasługuje na szansę. Zwłaszcza, że przy słabszej niż zwykle postawie Miki Villara to właśnie strona Pietuszewskiego sprawiała problemy gościom niedzielnego meczu. Ciekawe czy dostanie szansę w meczu przeciw Cercle. Wiele wskazuje, że do pełni zdrowia wraca Kristoffer Hansen i rywalizacja w zespole rośnie.

Mecz Jagiellonia - Cercle Brugge poprowadzi 45-letni grecki arbiter Anastassios Sidiropoulos, który ma swoim CV mecze młodzieżowych mistrzostw Europy, Ligi Narodów i Ligi Mistrzów. Sędziował też Polakom spotkania Austria - Polska (2019) i Czechy Polska (2023). Pomogać mu będą asystenci: Polychronis Kostaras i Lazaros Dimitriadis. Na arbitra technicznego wyznaczony został Alexandros Tsakalidis, a odpowiedzialni za system VAR będą Angelos Evangelou oraz Stefanos Koubarakis. Ten arbiter wydaje się zapewniać, że to nie jest postawa będzie zwracała uwagę kibiców. Zwłaszcza, że ostatnio żółto-czerwoni nie mają farta do sędziów. Kibice narzekali, że w Krakowie Daniel Stefański nie wyjął oczywistej czerwonej kartki dla rywala za faul na Silvie, na meczu z Legią były kontrowersje (pisaliśmy o nich TUTAJ https://ddb24.pl/artykul/legia--jagiellonia-n1678565 ). 

A nasi rywale czyli Cercle Brugge? Przyjadą do Białegostoku mając na koncie aż 6 spotkań z rzędu bez wygranej. Ostatnie zwycięstwo Groen en Zwart (zielono-czarni) odnieśli 18 stycznia z FCV Dender EH. Na dwie kolejki przed play-off w lidze mają tylko jeden punkt przewagi nad grupą spadkową. Od stycznia zespołem kieruje nowy trener Ferdinand Feldhofer, który przyszedł z gruzińskiego Dinama Tbilisi. Klub jest własnością rosyjskiego miliardera Dmitrija Rybołowlewa (tak jak AS Monaco, dla którego Cercle jest... jakby filią; często zawodnicy z francuskiego klubu grają na wypożyczeniu w tej drużynie). Bo też ten sezon jest dla Cercle wielkim rozczarowaniem. O ile w poprzednim sezonie mniej znany ligowiec z Brugge (większą renomą cieszy Club Brugge) zakończył na 4. lokacie to obecnie ma ledwo kwalifikuje się do grupy ekip, która po zakończeniu sezonu zasadniczego będzie grać w barażach. Ma jednak tyle samo punktów co Westerlo i brak punktów może zepchnąć Cercle do grupy drużyn broniących się przed spadkiem. A to byłoby ogromnym rozczarowaniem dla widzów. Cercle ma w rundzie zasadniczej trudny terminarz: gra derbowy mecz z Club Brugge (po meczu w Białymstoku), a potem ze słynnym Anderlechtem Bruksela (po rewanżowej grze w Brugge). Może się okazać, że dla rywali Jagiellonii to liga okaże się ważniejsza niż mecze 1/8 finału Ligi Konferencji. Belgowie w porównaniu do rundy jesiennej zaliczyli kilka bolesnych ubytków. Największą jest utrata Kevina Denkeya, który za 15,3 mln euro przeniósł się do amerykańskiego Cincinnati. Ten zawodnik był królem strzelców ligi belgijskiej w poprzednim sezonie (27 bramek), a w bieżącym strzelił dla belgijskiej ekipy aż 17 bramek. Dodatkowo klub stracił innego cennego zawodnika na skrzydle, a pozyskanie gracze ciągle jeszcze nie wpasowali się do drużyny. Klub co kilka lat transferuje młodzież, którą wcześniej pozyskuje i ogrywa w swoich barwach. Obecnie Cercle jest na kolejnym etapie przebudowy. Na razie pod wodzą trenera Feldhofera zespół zasłużenie ma opinię drużyny grającej twardo i często faulującej oraz potrafiącej murować dostęp do własnej bramki. Przy dobrych opiniach o grze defensywnej po odejściu Denkeya ofensywa Brugge nie cieszy się dobrą reputacją: zespół w tym roku rzadko zdobywa bramki. 

Klub ma też problemy z frekwencją. Na jego mecze chodzi przeciętnie po 5 tysięcy mieszkańców co przy 130 tysięcznym mieście nie wygląda imponująco. Większą widownię gromadzą mecze Club Brugge. Widok i doping 5 tysięcy fanów na 30-tysięcznym stadionie im. Jana Breydela (dzieli go Cercle właśnie z Club Brugge) nie pęta nóg rywalom, którzy mierzą się z tym zespołem. Cercle ma już doświadczenie w grze z polskimi zespołami. W tym sezonie w eliminacjach Ligi Konferencji ten zespół wygrało z Wisłą Kraków aż 6:1 na wyjeździe, aby przegrać 1:4 u siebie. 

Mecz Jagiellonia – Cercle Brugge zostanie rozegrany w czwartek (6 marca) o 21:00 na Chorten Arenie. Na mecz ciągle jeszcze są bilety, które klub sprzedaje za pośrednictwem internetu. Mecz będzie też transmitowany w Polsacie Sport 1, Polsacie Sport Premium 2 i w Polsat Box Go (stream). Rewanżowe spotkanie rozegrane zostanie 13 marca o 18:45 w Belgii. Jeżeli Jagiellonia awansuje do ćwierćfinału, to jej rywalem będzie zwycięzca dwumeczu Real Betis – Vitoria Guimaraes. 

Przemysław Sarosiek 
 

Aktualizacja: 05/03/2025 07:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do