
Reprezentacyjna przerwa niewiele poprawiła styl gry Jagiellonii. Żółto-czerwoni nawet po wzmocnieniach (Nemanja Mitrović) nie zaprezentowali imponującej dyspozycji. Białostoczanie ewidentnie są w przebudowie i poszukują swojego stylu - podobnie jak i gospodarze. Mecz okazał się słabiutkim widowiskiem i mógł zainteresować chyba tylko zagorzałych zwolenników obu drużyn.
Pierwsza połowa była koszmarnym widowiskiem. W sumie ciekawe sytuacje podbramkowe zdarzały się przeważnie po szkolnych błędach obrony i było ich jak na lekarstwo. Pierwszy groźny strzał na bramkę rywali oddała Jagiellonia w 11 minucie, ale Guti źle przymierzył głową. Niestety w 22 minucie najnowszy nabytek Jagi Mitrović (zastąpił w tym meczu Ivana Runje w środku pomocy) zachował się jak trampkarz. Najpierw zagapił się pozwalając rywalowi uciec, potem reklamował spalonego, a na koniec wyciął rywala we własnym polu karnym. Skończyło się "jedenastką" i golem Krzysztofa Piątka. W odpowiedzi Przemysław Frankowski z wdziękiem zmarnował setkę wypracowaną przez Novikovasa i Burligę. Chwilę potem ponownie błysnął Novikovas, który zwiódł rywala i w dobrej pozycji minimalnie przestrzelił. I na tym się emocje w I połowie skończyły.
A po przerwie z boiska nadal wiało nudą. Białostoczanie próbowali atakować, ale gra na kompletnie niewidocznego w tym meczu Sheridana nie prowadziła do niczego dobrego. Irlandczyk wraz z utratą brody stracił umiejętność znajdowania się w dobrych pozycjach, a skuteczności nie odzyskał. W 52 minucie Świderski był na idealnej pozycji, ale w ostatniej chwili podanie Novikovasa przeciął Helik.
Im bliżej było końca meczu tym bardziej Cracovia ograniczała się do pilnowania własnej bramki. Pasy w II połowie rzadko przekraczały z piłką linię środkową i praktycznie nie zagrażały bramce strzeżonej przez Damiana Węglarza. Za to Jagiellonia miała coraz większą przewagę, z której kompletnie nic nie wynikało. Na domiar złego po godzinie gry trener Ireneusz Mamrot zdjął z boiska najlepszego jagiellończyka: Arvidasa Novikovasa zastępując go Fedorem Ćernychem. Zejście Litwina jakby podcięło skrzydła białostoczanom: zwolnili tempo a ich ataki stawały się coraz wolniejsze i pozbawione wiary. Wykorzystała to Cracovia konstruując groźne kontrataki. Na szczęście gospodarze też mieli źle nastawione celowniki.
Dopiero w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry szczęście wreszcie uśmiechnęło się do żółto-czerwonych. Wprowadzony w II połowie Piotr Wlazło po zamieszaniu precyzyjnie strzelił tuż zza linii pola karnego i wyrównał wynik meczu. Białostoczanie uskrzydleni golem w ruszyli do szturmu w doliczonym czasie gry. Przypomniał o sobie kompletnie niewidoczny w tym meczu Sheridan, który najpierw spudłował po strzale głową, a potem pogubił się w sytuacji sam na sam z Grzegorzem Sandomierskim. Chwilę przed ostatnim gwizdkiem szansę na gola zmarnował Taras Romanczuk i spotkanie zakończyło się ostatecznie remisem.
Remis w Krakowie powinien cieszyć, bo Jagiellonia ostatnio miała problemy z punktowaniem. Forma i postawa ekipy cieszą znacznie mniej, bo Cracovia w sobotni wieczór była zespołem, który można i trzeba było pokonać.
Cracovia Kraków - Jagiellonia Białystok 1:1 (1:0).
Bramka: Piątek 23-karny - Wlazło 89. Żółte kartki: Świderski, Burliga, Grzyb (Jagiellonia), Kanach (Cracovia). Sędziował: Paweł Gil (Lublin).
Cracovia: Sandomierski - Fink, Helik, Dytiajew, Pestka (46 Siplak) - Wójcicki, Deja, Dimun (80 Kanach), Wdowiak - Hernandez (67 Steblecki) - Piątek.
Jagiellonia: Węglarz - Burliga, Mitrović, Guti, Tomasik - Grzyb (81 Wlazło), Romanczuk - Frankowski, Świderski (69 Sekulski), Novikovas (60 Ćernych) - Sheridan.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: sxc.hu)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie