Reklama

Kierowca na polskich drogach

Wyprzedzanie na podwójnej ciągłej, wciskanie się na chama przed maskę i obowiązkowo jazda na czerwonym świetle. Takie rzeczy można śmiało zaobserwować na dowolnym skrzyżowaniu w Białymstoku.

Wystarczyła godzina podglądania kierowców i nogi stały się miękkie jak wata. Gdyby w pobliżu stała policja, kierowcy zapewne byliby ostrożniejsi. Gdyby policja stała nieopodal nieoznakowanym radiowozem budżet państwa wzbogaciłby się o kary z mandatów. Kierowcy mimo ostrzeżeń i licznych doniesień o wypadkach drogowych nadal uważają się za panów szos. A tak nie jest. Na naszych oczach na ulicy Legionowej o mało nie została potrącona młoda dziewczyna. Jeden samochód zatrzymał się, by mogła przejść przez przejście, inny w tym czasie przejechał tuż obok przerażonej kobiety. Kierowca nawet nie pomyślał, że właśnie ktoś przechodzi.

Na nowo wyremontowanym odcinku Sienkiewicza kierowcy gubią się na pasach. Wjeżdżają na bus pas i zjeżdżają w niedozwolonych miejscach. Przejeżdżanie na czerwonym świetle jest w zasadzie nagminne i nie ma przy tym znaczenia czy kierujący ma rejestrację białostocką czy też przyjechał z okolic. Przy dojeździe do nieco bardziej zatłoczonych miejsc widać już zdenerwowanie i wciskanie się prawie na lakier, aby tylko być te pięć metrów wcześniej.

Nawet o włączeniu kierunkowskazu nie każdy pamięta, choć niewymagająca skomplikowanej operacji czynność znacznie ułatwia poruszanie się wszystkim uczestnikom ruchu. Nadal wielu kierowców wrzuca migacz tuż przed skrętem lub nawet na skręcie, co może zmylić jadący za nim pojazd. Z naszych obserwacji wynika, że niektórym przydałby się kurs doszkalający z nauki jazdy, bo z kultury zachowania się na jezdni, na pewno.

Cezarion/ Foto: BI-FOTO
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do