
Cała wspaniała Trójca obsady leśnictwa Krużganki, siedziała w kancelarii i debatowała nad ukazem ministra dotyczącym liczenia dzików. To znaczy stażysta Romuś pokazywał jedynie na migi co sądzi o ministerialnych pomysłach, bo usta miał pełne izolacji ze starego kabla, który znalazł na podwórku.
Leśniczy Zdzisio z podleśniczym nie przebierali za to w słowach. Gdyby minister miał podsłuchy w kancelariach, to zapewne podał by się do dymisji, albo sam policzył w ramach pokuty wszystkie kuny i wiewiórki w kraju, słysząc jakie „wyrażanse” lecą pod jego adresem.
- Hamuj się Dzidek! – zawołała zza ściany tubalnym głosem małżonka leśniczego, rosła i postawna Kaszubka – To najlepszy minister, jakiegoście mieli!
- Znalazła się ekspertka od „hjuman resors”! – wypalił leśniczy Zdzisio – Jakby Wajrak zaczął chodzić do kościoła, a Puszczę Białowieską bronił pod znakiem krzyża, łażąc tam z pięcioma kapelanami, to jego byś uznała go za najlepszego ekologa, jakiego Polska miała! A przez tego (tu padło wiele nieładnych epitetów), będę durnia walał po łąkach i polach, żeby policzyć niepoliczalne! Tu i teraz mogę te dziki temu (tu padło jeszcze więcej epitetów, bardzo nieładnych) porachować, z równą dokładnością, czerpiąc wszystkie niezbędne dane, z najświętszej skarbnicy wiedzy leśnej, z tego oto tu sufitu!
I tu padło jeszcze więcej epitetów, ale takich, że nawet Romuś przestał żuć izolację.
- Jesteś cham i prostak – zahuczała małżonka – Minister występuje w moim radio, więc wie co mówi! Tobie się, durniu stary, nie chce ruszyć czterech liter z fotela, bo wolisz siedzieć w kancelarii i żłopać kawę!
- Głupia jesteś babo i ciemna, a pokłady twej nieświadomości niezmierzone – splunął fusami leśniczy Zdzisio – Dziki to nie manifestacja KOD-u, która łazi główną arterią miasta stołecznego, nie ukrywa się po krzakach, nie kluczy po ostępach, nie chowa się w kukurydzianych zagajnikach, a mimo to nikt jej dokładnie policzyć nie zdołał. Skoro nie można policzyć ludzi na ulicy, to co dopiero z dzikami po lasach i łąkach?
I tu padło takie mrowie epitetów, określających pana ministra, że ten położyłby się do grobu, gdyby je usłyszał.
- Powinna policja liczyć – wtrącił podleśniczy – Oni zawsze wiedza najdokładniej i najlepiej. Tylko mogliby mieć problemy z odróżnieniem dzika od jelenia. Przecież wielu z nich jest z miasta, a na polu kukurydzy, te gatunki są do siebie łudząco podobne.
Romuś na migi dał do zrozumienia, że on potrafi liczyć jedynie do pięciu, a i to powoli i z błędami, więc do ogólnopolskiej inwentaryzacji trzody leśnej, nadaje się dokładnie tak, jak Adolf Hitler na pielęgniarkę. I że najłatwiej byłoby wszystkie wystrzelać, a potem policzyć.
(http://lecawiory.blog.pl/2016/10/09/kto-policzy-w-lesie-dzika/ Foto: pixabay.com/ wild-pigs)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie