- Skąd się w ludziach to bierze?- zapytał podleśniczy.
- Ale co?- zapytał leśniczy Zdzisio.
Cała trójka leśników z leśnictwa Krużganki, leżała na leśnej polanie, uzupełniając rozmaite elektrolity, jakich domagały się ich organizmy, zmęczone forsownym marszem (udało im się pokonać jakieś pół kilometra od auta).
- To, że jak już zajmą odpowiednio wysoki stołek, palma im odpierdala na całego. A już w ogóle u nas, w trwałym, zrównoważonym i wielofunkcyjnym leśnictwie.
- Tyle razy powtarzałem, że nikt mądry na stołki nie pcha się- machnął ręką leśniczy- Coś w głowie ma się pokołocone i to zdrowo, żeby pchać się wyżej niż dupsko pozwala. Styki nie stykają. Albo występuje nadprzewodnictwo w mózgu. A na stołku charakteropatie i dewiacje ujawniają się najszybciej.
Tu do dyskusji włączył się Romuś, który do tej pory liczył mrówki ćmawe przechadzające się swoim szlakiem. Za pomocą dzikich gestów i ni to smarknięć, ni to chrząknięć, dał do zrozumienia, że przez leśniczego przemawia czysta zawiść i zazdrość, albo że nie posiada ambicji żeby wziąć odpowiedzialność co najmniej nadleśniczego.
- Tak, tak Romuś- pokiwał głową leśniczy- Wiadomo, że twój stołek gdzieś tam czeka, jak to na każdego pociotka, ale właśnie twój przykład pokazuje dokładnie, że trzeba mieć coś z głową, żeby chcieć rządzić innymi.
Romuś zaczął wydawać z siebie przerażające dźwięki i walić głową w runo leśne, oświadczając w ten sposób, że gdyby nie chore ambicje Aleksandra Wielkiego, Juliusza Cezara czy Napoleona, nie byłoby o czym czytać w podręcznikach historii.
- To już lepiej brać przykład z Herostratesa – popukał się w głowę podleśniczy – Nikt nie zginął, a pamięć o nim została!
- Durniu!- zdenerwował się leśniczy Zdzisio- Nie gadaj przy Romusiu takich rzeczy, bo on przecie las nam gotowy podpalić dla sławy nieśmiertelnej! Poza tym Romusiu, pomyśl o Hitlerze, Mussolinim czy nieszczęsnym Saddamie Hussainie, którzy skończyli marnie, oczywiście przez swoją żądzę władzy!
Romuś słuchał z otwartą gębą, którą obecnie ozdabiały mchy i grudki ziemi, a potem na migi zapytał się, czy leśniczy Zdzisio uważa, że Derektor skończy jak ów nieszczęsny Adolf, wegetarianin, gdzieś w piwnicach zrujnowanej przez ekologów derekcji.
- Tak właśnie myślę- powiedział leśniczy Zdzisio i dmuchnął w szyjkę pustej już butelki po wiadomych elektrolitach – I żeby sprawiedliwości dziejowej stało się zadość, nasz Mazgaj, jeden z większych inżynierów nadzoru na wschód od Wisły, skończy tak samo, tylko że gdzieś w pustym dole na sadzonki…
Komentarze opinie