
Mamy kolejną burzę w mieście, w której poszło o elektrykę. A konkretniej mówiąc o prąd, który był i się zmył. Bo nieco ponad tydzień temu ktoś jeden zdecydował o wyłączeniu prądu w ścisłym centrum Białegostoku, z kolei nieco tydzień później, o wyłączeniu prądu w jednym budynku zdecydował ktoś inny. Ot i cała historyja – można byłoby powiedzieć.
Z tym prądem i elektryfikacją to same problemy. A już Matka Kazimierza Pawlaka z filmu „Sami Swoi” mówiła, że jej elektryka przeszkadza. I słusznie, bo najwyraźniej ludzie zza Buga powinni na wszelki wypadek być kompletnie odcięci od prądu, a przynajmniej niektórzy z nich powinni siedzieć po ciemku. A poszło o prąd w Ratuszu i wokół Ratusza, w którym mieści się Muzeum Podlaskie.
Przypominamy, że około tygodnia temu, bez pytania kogokolwiek o cokolwiek, prezydent Białegostoku zdecydował się na wyłączenie oświetlenia różnych obiektów na terenie miasta. Odbyło się to w ramach protestu wobec polityki polskiego rządu. Wśród nich był najbardziej rozpoznawalny budynek w ścisłym centrum Białegostoku – Ratusz. Na godzinę zniknęły światła, które oświetlały zabytkową bryłę, na co zwróciły uwagę władze województwa podlaskiego, które odniosły się do tej sytuacji, bo tak się składa, że to budynek należący do województwa podlaskiego, w którym mieści się Muzeum Podlaskie podległe marszałkowi województwa podlaskiego.
„Pokazany na zdjęciach ratusz, czyli siedziba Muzeum Podlaskiego, jest jednostką samorządu województwa podlaskiego i nie bierze udziału w akcji gaszenia świateł. Ubolewamy nad tym, że Miasto Białystok podjęło polityczną decyzję, gasząc światła oświetlające budynek, który nie jest jednostką miasta” – komentarz o takiej treści Województwo Podlaskie zamieściło na oficjalnym profilu Miasta Białystok.
Minęło kilka dni i do tego samego Ratusza zapukali urzędnicy prezydenta Tadeusza Truskolaskiego z urzędu miejskiego. Zamarzyło im się, żeby w samo południe zamiast hejnału z wieży ratuszowej wybrzmiała „Oda do radości”. Po co i dlaczego – szerzej opiszemy jutro na naszych łamach. W każdym razie wydawało się, że w samo południe, wybrzmi melodia jakiej chciał wysłuchać będący w tym czasie pod Ratuszem prezydent Białegostoku z kolegami samorządowcami… a tu zonk. Szlag trafił prąd. „Oda do radości” nie wybrzmiała.
„Panie marszałku @artur_kosicki proszę o wyjaśnienie, bo jest to skandal, żeby w kraju należącym do UE nie można było zagrać Ody do radości. Prąd od naszych urządzeń odłączono ręcznie o godz. 11:59 z sekundami. W ratuszu prąd był” – komentarz o takiej treści na twitterze zamieścił Tadeusz Truskolaski.
I oburzył się Tadeusz Truskolaski, jakim prawem ktoś mu mógł wyłączyć prąd. Bo od wyłączania prądu to jest on i tylko on, więc będzie włączał i wyłączał ten prąd kiedy chce i komu chce. Do sprawy odniósł się dyrektor Muzeum Podlaskiego, który wyjaśnił co się stało i dlaczego. Widać to poniżej na oświadczeniu, które dotarło po południu na redakcyjne skrzynki mailowe.
W tej sytuacji możemy jeszcze raz zacytować mamę Kazimierza Pawlaka: „Kaźmirz… Żeb tu jeszcze tej elektryki nie było, to mogli by my uwierzyć, że w domu”. Starsza kobieta, ale takim swoim prostym, chłopskim rozumem przewidziała, że z tej elektryki to same problemy kiedyś będą. Bo kiedyśniejsi ludzie byli chyba jednak jacyś tacy bardziej przewidujący.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie