Reklama

Mimo złej sytuacji budżetowej z kasy miasta pieniądze płynęły na płatne ogłoszenia i listy

Na razie jeszcze nie wiadomo, ile pieniędzy z budżetu miasta zostało wydanych na płatne ogłoszenia w mediach, czy kolportaż listów, które trafiły do mieszkańców. Ale niebawem to powinno być wiadomo, ponieważ pojawiła się interpelacja radnego, który prosi o przekazanie szczegółów w tej sprawie. W tej interpelacji są zawarte także i inne ciekawe stwierdzenia warte uwagi.

Już od ponad pół roku na łamach lokalnych, ale także i ogólnopolskich mediów, można było przeczytać liczne wypowiedzi prezydenta Białegostoku o trudnej sytuacji finansowej naszego miasta, ale też i innych samorządów. Narzekaniom w zasadzie nie ma końca, bo rząd wprowadził przepis, który zwalnia z podatków osoby do 26 roku życia. Ten fakt stał się powodem nie tylko narzekania, bo nawet i domagania się rekompensaty za utracone w ten sposób dochody podatkowe. I ani słowa o tym, że skoro zwolnieni z podatku zostali wszyscy pracujący do 26 roku życia, to tych podatków nie będzie nie tylko w kasie jakiegokolwiek miasta, ale także i państwa. Zatem co rząd miałby rekompensować, skoro sam nic na tym nie zyskał? Tego nie wiadomo i raczej się nie dowiemy, dlaczego musi być rekompensata za to, że młodym Polakom zostaje więcej pieniędzy w kieszeniach.

Jeszcze na początku wprowadzenia obostrzeń epidemicznych prezydent Truskolaski zdecydował się wysłać listy do wszystkich mieszkańców Białegostoku. Z tych listów mieszkańcy dowiedzieli się o trudnej sytuacji naszego miasta, ale również i tego, że za tę złą sytuację odpowiada rząd Prawa i Sprawiedliwości. I ani słowa o tym, że to nie rząd zadłużył nasze miasto już na ponad miliard złotych, które będą musieli spłacić mieszkańcy, jak też i o tym, że to nie rząd tej czy innej formacji odpowiada za zadłużenie, którego już niewielkie przekroczenie spowoduje wdrożenie programów naprawczych z możliwym wprowadzeniem nawet zarządu komisarycznego.

Podobne nieracjonalnym i nieuzasadnionym ekonomicznie wydaje się akcja wysyłania listów do mieszkańców miasta, z których mogliśmy się dowiedzieć, że problemy finansowe miasta są spowodowane przez decyzje rządu RP, które dotyczą m. in. wprowadzenia ulgi w podatku PIT lub wzrostu płacy minimalnej. Przypominam, że dzięki tym zmianom wielu mieszkańcom naszego miasta poprawiła się sytuacja finansowa, a tym samym dysponują oni większymi środkami finansowymi, które mogą w pewnym stopniu skompensować wprowadzone przez Pana Prezydenta podwyżki za podstawowe usługi komunalne” – wskazuje w swojej interpelacji radny Paweł Myszkowski.

Bo faktem jest, że prezydent niechętnie mówi o podwyżkach, jakie zafundowali radni Koalicji Obywatelskiej mieszkańcom Białegostoku. A jeszcze trudniej dowiedzieć się, że o podwyżkach zdecydowali właśnie na wniosek Tadeusza Truskolaskiego. Tego w liście skierowanym do mieszkańców nie było. Za to wcześniej na łamach mediów można było poczytać, że podwyżki zaserwowali mieszkańcom – a jakże – radni.

Inna sprawa, iż wzrost płacy minimalnej sprawił, że jednak w kasie miasta zostanie więcej pieniędzy. Wyższe wynagrodzenia, to przecież i wyższa danina na rzecz miasta i państwa. Być może nie będzie tak duża jak utracone wpływy z tytułu zwolnień podatkowych osób pracujących do 26 roku życia, a może większa, ale jednak jest zastrzyk, którego Tadeusz Truskolaski zauważyć nie chciał.

W każdym razie wydatek na listy do mieszkańców, które w odbiorze wielu z nich służyły tylko temu, aby za publiczne pieniądze ponarzekać na obecny rząd w czasie trwającej wówczas kampanii prezydenckiej, to nie pierwszy taki wydatek, który służył walce politycznej organizowanej za publiczne pieniądze. Dość wspomnieć, jak przed wyborami samorządowymi w 2018 roku urząd miejski wydał publiczne pieniądze na sondaż, w którym badał nastroje społeczne, a tak naprawdę preferencje wyborcze Tadeusza Truskolaskiego i kontrkandydatów, którzy mogliby stanąć z nim do walki o fotel na Słonimskiej.

Działania, inicjatywy i kierunki rozwoju wskazane przez uczestników badania znajdą odzwierciedlenie w projekcie budżetu na 2019 rok. Podczas prac nad dokumentem poszczególne pozycje budżetowe będą oceniane w kontekście wskazań mieszkańców” – tak odpowiedziała naszej redakcji Agnieszka Błachowska z departamentu komunikacji społecznej urzędu miejskiego w Białymstoku w styczniu 2018 roku na pytanie: „Jakie inicjatywy będą organizowane w Białymstoku na podstawie danych z sondażu poparcia dla partii politycznych, który wchodził w skład szerszego badania. Interesuje mnie wyłącznie sondaż poparcia partii politycznych i kandydatów na prezydenta Białegostoku, opłacony z publicznych pieniędzy i tylko to, co będzie wynikało z tej wiedzy odnośnie wydarzeń oczekiwanych przez mieszkańców. Tu odpowiedź chcę mieć konkretną i jasną”.

Z tego badania przeprowadzonego wówczas za publiczne pieniądze wynikało, że poparcie społeczne mieszkańców Białegostoku dla Adama Andruszkiewicza w wyborach prezydenckich miało być ni mniej ni więcej, jak tylko pozycją w budżecie miasta. Na dodatek badano poparcie dla polityka, który w ogóle nie kandydował w wyborach samorządowych i nawet nie miał takiego zamiaru. Cóż to za inwestycja uzależniona od sondażu popularności Adama Andruszkiewicza? Albo jaka to usługa komunalna na rzecz mieszkańców od tego samego uzależniona? Odpowiedzi w tej sprawie nie doczekaliśmy się do dziś.

W każdym razie, w dobie kryzysu – jak zauważył teraz radny Paweł Myszkowski – prezydent Truskolaski uznał za potrzebne publikowanie płatnych ogłoszeń w mediach. Ogłoszeń z takimi informacjami, które były ogólnodostępne dla wszystkich, bez wykupowania ich za publiczne pieniądze.

W związku z trudną sytuacją budżetową miasta, na którą zwrócił Pan uwagę w liście skierowanym do białostoczan w marcu b.r., moim obowiązkiem jako Radnego Rady Miasta Białystok jest zwrócenie uwagi na racjonalność części wydatków poniesionych z budżetu miasta – między innymi na wymienione wyżej działania. Wątpliwości budzi fakt, czy w dobie nadchodzącego kryzysu zasadnym jest publikowanie płatnych ogłoszeń w prasie informujących o zamknięciu szkół i przedszkoli zlokalizowanych na terenie miasta, pomimo że taka informacja została przekazana do publicznej wiadomości przez media krajowe i lokalne” – pisze w interpelacji radny Myszkowski.

Wskazuje też, że urząd miejski posiada wystarczająco dużo swoich nośników do przekazywania tego rodzaju informacji. Prosi również, aby prezydent podał pełną kwotę wszystkich wydatków, jakie zostały poniesione na listy do mieszkańców i płatne ogłoszenia w prasie. Chce także wiedzieć, czy do końca tego roku planowane są podobne wydatki z kasy naszego miasta. Na tę odpowiedź czeka radny i nasza redakcja. Kiedy odpowiedź się pojawi, przekażemy ją mieszkańcom.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do