Reklama

Naukowcy z PAN nie widzą potrzeby dużego odstrzału łosia

Pomysł ministra środowiska, aby znieść moratorium, które dziś ogranicza odstrzał łosia, nie spodobał się naukowcom z Polskiej Akademii Nauk. Podkreślają, że uśmiercenie zwierząt tego jednego gatunku może spowodować znaczny spadek liczebności łosi. Apelują o pozostawienie moratorium.

Jeszcze pod koniec wakacji minister środowiska przedstawił projekt rozporządzenia, które pozwalałoby na odstrzał łosi między innymi w naszym regionie, w terminie od września do końca grudnia. Taki dokument powstał w wyniku analiz populacji tego gatunku zwierząt i szkód, jakie wyrządzają w gospodarstwach rolnych oraz na drogach. I trzeba przyznać, że szczególnie w województwie podlaskim dość sporo jest przypadków kolizji i wypadków drogowych spowodowanych nagłym wtargnięciem na szosę łosia lub samicy łosia.

- Doniesienia o wzroście szkód spowodowanych przez łosie w uprawach rolnych i leśnych w wielu wypadkach nie są oparte na potwierdzonych danych. Jednoznaczne określenie gatunku, który spowodował straty, jest często niemożliwe. Lepszym rozwiązaniem niż zniesienie moratorium byłby odstrzał na terenach, gdzie rzeczywiste szkody spowodowane przez łosie są największe. Takie rozwiązanie sprawdza się w wypadku gatunków chronionych, np. bobra – piszą naukowcy z Komitetu Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej PAN do premier Beaty Szydło i ministra środowiska, Jana Szyszko.

Jednocześnie wskazują, że łoś jest zwierzęciem bardzo wrażliwym na eksploatację łowiecką i po dość dużym odstrzale, łosi zacznie ubywać. A to z kolei może oznaczać załamanie populacji, co już raz dało się zaobserwować – pod koniec ubiegłego wieku. W kontekście wypadków spowodowanych przez łosie, których akurat w naszym regionie nie brakuje, naukowcy widzą inne rozwiązanie problemu. Ich zdaniem należy więcej pracy i wysiłku włożyć w odkrzaczanie poboczy.

Co innego mówią mieszkańcy, którzy ponieśli starty w związku z kontaktem z łosiem lub musieli je przepędzać z władnych posesji. Im pomysł związany z odstrzałem często się podoba. Głównie dlatego, że to oni muszą borykać się z naprawianiem szkód i dokumentowaniem wszystkiego do potrzeb otrzymania ubezpieczenia.

- W zeszłym roku łoś mi na szosę wylazł. Zdążyłem zahamować, ale wskoczył mi na samochód i pogniótł maskę. Na szczęście szyba cała została. Tu odkrzaczanie nic nie da, jak zwierz jest dziki, to łazi i robi co chce. A robi szkody – mówi naszej redakcji Józef, mieszkaniec Grajewa.

Inne osoby mieszkające w tamtych terenach wskazują na znaczną liczbę krzyży przydrożnych ustawionych na prostym odcinku drogi. Widać je niemal od Goniądza aż do Grajewa. To miejsca wypadków śmiertelnych, w których najczęściej przyczyną było dzikie zwierzę, jakie wtargnęło nagle na jezdnię, w szczególności łosie.

Komitet Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej PAN apeluje do ministra Szyszko o utworzenie grupy eksperckiej, która opracuje zarządzanie populacją łosia. Zezwolenie na odstrzał powinno być ostatnim pomysłem, jaki zostanie wdrożony, ponieważ zagrożeniom można przeciwdziałać inaczej, nie ograniczając liczby zwierząt.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Flickr.com/ Al_HikesAZ)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do