Reklama

Obywatel Gie Żet: Był sobie mąż i żona

Był sobie mąż i żona. Państwo postanowili nie mieć dziecka. Niestety, ich plany zostały pokrzyżowane. Nie zakładali, że w wyniku wspólnego spania może dojść do poczęcia! Kto to słyszał, żeby w XXI wieku pojawiały się dzieci – jak u zwierząt – kiedy wyraźnie umówili się, że ich nie chcą w tej chwili? Mieszkanie za małe, kredyt na karku, niepewna sytuacja walutowa. Zdecydowanie nie.

Małżeństwo należy do nurtu nowoczesnego, nie średniowiecznego, dlatego ucieszyło się, że na Pałacu Branickich ktoś napisał numer do aborcji. Zadzwonili, poskarżyli się na los, aborcja przyjechała i problem zlikwidowała. Radość wróciła pod dach domu, a niedoszli rodzice zdobyli nowe doświadczenia.

Szczęśliwie za jakiś czas, w lepszej konfiguracji socjalnej na świat przyszła zdrowiutka, śliczna córeczka. Nazwijmy ją Natalka. Od dziecięcych lat wzrastała w duchu tolerancji, wolności wyboru i praw kobiet. Mogła decydować o sobie, odkąd nauczyła się mówić. Szanowano jej decyzje, traktowano jak równą dorosłym.

Sielanka trwała do czasu. Okazało się bowiem, że mama jest nieuleczalnie chora, a skutki choroby poczęły doskwierać wszystkim. Mąż pocmokał, pokrzywił się i stwierdził, że nie jest gotów na taki wysiłek, zabrał walizkę z ciuchami i odszedł. Nikt nie prosił, żeby został. Domownicy doskonale rozumieli, że nie terror jest ich wartością, tylko wolny wybór. Byli przecież wzorcowo wychowani do tolerancji.

Niedługo później Natalka, która miała własne plany na życie, ambicje oraz potrzeby, doszła do wniosku, że mama stoi na drodze osobistego rozwoju. Zaopatrzyła więc lodówkę, poinstruowała rodzicielkę, żeby dbała o siebie, ucałowała w oba policzki, wsiadła do samochodu z chłopakiem i wyjechała do Anglii.

W powyższą opowieść wplecione są autentyczne historie. Nie zmyślone. Wiem, że indywidualnie zwolennicy protestów proaborcyjnych mogą na inne sposoby przeżywać ostro eksponowane hasła feministek „wybór nade wszystko”. W bardziej zawężonym znaczeniu. Ale w masie, w społeczeństwie wzrasta dzięki niemu swoisty sposób myślenia o „wyborze” jako wartości nadrzędnej. W opisywanych przeze mnie czasami filmach feministyczno-genderowych koncepcja zrywania więzi rodzinnych, jeśli stoją na przeszkodzie osobistych zamierzeń jest coraz częstsza i całkiem wyraźna. Epatuje z nich zachęta do niezależności od kogokolwiek i unikania relacji.

Następuje zmiana mentalności. W miejsce tradycyjnej, uznanej przez Kościół, w której każdą osobę oraz jej życie od początku do końca traktuje się jako nienaruszalną świętość, a w rodzinie widzi się bastion chroniący wszystkich członków, nieważne czy chorych, czy zdrowych, czy młodych, czy starych, czy nienarodzonych, czy umierających, w miejsce to wchodzi filozofia „decydujesz o sobie, niech cię nikt nie ogranicza”.

Skoro nikt, to nikt.

(Obywatel Gie Żet)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Tradycyjny Białystok - niezalogowany 2020-11-12 08:08:50

    Idealne rozumowanie i wyjątkowo trafne. Dodałbym jedynie, by się któryś/któraś z protestujących postawił w sytuacji opisanej matki. A takich przykładów dziś jest dużo i nie są one jednostkowe. Prawodawstwo większości państw świata ogranicza wybór (swobodę decydowania) do takich zachowań które nie stoją w sprzeczności z prawem innych, jak choćby prawo wolności słowa.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do