
Od podstawówki ciągnie się za ludźmi przeświadczenie, że wszystko co ma chlorofil jest producentem tlenu. I dokładnie z tego powodu powinniśmy sadzić trawniczki, krzaczki, drzewa, bo będziemy mieli więcej „powietrza” do oddychania. Nie tak to działa, ale jeśli też podobnie uważacie, nie martwcie się. Fałszywy ów pogląd cechuje nie tylko młodocianych, dotyka również uczniów szkół średnich, studentów, wykładowców, a nawet doktorów habilitowanych w randze prezydentów miast. Jeden z nich, opowiadając dlaczego koło kilku przystanków warto posadzić pnący bluszcz, posłużył się argumentem, że będzie więcej tlenu. Ano nie będzie.
Zacznijmy od wyjaśnienia, jak powstaje dwutlenek węgla. Otóż Francik wyciąga ze śląskiej kopalni kawał węgla, zanosi do domu, wrzuca do pieca i spala, żeby podgrzać knedle. Wówczas następuje chemiczne połączenie, którego rezultatem jest dwutlenek węgla. Nie z knedli rzecz jasna uwalnia się gaz, ale z rozżarzonej bryły.
Nie tylko z ognia do atmosfery dostaje się CO2. Wytwarzane jest również przez wszystkie istoty żywe. Nie wyłączając flory. Absolutnie każdy żywy listek jaki kiedykolwiek spotkacie, także produkuje dwutlenek węgla! Normalna sprawa przy „spalaniu” w sensie organicznym. Żeby żyć, trzeba produkować energię. Dzieje się tak całą dobę; cały czas, każda jedna komórka sosny, bzu, mlecza i innych zielenin wytwarza omawiany gaz. Czy noc, czy dzień. Oprócz zjawiska 24h/365d, wtedy kiedy jest dostatecznie jasno rośliny robią coś jeszcze: przerabiają dwutlenek węgla na pożywne cukry oraz zbyteczny tlen. W tymże procesie tlen jest takim siku – produkt uboczny, którego samemu się nie przerobi i trzeba wydalić. Zatem w słoneczny dzień tlenu wydzielają więcej niż dwutlenku węgla, za to w nocy na odwrót. Łatwo jest rozpoznać, kiedy bilans długoterminowy jest dla nas korzystny. Zapamiętajcie tę bardzo ważną zasadę: tlen jest tylko tam produkowany, gdzie przyrasta masa roślinna. Łatwo wyjaśnić regułę – jeśli z CO2 ucieka O2, to gdzieś musi pozostać C. I jeżeli maszyneria pracuje, to C będzie coraz więcej i więcej.
Zatem producentem netto tlenu są drzewa przybierające na masie. Przyjemnego dotlenienia możemy spodziewać się na bagnach które zarastają, na piętrzących się torfowiskach, na łąkach, które co roku są wyżej. Ale jeśli zobaczymy – co nie jest rzadkością – dorosły las sosnowy, z rozłożoną na ziemi warstwą mchów i porostów, ale w którym kopnięcie w ściółkę ujawnia plażowy piasek, to taki las nie produkuje tlenu. Lasy Amazonii nie produkują tlenu (od setek tysięcy lat gleba jest tam bardzo słaba, a warstwa organiczna niezmiennie płytka. Tak płytka, że po wypaleniu drzew pola rodzą bez nawozów ok. 3 lat, a później stają się jałowe). Liche pnącze na wiacie przystankowej daje tlen dopóki rosną liście (w liściach odkłada się węgiel), ale jak już opadną, to bez znaczenia jaką drogą, wcześniej czy później będą spalone. Albo w spalarni przy Andersa, albo przez grzyby lub bakterie i cała letnia robota pójdzie na marne i bilans dwutlenku węgla się wyzeruje.
Jeżeli chcecie wziąć udział w skutecznej redukcji dwutlenku węgla, to wykopcie dół, nalejcie doń wody i poczekajcie aż kolejne pokolenie trzcin zasklepi dziurę. Tym sposobem urobek spalony przez Francika zamkniecie z powrotem w ziemi i uratujecie świat od zagłady.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie