Reklama

Obywatel Gie Żet: program wyborczy – komunikacja (cz. 3)



Dobry moment wybrali taksówkarze na protesty. Roztropni z nich stratedzy. Któryż z kandydatów z lekkim sercem odmówi 2 tysiącom potencjalnych wyborców? Szczególnie, że wpuszczenie kogokolwiek na buspasy nic Miasta nie kosztuje. Zatem słowa poparcia płyną z wielu ust potencjalnych samorządowców. Dzisiaj przedstawiam część swojego programu wyborczego dotyczącą komunikacji i zacznę od faux pas.

Buspasy tylko dla autobusów. Wysiłek komunikacji wewnętrznej gminy powinien iść w stronę zachęty do korzystania z komunikacji zbiorowej i taktownego zniechęcania do posługiwania się indywidualną. Celem jest zatrzymanie lawinowego przyrostu masy drogowej w mieście (przestrzeń jezdni, parkingów i części infrastruktury towarzyszącej jest stracona, staje się koniecznym nieużytkiem), rozwiązanie problemu korków przez optymalizację przewozów, zmniejszenie zanieczyszczenia: spalinami, hałasem, światłem, ograniczenie liczby wypadków drogowych, a pośrednio przecież także aktywizację ruchową społeczeństwa, czyli przyczynek do poprawy zdrowia.

Proponuję wprowadzenie do taboru BKM minibusów i używanie ich na kursach o małym natężeniu potoków pasażerskich, wprowadzenie ich na trasy wewnątrzosiedlowe oraz zastąpienie nimi części aktualnych linii (np. końcowych odcinków). Tam gdzie się da, należałoby zastępować większe pojazdy mniejszymi z jednoczesnym zwiększeniem liczby kursów, aby minimalizować czas oczekiwania. Ogólna filozofia, do której realizacji powinien zmierzać usługodawca, to oczekiwanie na przystanku nie dłużej niż 10 minut.

Bilety miesięczne powinno dać się kupić przez Internet natychmiast, czyli trzeba wprowadzić szybkie płatności internetowe, a nie – jak jest teraz – wyłącznie pokazywać na ekranie numer konta, na które trzeba wpłacić pieniądze. Idę dalej i obiecuję realizację samoodnawiania biletów po wcześniejszym złożeniu polecenia zapłaty. Pasażer po jednorazowym wypełnieniu formularza miałby systematycznie obciążane konto bankowe, zależnie od jego wyboru: na przełomie miesięcy albo co 3 miesiące. Wybierać rodzaj biletu oraz zmieniać blokadę usługi mógłby przez Internet. Włączałby ją i wyłączał w dowolnym momencie. Ci, którzy i tak co miesiąc kupują bilet, już nigdy nie musieliby martwić się o to, że zapomną, że punkt będzie zamknięty. W przypadku braku środków na koncie, BKM wyśle SMSa i/lub maila. Po likwidacji klikania jest to kolejny krok do beztroski, ale nie ostatni.

Jeżeli zdarzy się sytuacja, że ktoś zapomni wziąć biletu z domu, kontroler poprosi o dowód osobisty lub legitymację uczniowską, studencką i sprawdzi zdalnie w bazie danych, czy ta osoba nie ma biletu. Jeśli ma, gapowicz będzie miał możliwość od razu zapłacenia opłaty manipulacyjnej (to nie jest kara za brak biletu) i nie będzie zobowiązany udawać się do biura BKM. Po co fatygować? Obecna technika pozwala na powyższy scenariusz i wcale procedura nie jest porażająco skomplikowana.

Osoby kupujące regularnie bilety okresowe, bez przerw, po trzech miesiącach powinny dostawać gratisowo bilety jednorazowe. Dosłownie kilka sztuk (rzecz jasna wgrywane na Kartę Miejską razem z np. miesięcznym). Jednorazówki byłyby ważne przez 3 miesiące, mobilizując do ich wykorzystania zanim znikną. Oprócz ratowania tyłka w sytuacji, gdy chce się nagle pojechać dajmy na to do drugiej strefy (zwiększa się poczucie bezpieczeństwa i swobody), posiadacze biletów staliby się animatorami transportu publicznego, bo ciągaliby na siłę rodzinę, znajomych, żeby tylko te darmowe bilety wykorzystać. Wyrabialiby w zapraszanych do przejazdów przyzwyczajenie korzystania z BKM, wprowadzaliby w meandra transportu publicznego tych, co nie umieją posługiwać się komunikacją miejską, a więc w znacznym stopniu kierowców.

Nigdy nie rozwiązanym problemem BKM, który nie przeszedł przez usta chyba żadnej władzy, to „śmierdziuchy”, jeżdżące zwykle na gapę autobusami. Są to faceci, którzy najczęściej wodę widzą tylko jako przykry rozcieńczalnik "wartościowszych" substancji. Nazywam ich fetor-manami (konstrukcja jak „batman”, tyle że on nie śmierdział, a oni nie mają żadnych mocy). Ogłosić trzeba przetarg na usługę mycia (w razie potrzeby także siłowego), wymiany ubrania, przystrzyżenia i badania lekarskiego dla osób, które dowożone by były przez Straż Miejską na sygnał zniesmaczonych pasażerów. Nie boję się konfrontacji z prawem. Bo na pewno będzie budziła wątpliwość możliwość użycia siły, ale zapewne są też przepisy o współżyciu społecznym, dające narzędzia do skutecznego zareagowania.

Złożyłem już w formie uwag do „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego” postulat, aby w kilku miejscach Białegostoku zaplanować obniżenie poziomu jezdni na tyle, aby na górze, która wypadnie w poziomie gruntu, znalazły się przejścia piesze i ścieżki rowerowe. Postuluję łączenie takimi platformami rozdzielonych przez ulice osiedli. Przykładowo na ul. Popiełuszki, na wysokości kościoła pw. św. Jadwigi. Samochody przez 300 metrów mogą pojechać w obniżeniu terenu i w tunelu, nic się kierowcom nie stanie, za to piesi nie będą musieli łazić przejściami podziemnymi ani czekać na światłach – powstanie całkiem nowa płaszczyzna komunikacyjna, poprawiająca przyjazność osiedla, wytyczająca bezpieczne dojście do kościoła i sklepów po obu stronach. Ogólniej rzecz ujmując, w poczuciu kanonu dobrych praktyk projektanckich mam nie budowanie utrudnień pieszym i rowerzystom (kładek, przejść podziemnych, wind).

Stąd też planowaną zachodnią obwodnicę przepuściłbym przez obszar Leśnej Doliny całkiem pod ziemią. Odzyska się dzięki temu kilka hektarów ziemi, którą można kreatywnie wykorzystać. Nadto nie zakłóci się spokoju mieszkańcom. W dalszym ciągu obwodnica, przez Starosielce, powinna przechodzić w zagłębieniu terenu, żeby nie szpecić panoramy domków jednorodzinnych, mniej hałasować i dawać możliwość wybudowania kolejnych kilku platform na poziomie gruntu. Obniżanie terenu uważam za skuteczną metodę zmniejszania natężenia hałasu drogi bez użycia ekranów akustycznych. Wpuszczenie o 2 metry w głąb ziemi, nawet bez „nakrycia”, redukuje natężenie dźwięku już w odległości kilkunastu metrów od krawędzi zagłębienia-koryta (samochody osobowe skryją się w nim całkowicie). Ściany koryta powinny być w przekroju nachylone, w kształcie litery V, żeby odbijały dźwięki w górę, i porośnięte zielenią dla lepszej percepcji przez kierowców.

Podsumowując, co proponuję: większą beztroskę przy korzystaniu z transportu publicznego, zwiększenie częstotliwości kursowania autobusów, priorytet nie stawiania na drodze pieszego i rowerzysty przeszkód, wpuszczanie ulic w głąb ziemi i wyciszanie miasta. Odpowiadają Ci te kierunki? Zagłosuj na mnie.

(Grzegorz Żochowski/ Foto: BI-Foto / Obywatel Gie Żet)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do