Reklama

Okiem hejtera, odc. 69 - Randka z charyzmatykiem

W mediach wrze, że Ziemiec, taki katolicki fanatyk, co przy okazji udaje dziennikarza publicznej, a więc ideologicznie nie ukąszonej telewizji przyjął w swoim programie znanego afrykańskiego zombiefikatora. Niepotrzebne to zamieszanie.

Niepotrzebne, bo nie dalej jak kilka tygodni temu widziałem w publicznej telewizji "The Walking Dead", serial poświęcony historii grupy ludzi próbujących przetrwać w świecie po zombie-apokalipsie. Różnica między "The Walking Dead", a głupotami wygadywanymi przez ojca (nie mojego) Johna Bashoborę jest najwyżej taka, że serial jest bardziej wiarygodny. Czy raczej: łatwiej weń uwierzyć, mniej jest oderwany od rzeczywistości.

Kto nie wie, temu tłumaczę. Bashobora to taki przyjemniaczek z Ugandy, który twierdzi, że jest charyzmatykiem. Czyli że ma taki dar od stwórcy (nie mojego), że umie ludzi leczyć i trupy wskrzeszać. A jego któraś tam już z kolei obecność w Polsce bierze się - ponoć - z przypadku. Bashobora mówi o niej tak: "Zostałem zaproszony z Ugandy przez Anglika, który jechał do Krakowa z innym księdzem. Ten zachorował i musiałem go zastąpić.". Zastąpić. A uleczyć nie mógł? Bez sensu. Zastępując już z kolei przywracał władzę w nogach ludziom na wózkach. Widać jego mocodawcy czasem biorą sobie wolne.

Inna rzecz, że jest (za klasykiem) oczywistą oczywistością, że działalność Bashobory jest niezgodna z nauczaniem KK. A skoro jest taką, a jednocześnie jest publiczna, KK winien zareagować ostro - dużo ostrzej, niż w przypadku takiego, powiedzmy, Lemańskiego. Ale nie reaguje. Dlaczego? Bo się nie opłaca. Raz, że Bashobora dociera do tych najprostszych i najsłabszych z umysłów, dwa - że na spotkaniach z charyzmatykiem można zarobić dobry hajs. A zarabiają go polscy kościelni dostojnicy oraz opekunowie wszelkiej maści przybytków, gdzie można urządzić taki sacro-polo spęd. Ostatnie rekolekcje zombiefikatora odbyły się na przykład w Licheniu. Komentarz chyba zbędny, co? A że sam zombiefikator - jak deklaruje - hajsu do kieszeni nie targa, to inna sprawa. Wystarczy, że sześć tysiaków prostaczków na jedną imprezę zaspokaja jego parcie na szkło. To dla niektórych wartość większa, niż pieniądze.

Obecność Bashobory w ogólnym dyskursie nie dziwi, jeśli na chwilę przeniesiemy się do Indii. Tam też lud jest pobożny, w dużej większości prosty i słabo wykształcony. Zupełnie jak u nas. Tamże, w roku 2010 pewien facet - też charyzmatyk,ale z innej niż Bashobora drużyny - powiedział publicznie, że taki od bogów ma dar, że potrafi zabić siłą własnego umysłu. Tak rzuconą przez Pandita Surender Sharmę rękawicę podjął prezes Hinduskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, Sanal Edamaruku. Powiedział, że chętnie podda się eksperymentowi i przyjdzie do studia telewizyjnego India TV (wcale niemała stacja), gdzie Pandit będzie go mógł zabić myślą.

I tak właśnie się stało. W studiu naprzeciw siebie stanęli Edamaruku i Sharma. Pierwszy z gajerku i uśmiechnięty, drugi w mundurku charyzmatyka i ze złowieszczą miną. Sharma począł odprawiać nad Edamaruku rożne gusła, mantrował, burczał, machał rękoma, Edamaruku jednak paść trupem nie raczył. Trwało to kilkanaście minut i odbywało się w najlepszym antenowym czasie. Na koniec Sharma stwierdził, że demon, który opanował Edamaruku jest zbyt silny i trzeba konkretniejszych egzorcyzmów w określonym (świętym) miejscu. Racjonalista i na to poszedł. Przenośnie i dosłownie, pojawił się bowiem w umówionym miejscu i pozwolił na dalszą część hucpy. Efekt był identyczny jak poprzednio.



Metody odczytania tego, co się stało są oczywiście dwojakie. Jedni słusznie powiedzą, że Sharma jest idiotą, albo cynikiem, który w byciu charyzmatycznym znalazł sobie ścieżkę kariery, drudzy uznają, że demon, który opanował Edamaruku faktycznie był wyjątkowo silny. Paralela do sytuacji z Bashoborą oczywista. Gdyby mu przynieść jakiegoś losowego trupa, choćby i świeżego, albo przyprowadzić - dajmy na to - sceptycznego ateistę z zaawansowanym nowotworem, okazałoby się, że "demon jest zbyt silny", czyli że trup nie wystarczająco świeży, w złym miejscu wykopany, nowotwór zbyt zaawansowany, w złym miejscu, albo że ateisty bashoborowi mocodawcy nie uleczą, co może stanowić przyczynek do kolejnego sensownego ataku na ideę teodycei.

Że w narodzie następuje retenebracja (wtórne zaciemnienie, powrót do ciemności), nie jest tajemnicą. Bashobora jest tylko jedną stroną medalu. Drugą stanowią wróżbici Macieje, horoskopy, przesądy i inne tego typu facecje. Świat racjonalny jest zbyt duży do ogarnięcia myślą, zbyt rozwidlony jest naukowy jego obraz, by jedna osoba miała wiedzę w każdej dziedzinie, a więc jest wiele rejonów, w których czujemy się obco, czy nawet zagrożeni. Stąd słabsi intelektualnie przytulają się do systemów dających proste odpowiedzi. Bo myślenie i pytanie wymaga odwagi. Bezpieczniej przyjąć na wiarę co mówi jakaś napisana wieki temu książka. Nawet kosztem uznania rzeczy, przy których wiara w krasnoludki to małe piwo.

Do 25 listopada potrwa akcja modlitewna na warszawskim Placu Zbawiciela. Jakiś charyzmatyk (zapewne) ze sforą klakierów będzie stał w okolicach tęczy (Czy będzie blokował ruch i czy magistrat wydał pozwolenie? A jeśli nie, to czy policja rozpędzi nielegalne zbiegowisko?) i odprawiał gusła. Gusła, by z rzeczonego placu zniknął (cytuję): "symbol Sodomy i Gomory". Nic to, że w Biblii mocodawca i przełożony organizatora akcji i autora powyższego cytatu, ks. Jerzego Gardy, tęczą właśnie obiecuje Noemu, że nie trzaśnie już więcej ludobójczą powodzią. Chyba, że obietnica dana Noemu przez Jahwe była realizacją Sodomy i Gomory, a więc miała miejsce poprzez stosunek analny. Nie uważam się za znawcę Biblii, ani szczególnego speca od żydowskiej i chrześcijańskiej tradycji, więc uprzejmie poproszę o wyjaśnienie mi tej nieścisłości.

Wróćmy jednak do Ziemca. Skoro w  telewizji publicznej jest miejsce dla serialu, który przekazuje nam wiedzę, że zombie są źli i chcą zjeść nasze mózgi, nie widzę powodu, by nie dopuszczać (na zasadzie pluralizmu) gościa z kontynentu obok, który mówi, że zombie są dobre i że należy je produkować. W obu przypadkach nie ma co się oszukiwać - przytomny nie uwierzy, a zaciemniony się z wiary nie wyleczy. Od strony biznesowej z kolei to i to ma niezłą oglądalność. Więc hajs się zgadza. Czyli wszystko dobrze.

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do