Reklama

Okiem hejtera, odc. 70 - Chrystus Rad Miejskich

Koronkowa rękawiczka rzucona, to podejmę. Szczególnie, że w swojej krytyce byłem raczej powściągliwy. Przynajmniej na takiej zasadzie, że nie strzelałem personaliami, jak pryszcz wnętrzem pryszcza. Ale skoro antagoniści się w takich delikatnościach nie rozeznają...

Dwa tygodnie temu było o trollu. Troll zadziałał znów. Z tym, że - po gąbrowiczowsku - gębę sobie dorobił iście shakespeare"owską. Z emfazą przywołuje poczet przewin, jakich dopuściłem się (wśród szerokiego grona innych winowajców) przeciwko Majestatowi Jego Ekscelencji. Wzdycha, odsądza od czci i wiary, apeluje do sumienia jak szpitalne reportaże z "Faktów", omdlewa... Brakuje tylko, żeby w ramach robienia z siebie męczennika, odmroził na złość "niezależnemu dziennikarstwu" uszy. Nie wiecie o kogo chodzi? Nie o płochą białogłowę, wydelikaconą pensjonarkę jak z powieści francuskiego wielkiego realizmu. Chodzi o polityka. Polityka - jak sam twierdzi moralnie kryształowego (moim zdaniem to kryształowość na poziomie nocy), a jednocześnie krzywdzonego nagminnie, traktowanego przez pewne środowiska tak, jak Turek traktował Maura. Chodzi o Radnego Rafała Rudnickiego, zwanego (przeze mnie i od dziś) Chrystusem - nie narodów - ale Rad Miejskich, bo wszak cierpi za milijony. Rafał Rudnicki, Chrystus Rad Miejskich. Zawsze to trzy literki więcej w inicjale. Jak kto nie pozna, może pomyśli, że arystokracja.

Pierwsze primo (żółwik dla p. Janusza Gajosa z pamiętnego skeczu)... Pierwsze primo: Atak na Chrystusa Rad Miejskich przypuszczono grupowo. Sprzysięgli się przeciw niemu "doktorant wydziału prawa, lekarz, nauczyciel, osoby nazywające się niezależnymi dziennikarzami". Brakuje tylko szpiega z krainy deszczowców, Fantomasa i diabła Piszczałki. Nawet jednak przy tych brakach widać, że oto uformowała się przeciwko Chrystusowi Rad Miejskich koalicja potężna, jak Złoty Brzask, Bildenberg i Karbonariusze razem wzięci (dwie z tych grup, te nieznane, Panie Radny, proszę sobie zgooglować). Bo przecież wiedzą powszechną jest, że Chrystus Rad Miejskich dzierży taką połać władzy, że Putin, Tusk, czy inne Obamy to przy nim chłystki spod trzepaka. A jeśli kto majestat ma nieomal boski, inni szatani będą tam czynni. Czyli my. Doprawdy... istne grandiose delusions. Kot siada przed lustrem, wpatruje się weń i widzi lwa. Król Dżungli, Chrystus Rad Miejskich. Doprawdy...

Kolejna rzecz, że od czasów pierwszych demokracji rodzaj ludzki wie, że prąc ku działalności publicznej, człowiek wystawia się na krytykę. Znajduje to odwzorowanie w prawie, które więcej pozwala względem osób publicznych, niż prywatnych. Jeśli Radny tego nie wie, jest niedouczony. Jeśli wie, a mimo to hamletyzuje, jest cynikiem. A żeby logice stało się zadość, powyższego nie rozumiem jako binegacji, ale jako alternatywę. Język krytyki to inna sprawa. Ale w całym naszym dyskursie publicznym panuje takie spsienie obyczajów, że dziwić się, że i job od czasu do czasu padnie, to albo kompletny brak świadomości jak wygląda świat, albo kolejny przykład silenia się płochą dziewicę. Taką co nie chce. Ale w polityce jest na tyle długo, że może jednak chce? Chce, nie chce, chce, nie chce... Temat dla kina oralnego niepokoju. I nie, w poprzednim zdaniu nie ma literówki.

Teraz przechodzimy do punktu jeszcze bardziej konkretnego, związanego z podnoszeniem rękawiczki ze wstępu. Pozwolę sobie zacytować: "O ile mogą one (te osoby - red.) >>ładować<< w Rudnickiego ile się da (...) to część z tych osób krzyczy >>oj aj,skandal, chamstwo<< gdy ktoś zarzuci im jakiś grzech, lub kłamstwo". Jasne, że nikt nie lubi stać w dybach, kiedy rzucają zgniłe jabłka. Ale nie przypominam sobie, żebym się jakoś specjalnie obruszał. Przeciwnie, bardzo chętnie podyskutuję. O ile nie będzie to z jednej strony dyskusja zza jakiegoś fake"owego profilu. O tym, że to - może nie haniebne, unikajmy wielkich słów - ale szczeniackie informowali Pana facebookowicze, zupełnie ze mną nieskoligowaceni. Może warto wyciągnąć wnioski. Druga rzecz to fakt, że do dialogu potrzebne są dwie strony z możliwie wyrównanymi możliwościami wypowiedzi. Jeśli raczy Pan mnie blokować na swoich fanpage"ach, uniemożliwiając komentarze, to przychylam się co najmniej do padającego pod Pana adresem określenia "tchórz". O tym, że może być to złamaniem artykułu 44 ustawy o prawie prasowym, nie wspomnę. Czyżby w trakcie studiów prawniczych spało się na zajęciach?

Kolejna sprawa, najbardziej chyba w tym wszystkim zabawna. Chrystus Rad Miejskich zastanawia się, czy aby nie zgłosić zdjęcia z tła mojego facebookowego profilu Ośrodkowi Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Kilka uwag: "zastanawia się". A nad czym się tu zastanawiać? Trzeba zgłaszać. Skoro serce dyktuje taki obowiązek, to zgłaszać, zgłaszać, jeszcze raz zgłaszać. A nie znowu epatować niezdecydowaniem godnym pensjonarki.

No, dobra, ale o jakie zdjęcie chodzi? O archiwalne zdjęcie zakopiańskiego misia w otoczeniu niemieckich żołnierzy. Zdjęcie z czasów wojny, lub z okresu tuż przed nią - sam dokładnie nie pamiętam. Logika Radnego - projektuję - wydaje się być prosta. Miś na Krupówkach reklamuje Krupówki. Miś z nazistami reklamuje nazistów. Reklamuje, czyli popularyzuje. Więc jak mam misia i nazistów, niechybnie jestem potajemnym prawnukiem pewnego austriackiego złośliwego malarza. Logika to prosta, żeby nie powiedzieć prostacka. Polecam więc Panu Radnemu wspomnianemu ośrodkowi podać dane nie tylko moje, ale również Jerzego Baczyńskiego (zlinkowane na wypadek, gdyby nie wiedział Pan, kto zacz). redaktora naczelnego "Polityki", który lat temu kilka to samo zdjęcie puścił do druku w nakładzie kilkuset tysięcy. Zważywszy na nakład "Polityki" P. Baczyński z pewnością bardziej popularyzuje nazizm, niż posiadający mniej niż pięciuset facebookowych znajomych Waliński. A i szum medialny będzie Pan miał większy. Czy może wstyd raczej, kiedy wyjdzie na jaw, że zdjęcie pochodziło z artykułu historycznego (autora nie pomnę) o nieziemsko absurdalnym pomyśle III Rzeszy, by przypodobać sobie polskich górali. Proszę poszukać w archiwum "Polityki" terminu "goralenvolk" i zapoznać się z tekstem. Z racji, że to Pan, na wypadek braku wyczucia uściślę: tekst i pomysł goralenvolk i jego realizację traktuje raczej satyrycznie. Ewentualne zasiadanie na jednej ławie oskarżonych z Jerzym Baczyńskim, do którego mam wielki szacunek potraktuję z kolei jako nobilitację. Niech Pan tylko nie pomyli Jerzego z Krzysztofem Kamilem. Ten drugi już nie żyje i jak na ironię zabili go akurat naziści. Zaprawdę - najszczerzej zachęcam (trawestując klasyka): Rafale Rudnicki, pójdźcie tą drogą!

Inna rzecz, że nie bardzo rozumiem pomysł, żeby sidła na mnie miały w instrukcji użytkownika hakenkreuze. Może w przypadku prawicowego publicysty coś takiego by się sprawdziło. Mnie łatwiej byłoby przypiąć łatkę tęczowego, zboczka, pedała, liberała, libertyna, lemminga (a nie, wróć, do lemmingów to Pan akurat ostatnio przeszedł), anarchisty, pijaka, narkomana, transwestyty... Całe zatrzęsienie tego. Nie, to Radny musi być oryginalny na siłę i próbować wmówić mi nazizm. Mówiąc dobitnie: taki ze mnie nazista, jak z Pana społecznik.

Jak Pan nie wierzy, proszę zrobić rundkę po dyżurnych białostockich lewakach. Takich od teatru, takich od muzyki. Popytać. Doinformować się. Nauka rzadko idzie w las.

Na koniec dam Panu pożywkę do dalszych zarzutów i ewentualnego hamletyzowania. Niezależność nasza - w tym moja - opiera się głownie na tym, że wśród ludzi, z którymi współpracuję, znajdują się osoby z moich politycznych i ideologicznych antypodów. Pracuje mi się z nimi bardzo dobrze. Można? Można. Proszę to wspomnieć, zanim po raz kolejny założy Pan, albo zapisze się do jakiegoś komitetu wyborczego złożonego z ludzi o jednej i tej samej politycznej proweniencji.

Kiedy nie dotrzymam danego słowa, ze wstydem, ale przepraszam. Proszę wziąć przykład. Może wtedy będzie Pan znowu mile widzianym gościem w Dojlidach.

Ulubionymi bohaterami Schetyny są ponoć Gladiator i Shrek. Czy Pana ulubionym bohaterem jest drewniany chłopiec z powieści Collodiego? Czy prędzej budzi się Pan nocami dręczony wizją, że Pański nos wykazuje podobną dynamikę i z podobnego powodu? To by utrudniało zmieszczenie się w kadrze przy okazji kolejnej przedwyborczej samojebki, czyż nie?

A skoro już tak Pan te moje Facebookowe galerie ogląda, zdjęcia zapisuje, print screenuje... Skoro już Pan tak zaczepia, dogryza... W podstawówce jak chłopak ciągnął dziewczynę ze włosy, mówiło się o tym "końskie zaloty". Bądź Pan dorosły, bądź Pan gentleman i na kolację mnie Pan zaproś. A nuż moja dziewczyna pozwoli. Tylko łapy przy sobie...

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do