Reklama

Okiem hejtera, odc. 75 - Natasza Urbańska prawie puściła kleksa



Tydzień temu było o żenujących wybrykach Truskolaskiego. Dziś będzie lżej, muzycznie. Choć wspólny mianownik jest, bo przecież ostatnio Truskolaski, jak pies z wywieszonym językiem, w godzinach pracy przyleciał pośpiewać z Tomkiem Niecikiem.

O Niecikgate pisaliśmy TUTAJ. Powtarzać się nie ma sensu, Można najwyżej nadmienić, że jaki prezydent, tacy PR-owcy. A takich, jak ma Betonowy Tadziu, nie życzyłbym najgorszym wrogom. Podobnie rzeczniczki, która ma zwyczaj dzwonić do lokalnych dziennikarzy i próbować drzeć na nich pysk. W normalnym kraju/mieście taka raszpla osoba dawno poleciałaby ze stołka, bo jej psim obowiązkiem jest być wobec mediów miłą, choćby jej się w kieszeni nóż otwierał. A że na stołku nadal siedzi, to robię to, co mogę. Czyli przy każdym komunikacie prasowym dotyczącym działalności Betonowego Tadzia, wysyłam maila z pytaniem, czy obecny będzie również Tomek Niecik i czy zaśpiewa.

Dziś jednak nie o tym, ale o strachu. Strachu, w jakim kierunku zmierza nasza kultura. Chodzi o kulturę pop, choć i ta rzekomo wyższa niemożliwie nas w ostatnich dniach zawodzi. Otóż okazuje się że (skrótowo, wulgarnie, na podstawie doniesień medialnych) "ten pedał" Karpowicz, zamiast uprawiać uczciwą pedaliadę, rumotał starą brzydką Dunin, która w zamian za zaspokojenie, którego - nie oszukujmy się - innymi drogami doznać nie mogła, była mu guru, redaktorką, korektorką i grzebała przy nagrodzie Nike. Ona grzebała przy Nike, on grzebał przy jej kroczu, a jeszcze dodatkowo pożyczył pieniądze, których nie oddał. A że grzebać przestał, by zamiast w kroczu Dunin pogrzebać w rozporku sekretarza od nagrody Nike, to ta zechciała owych pieniędzy zwrotu. Tyle mniej więcej wiem z mediów. Swoją drogą dla obojga twardy żółwik, za demonstrację, że nawet jak się jest brzydkim, niebogatym i w dodatku intelektualistą, na Pudelka jednak wjechać można. Tyle w "kulturze wysokiej". Strach kupować periodyki literackie...

W niskiej kulturze strach wyziera za to z nowego programu TVP, "Superstarcie".  O co chodzi? A o to, że TVP postanowiło zajumać od Polsatu pomysł. W Polsacie w ramach "Twoja twarz brzmi znajomo", Katarzyna "Pokazuję dupę w reklamie pasztetu" Skrzynecka przebierała się za wszystko, od rzeczonego pasztetu po psiego sucharka. Kilka osób podobnie. I śpiewali cudze piosenki, ku uciesze prymitywniejszej części naszego społeczeństwa (tak, podział na Polskę A i B nadal działa - Polska A ma n+, Polska B dekoder Polsatu - socjologowie mi tu wtórują). Teraz, bez przebieranek, to samo robią "gwiazdy" w TVP. Kto? A cała brygada makabrycznych postaci. Zacznijmy od jury.

Wojciech Mann. Dawno nie widziany na wizji, a tuszę za coś trzeba utrzymywać. Mann jest jednak w tej czeredzie najjaśniejszym punktem, bo przynajmniej mówi co mu na otłuszczonym sercu leży. Mówi jak zwykle inteligentnie i z wysublimowaną ironią. No, ale bierze udział. Kasia Nosowska - z  jednej z najciekawszych twórczyń naszej muzyki i uczestniczki fajnych projektów, jak "Męskie Granie" przemieniła się w infantylną, niemal zapłakaną panią od ochów i achów. Jury dopełnia Marcin Bors, który wyprodukował wszystkie polskie płyty poza tymi, które wyprodukował Bogdan Kondracki. Sęk w tym, że Bors dobrze pisze, gra, produkuje. Gorzej mówi. To znaczy właściwie bełkocze, wypluwając z siebie jakieś idiosynkrazje, po których kompletnie nie idzie zrozumieć, co się w jego bani dzieje.

Prowadzący. Marikę (naszą ziomalkę wszak) wysiudano z "Voice of Poland", żeby dać robotę Mielcarz. Może i dobrze, bo następnej edycji "Voice" ma już nie być, a "Superstarcie" może będzie. Wraz z Mariką program prowadzi prymityw Antoni Królikowski, znany głównie z tego że obsikał palmę na de Gaulle"u i ubliżał policjantom, którym to obsikiwanie się nie spodobało. Poza tym nikt za bardzo nie wie, co ma w CV. Ma za to sławnego tatusia i wujaszka, którzy robotę mu załatwili, więc może w TVP sypać suchymi dowcipami za hajs.

Uczestnicy. Przede wszystkim Rafał Brzozowski - piękny i obły do wyrzygania. Moje zdanie o jego "twórczości" możecie przeczytać TUTAJ. Nic dodać, nic ująć. Z niewiadomych przyczyn Rafałek jest pupilkiem TVP, więc śpiewa już wszędzie. W "Superstarciu", w "Jaka to melodia". Niedługo w programie "Rok w ogrodzie" będzie śpiewał o swojej tragicznej niespełnionej miłości do bulwy topinambura. Postać żałosna i smutna. Dalej Reni Jusis, która kiedyś nagrała dwie bardzo dobre płyty, a potem ją Makowiecki z dziećmi w domu zamknął. Teraz próbuje się z powrotem wczołgać na scenę. Szkoda, że takim żałosnym kanałem. Jest też znana z nachalnego świecenia dupalem Ramona Rey, która talentu za bardzo nie ma, ma za to taki rozstaw ust, że przy seksie oralnym obawiałbym się, że połknie mi nogę i będę musiał wyciągać jej siekacze z uda. Potem Mieczysław Szcześniak. Znany również jako Mietek Szcześniak, a przez chwilę nawet Miecz Szcześniak (serio, serio!). Mimo posiadania, czy nawet bycia Mieczem, nie wyrąbał sobie jakoś drogi do sławy, choć próbował jeszcze jako gówniarz po festiwalach w Opolu. Jego akurat szkoda co niemiara, bo facet jest jednym z najlepiej śpiewających w tym kraju mężczyzn.

Kasia Wilk i Monika Borzym, o których pies z kulawą nogą nie słyszał, a które jakoś się wypromować muszą. Biorąc pod uwagę gabaryty obu, sugerowałbym jednak jakiś wrestling, a nie konkurs cudzej piosenki. Z opery na hucpę przywlekli jeszcze Adama Sobierajskiego, śpiewaka operowego o aparcycji PRL-owskiego taksówkarza, który udaje że wie o co chodzi i próbuje zachowywać się na luzie. Że mu nie wychodzi - inna sprawa. Stanisław Karpiel-Bułecka z kolei próbuje dogonić sławę brata, który jednak "Boso" prześcignął go o kilka długości. Karpiel-Bułecka to też lider marnego i wtórnego zespołu Future Folk i, jak podejrzewam, product placement pasty do zębów. Bardzo smutnym jest z kolei udział w tym festynie Titusa Pukackiego, lidera Acid Drinkers, który dotąd tylko raz robił z siebie małpę, jako juror w "Bitwie na głosy". Tu poniża się już konkretnie. Czy dlatego, że jego zespół właśnie wydał rocznicową płytę i trzeba podkręcić promocję? Nie wiem. Ale wielki zawód. Wielki.

Wiśniówką na torcie jest Natasza Urbańska, która obskakuje wszystkie programy i rewie, licząc że gdzieś kiedyś publiczność ją polubi, że może kupi płytę, pomimo takich intelektualnych kiksów, jak "Rolowanie". W parciu na sukces wyprzedza nawet Brzozowskiego. Wszystko zapewne z inicjatywy Janusza Józefowicza, który wziął skądinąd utalentowaną i urodziwą dziewczynę i prowadzi jej karierę jak pijany Ukrainiec TIR-a. Że  tak prowadzi - nie dziwota. W końcu facetowi w życiu nie udało się praktycznie nic. Przy okazji "Metra" wypłynął na dupie (czyt. talencie kompozytorskim) Janusza Stokłosy. Późniejszych sukcesów brak. A rozważając zestaw umiejętności tego podstarzałego lowelasa, chciałoby się rzec, że minął się z karierą fordansera i żigolaka na imprezach w stylu bunga-bunga gdzieś w basenie Morza Śródziemnego.

Żałosne widowisko miało mieć charakter rockowy. Dlaczego zatem zaśpiewano tam "Clocks" Coldplaya, czy "Niewiele ci mogę dać" Perfectu - ewidentnie nie rockowe numery - nie wiadomo. Wiadomo za to, że po całkiem niezłym wykonaniu przez Urbańską Maanaamu, rzeczona zebrała od jurorów niezasłużony opieprz z sugestią, że jest oto małpą od tricków, tzn. wykonawczynią, ale na pewno nie artystką. Mina Nataszy zdradzała, że ostatkiem sił próbuje nie puścić ze złości kleksa. I tyle mniej więcej człowiek wyniósł z nowego hitu TVP.

Teraz pointa. Jeśli TVN robi sobie "Mam talent", gdzie ktoś tam przyciąga sutami żelazka, a pies dupą szczeka i chu*em wodę pije, nie mam z tym najmniejszego problemu. Podobnie, kiedy w Polsacie Katarzynę Pasztet-Skrzynecką malują na ryju pastą do butów, jak w serialu "Alternatywy 4". To komercyjne telewizje. Utrzymują się z reklam i mogą robić co chcą. Ich sprawa. Ich i ich widzów. Natomiast TVP robi program tak szkaradny i straszny za pieniądze Pana, Pani i moje. W dodatku zasłaniając się misją i ustami swojego niepełnosprytnego prezesa mówiąc o podatku medialnym. Ja mówię: "Wara!". Jeśli kiedyś będę możliwość dobrowolnego opodatkowania się na rzecz TVP Kultura, zrobię to. Spośród anten TVP jest to jedyna, której (jakiekolwiek) programy oglądam. Uważam, że to wartościowy kanał, uważam że mógłby skorzystać z większego dofinansowania. Natomiast jeśli miałbym pracować na widowiska takie, jak "Superstarcie", to WARA! Nie zamierzam kupować Brzozowskiemu chleba, nie zamierzam utrzymywać drastycznego przerostu zatrudnienia w tej tkwiącej jeszcze w PRL-u instytucji, nie zamierzam finansować wypłaty prezesowi, cynicznemu półdebilowi z politycznego nadania, nie zamierzam.

Dalej: nie życzę sobie w publicznej stacji transmisji katolickich guseł - won z tym do TV Trwam, albo TV Józef. Nie życzę sobie, żeby o mitologii katolickiej w stylu chrystusowego zmartwychwstania, w okresie świąt, mówiono jako o fakcie historycznym. Nie życzę sobie brutalnej indoktrynacji najmłodszych kreskówkami religijnymi. Nie chcę wspierać swoimi pieniędzmi "Wiadomości", w których nius o planowanej kanonizacji Popiełuszki*** prezentuje się wcześniej, niż materiał o wojnie na Ukrainie. Nie życzę sobie utrzymywać Roberta Janowskiego, który kiedyś miał być artystą ("Mury Jerycha"), a został uśmiechniętym telewizyjnym klakierem. Nie życzę sobie dopłacać do sportu, który mnie nie interesuje. Nie życzę sobie dopychać swoich banknotów do szufladki, gdzie idą pieniądze z reklam. Nie życzę sobie płacić za nieobecność "Pegaza". Nie życzę sobie finansować nadwagi i żenującego tabloidowego programu Sekielskiego. Nie życzę sobie, żeby za moje pieniądze w studiu sapał Piotr Semka, którego się boję, bo zawsze mam wrażenie, że wyjdzie z telewizora i będzie chciał mnie zjeść. Nie życzę sobie płacić na coś, z czym w żaden sposób nie jestem związany, co budzi moje tylko i wyłącznie negatywne uczucia i o czym mam jak najgorsze zdanie. Tak, to obywatelskie nieposłuszeństwo. Do którego, wzorem b. premiera, serdecznie namawiam. A jeśli się komuś owo nie podoba - proszę - wyłaczcie sygnał tak, żebym nie mógł go odbierać. Nie podpinałem się na dziko, jak ci co prąd kradną, do cudzej instalacji. Nie kupowałem jakichś cwaniackich dekoderów, żeby odbierać TVP. Nie zrobiłem nic w tym stylu, bo - zwyczajnie - TVP nie oglądam. Więc problem jest po waszej stronie, telewizjo. Działacie jak świadkowie Jehowy - natrętnie, nachalnie. Tyle, że świadków Jehowy mogę nie wpuścić, przegnać na cztery wiatry. Was nie.

(Paweł Waliński)

*** Taki gruby dowcip, a jednocześnie zachęta dla hejterów (w tym bohatera RR i jego miliona dziwacznych fake"owych facebookowych profili): Co to jest? Czarne i dudni w bagażniku? Hejterów i Rafała pozdrawiam.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do