
Pan Jan Bondaruk. Mieszka na osiedlu Piasta. Łowca szpiegów. W ręku trzyma pudełko od cygar, w nim zaś replikę szpiegowskiej radiostacji z okresu zimnej wojny.
- Sam ją zrobiłem – mówi z dumą Pan Jan. – Tylko na podstawie schematu. Na miniaturowych lampach. Poprosił mnie jeden z kolekcjonerów odbiorników radiowych. Zrobiłem też jemu. „Działa!” zadzwonił zachwycony. Radiostacja działała, pomimo tego, że zapomniał podłączyć anteny! Taki sprzęt!
- Ten drut za oknem to Pana antena? – powiadam – Pozwolenie Pan ma?
- Mam! – odpowiada Pan Jan. – Bo ja dyplomowany krótkofalowiec jestem. SP4ANN to mój kod.
Pan Jan jest z rocznika 1937, ma lat 80. I jak twierdzi, krótkofalarstwem i kręceniem drucików interesował się od zawsze. Jego ojciec działał w ruchu oporu. W 1950 roku rodzina przyjeżdża z Ziem Odzyskanych do Białegostoku. Od razu wstępuje do Ligi Przyjaciół Żołnierza. Później przemianowanej na LOK. Sekcja krótkofalarska.
- Dla nas to było okno na świat. Po wojnie w Białymstoku został Włoch Caruso Basso. Krawiec z ulicy Gdańskiej. Jaką On miał radość, gdy mógł z kimś pogadać po włosku! Dostać wówczas paszport było niemożliwością!
Pan Jan poznaje żonę w Technikum Chemicznym. Pierwsza praca w radiowęźle w Fastach.
- Wówczas nazywało się to Kombinat Bawełniany w budowie – mówi Pan Jan. – Ale radiowęzeł był przewodowy, na drutach wisiały tzw. toczki. Kolejna praca była w ZURT. Tam się sporo nauczyłem. Jak powstawała telewizja w Białymstoku, to kadry składały się przede wszystkim z krótkofalarzy. Teraz wszystko leci światłowodem, a kiedyś sygnał z Warszawy szedł antenami stacji nadawczych. Pierwsza stacja to Pałac Kultury, druga w Wólce Raszkowskiej, następna Ostrów Mazowiecka, potem Rutki, Krynice i dopiero Białystok.
- Te maszyny za Pana plecami, co to? – pytam.
- To odbiornik z Blethey Park – mówi Pan Jan. – Tam gdzie rozpracowano Enigmę. Maszyna amerykańska. Stworzona dla krótkofalarzy, ale tak dobra, że stosowało ją wojsko. Nawet Niemcy ją kopiowali. To magnetofon szpulowy, używany przez Wermacht. Nawet swastyka jest. Już wtedy mieli magnetofony. Mam też odbiornik z U-bota. I radziecki drutofon. Urządzenie zapisujące dźwięk na cienkim drucie.
- Jak Pan zdobywa ten sprzęt? – pytam. – Jak Pan te radiostacje szpiegowskie namierza?
- Kolekcjonuję od lat – mówi tajemniczo Pan Jan.
- Ale na bazarze ich Pan przecież nie kupi – naciskam.
- No nie – mówi Pan Jan. – Jako że naprawiam sprzęt krótkofalarski, więc zawsze pytam kolegów po fachu czy nie mają jakiegoś starego grata? I biorę w zamian za swoje usługi naprawcze. Mam też kilka miniaturowych aparatów fotograficznych na mikrofilmy, pokazać?
Po chwili oglądamy szpiegowskie aparaty.
- Żona nie krzyczy, że zamiast nowej pralki do domu, Pan znów kupił jakąś Enigmę?
- Żona toleruje – mówi Pan Jan, ale jakoś tak cicho mówi. – O historię przecież trzeba dbać!
- Panie Janie, a namierzył Pan kiedyś jakiegoś szpiega? – pytam.
- A tak! – cieszy się Pan Jan. – Nawet prezentowałem to nagranie podczas wystawy mojej kolekcji w Muzeum Wojska. To chyba jakiś szyfr NATO był. I przyszli ludzie ze Służb Specjalnych.
- Skąd Pan wie, że to były Służby Specjalne? Jak Pan ich poznał? – pytam.
- Proszę Pana, jak w stanie wojennym pracowałem na nadajniku w Krynicach, to się napatrzyłem. I od razu widzę, kto jest kto. Pan się uśmiecha. To ja Panu coś powiem. Większość sprzętu szpiegowskiego robią właśnie krótkofalowcy. Ludzie pozytywnie zakręceni!
(Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jako dodatkowe zabezpieczenie do kantoru zamontowałem https://www.alfatronik.com.pl/kamera-internetowa-w-zarowce-wifi-p-226.html też się czułem jak szpieg :)