Kilkanaście osób zebrało się wczoraj pod szpitalem położniczym na Warszawskiej w Białymstoku, by zaprotestować przeciwko aborcji eugenicznej. Aktywiści Fundacji Pro-Prawo do Życia uważają, że powinno się zabronić aborcji nawet w przypadku stwierdzenia, że dziecko urodzi się chore.
Osoby pikietujące wczoraj po południu pod szpitalem położniczym zdecydowanie sprzeciwiają się aborcji, zwłaszcza eugenicznej. Jest to zabieg, na który niekiedy decydują się kobiety, u których lekarze wykryli chorobę płodu, np. Zespół Downa lub inne choroby genetyczne. Zdaniem demonstrujących diagnozy często są błędne i uśmierca się niewinne dzieci.
- Jestem przeciwna aborcji – mówi Maria, która ma niepełnosprawnego syna. – Ale gdybym ze 20 lat temu miała taką możliwość, to możliwe, że bym się zdecydowała na aborcję. Wychowywać dziecko, które się urodziło z wadami genetycznymi jest bardzo trudno. Państwo nie daje wsparcia i często jako rodzice jesteśmy zdani sami na siebie. Ci ludzie chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego, o czym mówią. Chyba nikt z nich nie ma pod opieką takich osób.
Obecnie w Polsce legalne jest przerywanie ciąży w przypadku, jeśli badania płodu wskazują trwałe wady genetyczne dziecka lub do zapłodnienia doszło w wyniku gwałtu. Pikietujący uważają, że zwłaszcza badania prenatalne nie zawsze prawidłowo określają stan zdrowia dziecka, co może prowadzić do uśmiercania także płodów zdrowych. I dlatego domagają się zakazu aborcji również w przypadkach, kiedy badania wykazują wady lub choroby dziecka w łonie matki.
Komentarze opinie