Seria ostatnich wpadek banku PKO BP wydaje się nie mieć końca. Rodzinie właśnie zostały zajęte środki na koncie. Problem polega na tym, że to zasiłki rodzinne, których nawet komornik nie może zająć.
Wielodzietna rodzina z Białegostoku właśnie została pozbawiona środków do życia. Jeszcze w środę nic nie wskazywało na to, że tak się stanie. Pan Ryszard wybrał się z synem na zakupy. Miał kupić niewiele, mleko, ser i kilka jajek. Kiedy próbował zapłacić kartą przy kasie okazało się, że nie ma na koncie żadnych środków. Był tym zdziwiony, ponieważ na koncie miało się znajdować jeszcze około 400 złotych z tytułu zasiłków rodzinnych.
- Poszedłem do bankomatu i zobaczyłem, że mam debet. I to na 7 tysięcy! – opowiada Pan Ryszard. – To było niemożliwe, ponieważ nikt z nas nie kupował niczego, a już na pewno nie na takie kwoty. Musiałem wyjaśnić co się stało.
No i się zaczęło. Pan Ryszard odwiedził placówkę banku na Wysokim Stoczku, gdzie dowiedział się najpierw, że nie da się sprawdzić historii operacji. Nikt nie potrafił wyjaśnić, skąd pojawił się debet na koncie i gdzie się podziały pieniądze z zasiłków rodzinnych. Na dodatek odesłano go po wyjaśnienia do Katowic, najlepiej osobiście, bo przez telefon informacji udzielić się nie da.
- Dla mnie to był szok. To ja mam jechać do Katowic, żeby takie sprawy wyjaśniać? – zbulwersował się Pan Ryszard. – Poszedłem od razu do prawnika i powiedziałem o całej sytuacji. Ten poradził mi, żebym skontaktował się z komornikiem, który być może wystawił nakaz zajęcia konta bankowego.
Tak też się stało. Jednak dotyczyło to zaległej sprawy, którą komornik właśnie miał umorzyć. Wystawił jakiś czas temu nakaz zajęcia konta bankowego, ale dotychczas bank nie podejmował czynności. Stało się to w środę, po prawie 10 latach od momentu wystawienia nakazu. Na domiar wszystkiego kwota, którą zajął bank, nie mogła podlegać zajęciu. Zgodnie z polskim prawem świadczenia rodzinne nie podlegają zajęciu, a bank tego nie sprawdził.
- Będę jeszcze rozmawiał z prawnikiem czy nie wystąpić o odszkodowanie, bo żona strasznie to przeżyła – mówi Pan Ryszard. – Zemdlała z nerwów jak się dowiedziała o całej sprawie, bo naprawdę żyjemy biednie od lat. Dla nas zablokowanie konta oznacza, że nie mamy co jeść. Wczoraj pracownicy banku już nie odsyłali mnie do Katowic, kiedy zagroziłem, że mogą mieć sprawę w sądzie. Ale pieniędzy nadal nie mam na koncie.
Sprawę będziemy wyjaśniać na bieżąco i jeszcze dziś zwrócimy się do banku PKO BP z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji. Być może nam będzie w stanie udzielić informacji, co się tak naprawdę stało, bez konieczności wyjazdu do Katowic. Czy był to błąd człowieka? Czy znów system elektroniczny nie zdał egzaminu?
i to jest jedna z ważniejszych ról dziennikarskich...