Nie wszędzie w Białymstoku stoją kosze na śmieci i nie zawsze jest jak pozbyć się peta od papierosa, albo papierka po cukierku. Jeszcze gorzej, kiedy wyprowadzamy psa, sprzątamy po nim, ale nie ma gdzie wyrzucić zawiniątka. Taki problem mają między innymi mieszkańcy przy ulicy Włókienniczej.
O przynajmniej dwa kosze na śmieci proszą mieszkańcy bloków przy Włókienniczej. To głównie właściciele psów, którzy po wyprowadzeniu ich na spacer chcieliby dopełnić obowiązku sprzątania po własnym czworonogu. Ale obecnie nie mają niejako możliwości. Trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek będzie maszerował przez łąki i całą niemal długość ulicy Włókienniczej z taką nieprzyjemną zawartością, aby w końcu dotrzeć do śmietnika.
Podobny problem mieli jeszcze w ubiegłym roku także mieszkańcy osiedla Bojary, z ulicy Modlińskiej oraz Bukowskiego. Tam również przez długi czas usiłowano skłonić odpowiedzialne za ustawianie koszy urzędy, aby podstawić im chociaż jeden, a najlepiej kilka. Prezydent Białegostoku nie widział jednak takiej potrzeby i w zasadzie nie widzi jej do chwili obecnej. Sprawą dla mieszkańców zajmował się wówczas radny Wojciech Koronkiewicz. Podobnie jest i teraz, bo mieszkańcy sami spróbowali zainteresować radnego brakiem koszy na Modlińskiej, Bukowskiego i obecnie na Włókienniczej. Opisali bardzo wymownie, o co im chodzi.
- Panie radny, co zrobić, żeby wywalczyć postawienie dwóch koszy na śmieci przy zasranym przez psy skwerze? Bardzo proszę o podpowiedź – powiedział radnemu pan Darek.
- Mi to się te kosze na śmieci już nawet śniły. Były takie żółte i zielone. Zupełnie jak na Chrobrego – to już słowa pana Józefa.
Mieszkańcom chodzi dokładnie o miejsce niedaleko pływalni. Wcześniej teren był zaniedbany, a w tej chwili niemal wszystko jest zagospodarowane. Wybudowano parking, infrastrukturę pomocniczą. Ale trochę miejsca zostało, gdzie można wyprowadzać psy. To głównie łąki nad rzeką Białą. I to w tej okolicy mieszkańcy widzą potrzebę ustawienia choćby dwóch koszy na śmieci. W przeciwnym razie, nie będą mieli jak sprzątać po swoich pupilach.
- Posiadacze psów mają wielki problem. Z jednej strony zobowiązuje się ich do zachowania czystości, ale nie mają możliwości owych nieczystości nigdzie wyrzucić! – pisze w interpelacji radny Koronkiewicz do prezydenta Białegostoku.
Około roku temu w odpowiedzi dla radnego Wojciecha Koronkiewicza w sprawie koszy na Modlińskiej i Bukowskiego prezydent Białegostoku odpisał, że kosze są, tylko w pasie drogowym, gdzie odbywa się wzmożony ruch pieszy. I każdy może w zasadzie tam dojść, aby wyrzucić do trzeba. Wskazywał również, że na kontrolę udali się pracownicy Departamentu Gospodarki Komunalnej, ale nie stwierdzili nieczystości po psach, zatem koszy nie postawiono.
Przy Włókienniczej też by się przydała taka kontrola, ale tam raczej pracownicy będą musieli bardziej uważać, żeby jakoś ominąć pozostawione i nieuprzątnięte po czworonogach nieczystości. Radny Koronkiewicz chce wiedzieć, ile kosztuje jeden kosz i czy faktycznie jest to aż taki problem, żeby ustawić ich kilka w tych miejscach, o które proszą mieszkańcy – jak dotąd zresztą, bezskutecznie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A wyobraźcie sobie miasto bez psów czyste trawniki , soczysta zieleń nie obsrana i wydeptana przez psiarczyków , brak kipów na trawnikach .Pani Agnieszko , czy Białystok nie był by piękniejszy? Na moim osiedlu kosze stoją co 10 metrów chodników jest więcej niż trawników a mimo to cała zieleń jest zniszczona przez psy i wydeptana przez ich właścicieli. Może o tym by Pani napisała ? ! A odnośnie włókienniczej myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie zakaz wyprowadzania psów , skoro właścicielom jest zbyt daleko zanieść swoje gówno do swojego mieszkania.