Reklama

Pod prąd: Kto wie jaki to kraj?



Mariusz Szczygieł (dziennikarz, pisarz) ogłosił konkurs na rozszyfrowanie skrótu "PRL", bez używania słów "komunizm", "socjalizm", ustrój", "system". Przyszło mnóstwo propozycji, ale jedna jest znamienna: PRL – czasy, gdy istniały następujące zjawiska: powszechna inwigilacja – obecnie Google; powszechne donosicielstwo – obecnie Twitter; powszechne naruszenie prywatności – obecnie Facebook.

Przyznam – przypadła mi do gustu ta definicja. Mimowolnie wróciłem do "tamtych" czasów i zacząłem rozszyfrowywać ""patriotyzm" mojej rodziny. Osobiście wykonywałem zawód tzw. zaufania publicznego, czyli zgodnie z dzisiejszą doktryną miałem kłamać jak najęty. Ówcześni moi przełożeni twierdzą, że byłem niepokorny i łgać w gazetach nie chciałem. Ze mną i po cichu się cieszyli popijając piwko (ale dopie... tej władzy), ale na dywanikach wyrażali skruchę. Rzecz jasna byłem inwigilowany i jako "w nagrodę" otrzymałem kilka lat temu papier z IPN o "prześladowaniu politycznym", czego wcale nie oczekiwałem.

Moja żona, od 1974 roku lekarz, pediatra i neonatolog, "urodziła" jak sama powiada, połowę Białegostoku i okolic. Nie była, bo nie mogła być obiektem zainteresowania służb specjalnych. Jak pamiętam, pracowała na kilku etatach (w tym domowym), w sumie ca 24 godziny na dobę, a może i więcej. Na donoszenie nie miałaby czasu.

Dzieci moje w PRL miały po kilka lat. Ich zainteresowania ograniczały się do czytania bajek na dobranoc, oglądania tv, do zabaw .Zatem inwigilacją objęte być nie mogły. Tym bardziej, że nam – rodzicom – nie chciały zdradzać żadnych sekretów. Syn Michaś, mając osiem lat, wygrał na festynie lokalnej gazety... pięć kilo kiełbasy (były kartki), bo wspiął się jako pierwszy na kilkumetrowy naoliwiony maszt. Wtedy prowadzący zawody red. Andrzej Koziara, nota bene dobrze go znający, dla zgrywy chyba, zapytał o nazwisko. Na co Michaś: Nie powiem!

Koniec końców powszechną inwigilacją w mojej rodzinie objęty byłem osobiście ja, a więc 25% całości. I teraz każdy może sam przymierzyć się do powyższej formuły "PRL" i zrobić – jak ja – mały rachunek sumienia. Mnie wyszło, że pod względem swobód obywatelskich porównania nie ma. Do 1989 roku byłem człowiekiem w miarę wolnym, to znaczy robiłem co chciałem i mało kto o tym wiedział.

Bimber także pędziłem, chociaż bez wiedzy i zgody żony. Po 4 czerwcu 1989 roku, kiedy do Polski wkroczyły wolność, równość i braterstwo (można wszystko zastąpić słowem "solidarność"), poczułem ,że mnie wszyscy widzą, słyszą i na błędy czyhają. Wkroczyła prawdziwa cenzura, z krwi i kości. I w tym względzie definicja PRL przytoczona na wstępie pasuje mi jak ulał. A Wam, kochani?

(http://www.tokfm.pl/blogi/pod-prad/2015/06/________p__r__l____kto__wie__jaki__to__kraj_/1?fb_ref=Default/ Foto: ASM)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do