Przetarg na świadczenie usług kolejowego przewozu osób na terenie naszego województwa w latach 2015-2016 jeszcze trwa. Niestety wszystko wskazuje na to, że podlascy włodarze wolą bardziej zwijać niż rozwijać obecną sieć połączeń.
Urząd Marszałkowski na opłacenie zadań ujętych w postępowaniu przetargowym przeznaczył 30 mln złotych.( w tym 14.5 mln zł w 2015 roku, oraz 14.5 mln zł w 2016 roku).
Czy to wiele? Na pewno mniej niż w roku ubiegłym, kiedy kwota ta przekraczała 15 mln złotych. W sąsiednim, niewiele bogatszym województwie lubelskim na kolej przeznacza się blisko 60 mln w skali roku.
Wszystko wskazuje też na to, że od 2015 roku z rozkładu mogą zniknąć kolejne połączenia do Czeremchy, Ełku czy Szepietowa.
- To najlepszy przykład wygaszania popytu rodem z USA – mówi Marcin Adam Wróbel, prezes Fundacji Towarzystwo Ulepszania Świata. - Przy proponowanym tak znacznym ucięciu połączeń, trzeba się zastanowić czy jest sens w ogóle jeździć.
Wróbla dziwią obecne działania, bowiem we wszystkich krajach rozwiniętych władze starają się na wszelkie możliwe sposoby zachęcić mieszkańców do wybierania pociągów zamiast aut czy autobusów.
Zwolennicy kolejowych podroży próbowali przekonać naszych samorządowców do zwiększenia budżetu na przewozy kolejowe do ok 22 mln. zł. Jak widać propozycje TUŚ oraz Stowarzyszenia Kolejowe Podlasie nie zostały wzięte pod uwagę.
Na całej sytuacji podwójnie stracą mieszkańcy. Po pierwsze – tak mała liczba połączeń sprawi, że większość z dotychczasowych podróżnych zmieni środek transportu. Po drugie – przejazdy pustych składów zostaną sfinansowane z pieniędzy podatników.
Komentarze opinie