Skoro chętnych na prawo jazdy jest coraz mniej, a pojazdów nie ubywa, musi być inny czynnik, który dostarcza kierowców na nasze ulice. I oczywiście jest. Coraz częściej policjanci zatrzymują osoby z podrobionym prawem jazdy.
Wygląda jak prawdziwe. W zasadzie jest trudne do odróżnienia. Największa produkcja takich dokumentów trwa w najlepsze za naszą wschodnia granicą. I na Białorusi, i na Ukrainie fałszerze na masową skalę tworzą dokumenty, które trafiają do Polski i krajów skandynawskich. Sfałszowane prawo jazdy niekiedy nawet dla służb mundurowych jest kłopotem, bo tylko pełne zeskanowanie dokumentu potwierdza lub zaprzecza jego autentyczności.
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tym, że do szkół jazdy trafia coraz mniej chętnych nauczenia się prowadzenia pojazdu. Powody tego stanu rzeczy podawane przez zastępcę Dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego z pewnością są słuszne. Jednak do tej niemałej listy dołącza kolejny – fałszywki.
- Nie wiem, ile to kosztuje – mówi Adam, kierowca białostockiej taksówki. – Ale gdybym z jakiegoś powodu stracił prawo jazdy i miałbym teraz zdawać na nowo te głupoty, co je powymyślali, to pewnie wolałbym zapłacić.
Na razie norweska policja z Oslo podjęła się działań, które być może pozwolą na ustalenie kim są fałszerze dokumentów. Wiadomo tylko, że dokumenty, które podrabiają są wykonane bardzo profesjonalnie.
Komentarze opinie