Reklama

Próbował samobójstwa, bo potrzebne mu są „żółte papiery”?

Co najmniej kilka osób, w tym młode białostoczanki, są poszkodowane przez niedoszłego samobójcę, który pod koniec marca negocjował z policjantami przez kilka godzin. Ostatecznie się nie zabił, bo zszedł z otwartego okna na czwartym piętrze. Poszkodowane przez niego kobiety twierdzą, że próba samobójcza była desperackim aktem zdobycia „żółtych papierów”.

Od godzin popołudniowych do późnej nocy w końcówce marca tego roku policjanci i strażacy byli postawieni na nogi w związku z próbą samobójczą w centrum Białegostoku. W jednym z wieżowców na rogu Sienkiewicza i Alei Piłsudskiego mężczyzna groził wyskoczeniem z czwartego piętra. Twierdził, że chciał się zabić. Po kilku godzinach okazało się, że tym mężczyzną był niedoszły muzyk disco polo, który bawił się w styczniu tego roku z Bartłomiejem Misiewiczem w jednym z białostockich klubów nocnych. Krótko po tym zdarzeniu zaczęły wychodzić bardzo niepokojące i niewygodne dla niego fakty.

Do naszej redakcji zgłosiły się osoby, które są poszkodowane działaniem niedoszłego samobójcy. Twierdzą, że były szantażowane i w związku z tym założyły już sprawy w prokuraturze. Podkreślają, że niedoszły samobójca w rzeczywistości nie chciał się targnąć na własne życie, ale potrzebował dokumentów i orzeczenia lekarskiego, że ma zaburzenia psychiczne lub chorobę, która mogłaby go wybawić z kłopotów. A chodzi o poważne przestępstwa.

- Jestem przez niego w długach rzędu 100 tys. zł, bo podając się za policjanta szantażował mnie kilka miesięcy, bez litości wyciągając pieniądze. I nie obchodziło go że mam kilkumiesięczne dziecko, które wychowuje sama. Zgłosiłam sprawę na policję jak zresztą kilka innych dziewczyn, które oszukał w międzyczasie. Prokuratura również się tym zajmuje Ale boję się, żeby to znowu nie było umorzone, jak poprzednie sprawy – opowiada nam jedna z kobiet, która powiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa.

Kobiety, które zgłosiły się do naszej redakcji proszą o anonimowość. Boją się zemsty, boją się o własne życie. Jak twierdzą, poszkodowanych jest znacznie więcej. Niedoszły samobójca oskarżony jest też między innymi o czyny pedofilskie oraz molestowanie seksualne i to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Z tego względu – jak twierdzą nasze rozmówczynie, usiłował popełnić samobójstwo. Ale bynajmniej nie po to, żeby się zabić, ale po to, aby zdobyć dokumenty na swoją niepoczytalność.

- A on celowo ten cyrk zrobił żeby wariata z siebie zrobić. Ale to bzdura, on nie jest niepoczytalny – mówi nam kobieta.

- To zwykły oszust, który wyłudza pieniądze, chory psychicznie gwałciciel. Ode mnie wyłudził dużą sumę pieniędzy. Chciałabym tą sprawę nagłośnić, gdyż on już działa od wielu lat, a sądy i tak umarzają wszystkie sprawy przeciwko niemu. Proszę o pomoc gdyż jest wiele poszkodowanych osób – pisze inna z kobiet.

Dowiadywaliśmy się w organach ścigania o tego mężczyznę Niestety, śledczy nie udzielają żadnych informacji zasłaniając się możliwością ujawnienia danych, których ujawniać im nie wolno. Ale przynajmniej udało się nam potwierdzić tyle, że na pewno toczą się postępowania w związku z zawiadomieniami, które wpłynęły od różnych osób poszkodowanych. Ile? Tego niestety już nam nie powiedziano.

- Dotarłam do dziewczyn, które zakładały mu sprawy 6 lat temu. U jednej z nich była sprawa przeciwko niemu o gwałt. Dowody były, wszystko było, a sprawę umorzyli. Następna zaś dziewczyna to było wymuszanie seksu z pobiciem – opowiada inna z kobiet.

Niedoszły samobójca po kilku godzinach negocjacji z policyjnym negocjatorem, zgodnie z procedurą musiał trafić do szpitala na obserwacje. Trudno powiedzieć dziś, jakie będą ustalenia lekarzy. W obliczu zawiadomień prokuratorskich i zarzutów, jakie wysuwają oskarżające go kobiety, dokumenty na niepoczytalność na pewno bardzo by się przydały. Gdyby w śledztwie okazało się, że takich czynów się dopuszczał, o jakich nam wspominają, ale był zdrowy psychicznie, mężczyzna może oglądać świat przez kraty bardzo długo.

Mężczyzna policji na pewno jest znany. Zresztą, kiedy ukazywały się pierwsze publikacje prasowe na jego temat, już wówczas kilka osób odezwało się do naszej redakcji z informacjami, że próbuje on kolejny raz zwrócić na siebie uwagę. I pojawiła się informacja o tym, że leczył się psychiatrycznie wcześniej. Jednak najwyraźniej nie były to na tyle poważne zaburzenia, żeby odseparować go od społeczeństwa. Na dodatek niedoszły samobójca w tym samym czasie szantażował kobiety, które się do nas zgłosiły już bezpośrednio.

- Patryk się leczył psychiatrycznie. Było z nim niedobrze już wcześniej. Ale lekarze trochę postawili go na nogi, więc jakoś to było. Potem znów było gorzej. Od dawna uważaliśmy, że rodzice powinni go bardziej pilnować, bo my nie za bardzo mieliśmy jak to zrobić – mówi jedna z jego koleżanek, która także nie chciała podawać swoich danych.

Mimo, że śledczy na razie odmawiają podawania bliższych informacji na temat zarzutów i postawienia w stanie oskarżenia niedoszłego samobójcy, postaramy się ustalić więcej szczegółów. Przede wszystkim należy ustalić, dlaczego – jeśli już sześć lat temu pojawiły się pierwsze doniesienia o łamaniu prawa – mężczyzna wciąż był na wolności i dopuszczał się kolejnych działań wbrew prawu.

Kobiety, które powiadomiły zarówno Policję jak i Prokuraturę Południe w Białymstoku twierdzą, że nie odpuszczą i zrobią wszystko, aby doszło do skazania mężczyzny. Wszystkie twierdzą, że zostały mocno skrzywdzone, mają długi z kredytów do spłacania szantażysty i zapowiadają nawet, że jeśli będzie trzeba, to połączą siły w walce o skazanie mężczyzny.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do