Reklama

Tego jeszcze nie było: Jagiellonia pobiła Legię na Łazienkowskiej!!! Pora na rozmowy o pieniądzach

Jagiellonia z impetem i bardzo efektownie potwierdziła pozycję lidera futbolowej ekstraklasy. Żółto-czerwoni rozgromili Legię Warszawa, aktualnego mistrza kraju i głównego rywala w walce o tytuł. Mają 3 punkty przewagi nad rywalami, lepszy bilans spotkań i co najmniej 5 oczek nad trzecimi w tabeli Górnikiem Zabrze i Lechem Poznań (o ile te zespoły dzisiaj wygrają swoje mecze). To już najwyższa pora aby władze miasta zaczęły przygotowania do zabezpieczenia białostoczanom pieniędzy na ewentualną grę w pucharach. I może chociaż raz - przed końcem rozgrywek - zachęciły do większych starań jakimiś premiami.

Białostoczanie grają jak z nut: w piątek u siebie rozjechali gdańską Lechię, a we wtorkowy mroźny wieczór zdobyli twierdzę przy Łazienkowskiej. Jaga wygrała na wyjeździe nie tylko przekonująco ale i w świetnym stylu. Nikt nie może też posądzić białostoczan o to, że w tym meczu sprzyjali im sędziowie, bo rzut karny i dwie czerwone kartki to minimum tego czym powinni być ukarani zawodnicy ze stolicy.

Jeszcze większy szacunek niż 2:0 budzi statystyka: legioniści ani razu nie oddali celnego strzału na bramkę Jagiellonii. Statystki strzałów (celnych i niecelnych), posiadania piłki czy podań też były druzgocące dla mistrzów kraju.

- Jagiellonia na Łazienkowskiej zagrała prawie jak Borussia Dortmund - pisał na Tweeterze Krzysztof Stanowski, naczelny portalu "Weszło", który uchodzi raczej za zdeklarowanego sympatyka legionistów.

Białostoczanie tylko w pierwszych kilku minutach meczu dali gospodarzom jakieś fory: dwaj gracze gospodarzy w 50 sekundzie minęli się z dobrym podaniem w pole karne białstoczan. Potem białostoczanie zaczęli przeważać, a legioniści kopać w rywali zamiast w piłkę. Po kwadransie gry z boiska wyleciał Domogaj Antolić (po analizie VAR). I w tym momencie gospodarze wywiesili białą flagę: na boisku królowali już tylko żółto-czerwoni, którzy bezwzględnie gnietli rywali. A przewaga mogła być jeszcze większa, bo chwilę wcześniej arbiter raczej wyrozumiale podszedł do ataku Marko Vesovića w nogi Guilherme pokazując żółty kartonik. Grając w osłabieniu Legia broniła się coraz bardziej desperacko, aż w końcu padł gol autorstwa Przemysława Frankowskiego. Sędzia po kolejnej analizie VAR gola nie uznał dostrzegając na spalonym Martina Pospisila. W 43 minucie wątpliwości już nie było: Arkadiusz Malarz sfaulował Romana Bezjaka i jedenastkę na gola zamienił Arvidas Novikovas.

Po przerwie nadal grę kontrolowali białostoczanie, którzy postanowili się... nie przemęczać i oszczędziś siły na kolejne mecze. Mimo to nadal mieli okazje do podwyższenia wyniku trafiając m. in. w słupek. Przed końcem spotkania kropkę nad i postawił Karol Świderski głową pokonując Malarza po podaniu Piotra Wlazły. Zaraz potem legioniści grali już w dziewiątkę, bo drugi żółty kartonik obejrzał Vesović.


Nie ma żadnych wątpliwości, że w tym sezonie białostoczanie znowu będą walczyli o grę w pucharach. Więcej - są jej bliscy, a coraz bardziej realnym jest perspektywa skutecznej rywalizacji o mistrza Polski. I warto, aby nie tylko kibice to dostrzegli, bo o ile Jadze za różne rzeczy krytyka się należała (a czasami należy ciągle) to akurat forma sportowa powinna zostać dostrzeżona nie tylko przez kibiców, ale także przed radnych i prezydenta. Przed rokiem o nagrodzenie jagiellończyków wybuchła gigantyczna awantura między radnymi po jednej, a prezydentem i jego niedopieszczonym zastępcą od sportu czyli Rafałem Rudnickim po drugiej. Ostatecznie nie udało się uruchomić środków na udział w europejskich pucharach, które sportowo być może były wyróżnieniem, lecz finansowo są dotkliwą karą.

- Kasa klubu została solidnie uszczuplona przez wynajęcie czarterów, podróże, hotele na Kaukaz. Licząc wszystko razem to była kwota prawie miliona złotych. Pieniądze z miejskiej kasy pozostają na niezmiennym poziomie, choć reklamujemy Białystok naprawdę z dobrej strony i jako drużyna zostawiamy pozytywne emocje. Dzięki Jagiellonii Białystok budzi fajne skojarzenia. Niestety trzeba mówić o pieniądzach, bo gra o mistrza Polski, gra w pucharach i przygotowania do rywalizacji na najwyższym poziomie kosztują. Wyniki świadczą, że jest dobra praca, a za dobrą pracę należy się premia, nagroda i większe środki na dalsze przygotowania. Wiem jakie środki otrzymują inne kluby z samorządów i naprawdę wypadamy w tej klasyfikacji raczej średnio. Na dodatek połowę z tego co dostajemy musimy oddać miastu płacąc za wynajem stadionu - mówił Cezary Kulesza, prezes Jagiellonii.

I trudno się z tym poglądem nie zgodzić: Jagiellonia ściąga coraz większe tłumy na trybuny, gra nie tylko dobrze, ale i skutecznie i lideruje w ligowej stawce. Wprawdzie do końca sezonu jeszcze trochę czasu, ale miejsce w pierwszej ósemce nie podlega dyskusji. Podobnie jak coraz bardziej realna gra w pucharach - w tym coraz bardziej możliwy udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Rok temu klub nie otrzymał pieniędzy na udział w pucharach, bo prezydent nie zdążył zaproponować pieniędzy na konkurs na udział w eliminacjach do Ligi Europy. W tej sytuacji miasto powinno wysupłać środki na ten cel (zwłaszcza w sytuacji, gdy - jak twierdzi prezydent - budżet miejski jest w tak doskonałej kondycji, że należą się mu podwyżki i czego dowodzi w sądach). Ponieważ Tadeusz Truskolaski może lękać się zarzutów o sprzyjanie Jagiellonii rządzonej przez swojego powinowatego (prezydent Białegostoku i prezes klubu są powinowatymi) to jest tu pole do popisu dla radnych: zwłaszcza tych zajmujących się sportem. Warto, aby rozpoczęli dyskusję nad dodatkowymi środkami dla Jagiellonii na grę w pucharach (uruchomienie środków nastąpi, gdy białostoczanie ten cel zrealizują) i na nagrody (może pora zmienić nieżyciowy regulamin ich przyznawania, który każe czekać miesiącami na okazję nagrodzenia sportowców za osiągnięcia). Tak więc panie i panowie prezydenci i radni: lans z żółto-czerwonymi szalikami na trybunach, szczerzenie zębów na pamiątkowych fotkach i triumfalne przejazdy z zespołem ulicami miasta zobowiązują. Pora na coś więcej niż tylko grzanie się przy cudzym sukcesie - pokażcie, że też macie w tym udział. A jakby to nie wystarczyło to przypominam, że kibice to wyborcy. I za zaniechania wystawią Wam rachunek już za parę miesięcy przy wyborczej urnie.


Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 0:2 (0:1). Bramki: Novikovas 43, Świderski 88. Żółte kartki: Vesović (Legia). Czerwone kartki: Vesović (90, Legia), Antolić (15, Legia). Widzów: 12 939.


Legia: Malarz - Vesović, Pazdan, Remy, Jędrzejczyk - Mączyński, Phillips, Antolić - Eduardo (37 Broź, 66 Hlousek), Niezgoda, Hamalainen (83 Kucharczyk).

Jagiellonia: Pawełek - Burliga, Mitrović, Runje, Guilherme - Wlazło, Romańczuk - Frankowski, Pospisil, Novikovas - Bezjak (82 Świderski).

(Przemysław Sarosiek/ Foto: pixabay.com/ football)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2018-02-28 11:30:30

    Mecz odbył się we wtorek a nie we środę jak napisaliście na początku tekstu

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2018-02-28 11:53:09

    Treść komentarza...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2018-02-28 11:55:48

    Popieram w całej rozciągłości.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do