Reklama

W Białymstoku posypią się punkty karne i mandaty? Sprawdźcie za co i dlaczego!

Kierowcy z Podlasia muszą bardzo uważać, żeby nie stracić prawa jazdy. W dwóch miejscach w stolicy Podlasia pojawiły się nowe urządzenia automatycznie rejestrujące wykroczenia kierowców w tak zwanym systemie #RedLight. Na skrzyżowaniu ulic Kazimierza Wielkiego, Piastowskiej, gen. Sosabowskiego i gen. Sulika oraz na skrzyżowaniu Zwierzynieckiej i ojca Pio. W tych miejscach kilkadziesiąt kamer obserwuje zachowania kierowców wyłapując pojazdy niestosujące się do sygnalizacji świetlnej. Jeszcze w tym roku w Białymstoku mogą pojawić się kolejne. Karą za przejazd na czerwonym lub żółtym świetle jest nawet mandat 2000 zł i 15 punktów karnych. W połączeniu z planowanym ograniczeniem redukcji punktów karnych wiele osób może stanąć przed wyzwaniem utraty prawa jazdy (grozi po przekroczeniu 24 punktów karnych zdobytych w ciągu roku).

To nie jedyna nowa kontrola zachowania kierowców. Otóż na trasie Białystok - Wysokie Mazowieckie na odcinku Łupianka Stara Baciuty pojawił się 8,5-kilometrowy odcinkowy pomiar prędkości ustawiony przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Urządzenia  #RedLight oraz OPP to elementy systemu Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym czyli CANARD, które zostały zbudowane za środki KPO i ma polegać na zakupie i montaż aż 128 stacjonarnych urządzeń rejestrujących, (w tym 43 odcinkowych pomiarów prędkości). Urządzenia kontrolowane przez GITD - w przeciwieństwie do kamer miejskich połączonych z systemem zarządzania ruchem w Białymstoku - rejestrują zachowania kierowców i na tej podstawie można wystawiać mandaty i naliczać punkty karne sprawcom wykroczeń. 

W Białymstoku jest - poza  #RedLight - jeszcze 5 miejsc, w których kamery obserwują (i mogą nagrywać) zachowanie kierowców. Są to: 
- al. Jana Pawła II - ulica Konstytucji 3 Maja - ul. Sikorskiego,
- ul. Miłosza - ul. Piastowska,
- ul. Popiełuszki - Hetmańska,
- ul. Popiełuszki - Sikorskiego,
- ul. Antoniuk Fabryczny - Gajowa. 
Na razie nagrania z tych miejsc nie mogą być podstawą do karania kierowców, bo w 2016 roku zmiana przepisów pozbawiła zarówno straż miejską jak i policję możliwości nakładania mandatów na podstawie takich urządzeń. Z kolei GITD nie może włączyć ich w system CANARD, bo są one niekompatybilne z urządzeniami używanymi przez tą instytucję. Nie oznacza to jednak, że za chwilę kamery na tych 5 skrzyżowaniach nie zaczną rejestrować wykroczeń i nie posypią się kary dla kierowców. Wszystko to przez plany Ministra Infrastruktury, który już w czerwcu zapowiedział zmianę przepisów. Jak się dowiedzieliśmy prace nad nimi niebawem mają zostać ukończone. Kiedy wejdą w życiu samorządy odzyskają prawo do rejestrowania i przekazywania nagrań z takich kamer do służb, które będą uprawnione do wystawiania mandatów karnych i naliczania punktów. Przypomnijmy: w 2015 przez krótki okres, kiedy kamery na tych pięciu skrzyżowania rejestrowały zachowanie kierowców to przy nieprzewidywalnym zachowaniu systemu zarządzania ruchem sterującego światłami w Białymstoku przyniosło katastrofalne rezultaty: ponad 26 tysięcy potencjalnych przewinień w okresie niespełna 3 miesięcy. Wnioski nasuwały się same: albo ten SZR działa źle i zaskakuje kierowców albo białostoczanie jeżdżą dramatycznie źle i na drogach jest tu bardziej niebezpiecznie niż w krajach arabskich. Problem rozwiązał się, kiedy zmiana przepisów uniemożliwiła wystawianie automatyczne mandatów na podstawie takich nagrań.  Niewykluczone, że problem pojawi się znowu, bo system zarządzania ruchem w Białymstoku dalej działa raczej słabo (to powszechna opinia kierowców), a działania ministra infrastruktury znowu sprawią, że kamery miejskie będą źródłem punktów karnych i mandatów. 

To nie są jedyne zmiany proponowane przez resort. Kolejne to ograniczenia w redukcji punktów karnych: kierowcy nie będą mogli na płatnych kursach usunąć punktów karnych zdobytych za poważne przekraczanie prędkości, nieprzepisowe wyprzedzanie czy nieustępowanie pieszym. W 2022 roku podwyższono wysokość mandatów i liczbę punkty karne za wykroczenia na drogach i jednocześnie zlikwidowano kursy reedukacyjne, na których kierowcy odpłatnie mogli dwa razy w roku usuwać sobie z konta po 6 punktów karnych. W efekcie kierowcy zaczęli masowo tracić prawa jazdy co zaczynało paraliżować branżę transportową i doprowadziło do dużego chaosu. W efekcie wycofano się z tych przepisów i możliwość redukcji punktów karnych wróciła i za średnio tysiąc złotych można zmniejszyć liczbę punktów karnych na zajęciach z prawa o ruchu drogowym, tłumaczące przyczyny wypadków oraz zajęcia z psychologiem i zajęcia praktyczne – na placu z instruktorem hamują awaryjnie przy prędkości 50 km/h i 30 km/h. I to właśnie ulegnie ograniczeniu: będzie można to zrobić ale nie da się usunąć punktów karnych zdobytych za poważne przekraczanie prędkości, nieprzepisowe wyprzedzanie czy nieustępowanie pieszym. 

Przemysław Sarosiek / fot ddb24.pl

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do