Ruszył proces działaczy Młodzieży Wszechpolskiej, oskarżonych o zakłócanie spotkania z byłym prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Lechem Wałęsą we wrześniu ubiegłego roku w Białymstoku. Narodowcy nie przyznają się do zarzucanych im czynów i liczą na uniewinnienie.
Obwinionych o zakłócenie spotkania zostało pięcioro wszechpolaków - czterech mężczyzn i jedna kobieta w wieku od 18 do 25 lat. W środę, 19 kwietnia stanęli przed sądem. Wiadomo, że będzie jeszcze jedna rozprawa, ale prawdopodobnie wyrok na niej nie zostanie ogłoszony.
Przypomnijmy, 20 września 2016 r. w jedym z białostockich hoteli odbyła się debata pt. "Zastanówmy się nad Polską". Jednym z organizatorów był Komitet Obrony Demokracji, a głównym gościem Lech Wałęsa. Na miejscu zjawili się wszechpolacy. Nałożyli wówczas maski "Bolka" z kreskówki "Bolek i Lolek" i wyciągnęli przygotowane teczki tajnego współpracownika "Bolka", nawiązując w ten sposób do akt opublikowanych przez IPN. Zamieszanie było spore, narodowców wyprowadziła służba porządkowa, następnie trafili w ręce policji.
- Chcieliśmy w ten sposób zamanifestować, co sądzimy na temat przeszłości byłego prezydenta Polski. Jednocześnie miało to wzbudzić dyskusję zarówno na spotkaniu z Wałęsą, jak i zwrócić uwagę lokalnej opinii publicznej na kwestię jego powiązań ze Służbą Bezpieczeństwa. Te same argumenty podnosiliśmy podczas rozprawy - mówi Marcin Zabłudowski, prezes Okręgu Podlaskiego Młodzieży Wszechpolskiej.
- Naszym zdaniem zakłócenie spotkania wynikło z zachowania reszty jego uczestników. Po wyciągnięciu teczek i masek zostaliśmy bezpardonowo zaatakowani przez osoby wokół. Trwało to około minuty, po czym wyprowadziła nas policja. Nie stawialiśmy oporu, bo nie mieliśmy nawet takiego zamiaru - dodaje Wojciech Niedzielko.
Zdaniem Marka Bobowika, który podczas spotkania był odpowiedzialny za straż porządkową Komitetu Obrony Demokracji, a podczas rozprawy zeznawał jako świadek, Młodzież Wszechpolska przyszła na spotkanie, by je zakłócić. Sam jednak stwierdził, że nie słyszał, aby narodowcy wznosili jakieś okrzyki pod adresem Lecha Wałęsy.
Innego zdania byli funkcjonariusze policji, którzy także zeznawali jako świadkowie. Ich zdaniem wszechpolacy krzyczeli do byłego prezydenta "Bolek". Ci do tego się nie przyznają.
Sąd nakazał Markowi Bobowikowi podanie adresów korespondencyjnych osób ze straży porządkowej KOD, które stały podczas całego zdarzenia przy działaczach Młodzieży Wszechpolskiej. Chce bowiem powołać ich na świadków i w związku z tym proces został odroczony. Kolejna rozprawa odbędzie się 31 maja.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie