Mobbing był przyczyną do wyklucia się pomysłu o założeniu związków zawodowych w Leroy Merlin w Białymstoku. 20 pracowników skrzyknęło się i założyło „Solidarność”. Długo nie podziałali, bo już niektórzy dostali wypowiedzenia.
Czuli się szykanowani i wykorzystywani przez kierownictwo sklepu, dlatego zrodziła się myśl by założyć związki zawodowe. Wiadomo, że w grupie jest łatwiej się bronić, skoro na dodatek zarząd związku jest pod specjalną ochroną i teoretycznie zwolnienie mu nie powinno grozić. Być może nie powinno, ale to nie dotyczy Białegostoku. Zaledwie kilka dni po ukonstytuowaniu się władz związku jego przewodniczący już przewodniczącym nie będzie.
Nikt nie przypuszczał, że tak się stanie, ponieważ pracownicy dopilnowali procedur. Skontaktowali się z zarządem okręgowym „Solidarności” w Białymstoku i wybrali własne władze związku. Ale kiedy nowi związkowcy chcieli o tym poinformować kierownictwo sklepu, w odpowiedzi przewodniczący Paweł Bednarek otrzymał wypowiedzenie z pracy. Pozostali pracownicy zapowiadają złożenie skargi na kierownictwo sklepu.
Według ich relacji zła sytuacja w sklepie panowała od wielu miesięcy. Jak podaje również portal puls.hr, niektórzy kierownicy działów mieli krzyczeć na pracowników, wyzywać ich od durniów, naciskać na szybkie wykonywanie pracy, chociaż to zagrażało bezpieczeństwu pracowników i klientów sklepu. To miał być powód, dlaczego kilka dni temu w białostockim Leroy Merlin doszło do wypadku - na dziale drzewnym maszyna obcięła rękę pracownikowi.
Na razie nie udało nam się skontaktować z Pawłem Bednarkiem, by poznać szczegóły i okoliczności wręczenie wypowiedzenia oraz sytuacji w białostockim Leroy Merlin. Sytuację będziemy badać na bieżąco.
Komentarze opinie