
Ciężko znaleźć zrozumienie dla tłumaczeń prezydenta w sprawie całkowitego braku aktywności względem sprowadzenia choćby jednego meczu rozgrywek Mistrzostw Świata drużyn młodzieżowych U-20 do Białegostoku. Odbędą się one w Polsce w przyszłym roku. Ale Białystok nie starał się o miano gospodarza, bo czekał aż zgłosi się tu łaskawie sam PZPN.
Kto i jakim cudem jeszcze wciąż zarządza miejskim sportem oraz promocją, rzecz to nieodgadniona. Jest tyle błędów popełnionych przez kadrę urzędniczą w tym względzie, że cała ta kadra właściwie powinna być wymieniona niemal do sprzątaczki. Ostatnim „popisem” elokwencji i „znajomości” tematu wykazali się… czekając aż łaskawie Polski Związek Piłki Nożnej zgłosi się do Białegostoku prosząc o możliwość rozegrania choćby jednego meczu na najcudowniejszym obiekcie sportowym w całej galaktyce, jakim jest stadion miejski w Białymstoku. Obiekcie, na którym poza meczami Jagiellonii dzieje się tyle, że prawie nie ma o czym informować mieszkańców.
- Dzisiaj przygotowaliśmy kompletną dokumentację, ze wskazaniem konkretnych lokalizacji, w których ta impreza w Łodzi mogłaby się odbyć. Wszystkie dokumenty dotyczące współorganizacji MŚ U-20 złożyliśmy już w PZPN. Teraz z niecierpliwością będziemy oczekiwać decyzji międzynarodowych władz piłkarskich, dotyczących organizacji tych mistrzostw – powiedział Tomasz Trela, zastępca prezydenta Łodzi.
Najlepsze jest to, że powiedział to lokalnym, łódzkim mediom, jeszcze na samym początku listopada ubiegłego roku. Już wówczas urzędnicy z tamtejszego magistratu zadali sobie trud złożenia oferty, która przypadła do gustu Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Na dodatek, Łódź w przeciwieństwie do Białegostoku, jest doskonale skomunikowana z resztą kraju. Posiada drogi dojazdowe do miasta, lotnisko, dużą sieć połączeń kolejowych. Tymczasem Białystok…
Białystok jest skomunikowany wewnątrz samego miasta, a i to pod warunkiem, że jest wyłączony system zarządzania ruchem. Dojazd do miasta obojętnie z której strony, jest delikatnie mówiąc, mało istniejący. Na szczęście znów dojeżdżają tu pociągi ze stolicy, nawet autobusy dalekobieżne. Lotniska jak nie było, tak nie ma. I nawet po wybudowaniu pasa startowego, lotniska dalej nie będzie, bo może i ktoś doleci, ale z odlotami będzie trudniej. Nie da się zrobić odprawy paszportowej, ponieważ w Białymstoku nie przewidziano budowy terminalu do odprawy pasażerskiej.
Mimo ewidentnych mankamentów i niższych możliwości negocjacyjnych z PZPN-em w sprawie organizacji choćby jednego meczu Mistrzostw Świata U-20, białostoccy urzędnicy czekali. Być może wypatrzeli aż dziurę w ścianie i to na wylot, przez całą grubość budynku na Słonimskiej. Szkoda, że w tym czasie nikomu nie przyszło do głowy napisanie wniosku, lobbowanie w PZPN o sprowadzenie do stolicy Podlasia choćby jednego meczu. Bo to, że nie przyszło, widać po odpowiedzi prezydenta Białegostoku na interpelację radnego Sebastiana Putry, który dopytywał o działania Miasta Białystok odnośnie możliwości i aktywności w tym temacie.
- Odpowiadając na Pana interpelację złożoną na XLVIII sesji Rady Miasta Białystok w dniu 26 marca 2018 r. w sprawie organizacji Mistrzostw Świata U-20 w Polsce informuję, iż nie odbył się oficjalny nabór wniosków na gospodarzy imprezy, a wybrane Miasta otrzymały propozycję od Polskiego Związku Piłki Nożnej – odpisał radnemu Putrze zastępca prezydenta Zbigniew Nikitorowicz.
Nie wiadomo jak to się ma na przykład do Łodzi, która na pół roku przed wyborem miast gospodarzy, potrafiła wysłać wniosek, potrafiła rozmawiać z PZPN. No, ale skoro PZPN w ogóle o tym nie wiedział, nie rozmawiał i nie widział wniosku na oczy, tylko wybrał sobie Łódź – być może rzucając rzutką do globusa Polski – to już pozostanie tajemnicą. Jeśli tak było, to prezydent Białegostoku musi zainwestować. Najlepiej w zlecenie wykonania globusa Białegostoku i to niejednego, a następnie wysłać je wszystkie do PZPN. Być może wówczas komuś uda się trafić na Białystok przy kolejnej organizacji dużej imprezy sportowej i tylko wtedy zobaczymy jakichkolwiek zagranicznych piłkarzy na stadionie miejskim w Białymstoku.
O jakimkolwiek przygotowaniu i choćby podstawowej wiedzy o organizacji tego typu imprez sportowych przez białostockich urzędników, mowy nie ma. Widać to gołym okiem. Pomijając już fakt, że wypatrzeli dziurę w ścianie w oczekiwaniu na delegację PZPN idącą na kolanach do największego z największych włodarzy w całej galaktyce, nie pokusili się nawet o sprawdzenie możliwości, czy istnieje jakakolwiek inna szansa na mecz na stadionie miejskim którejkolwiek z drużyn młodzieżowych podczas Mistrzostw Świata w 2019 roku. Ale tu na drodze ekonomiście stanęła matematyka i trudność policzenia równania 2019 – 2018. Gdyby ktokolwiek w urzędzie umiał liczyć, to wiedziałby, że nasz pas startowy na Krywlanach ma działać w 2018 roku, zaś mistrzostwa U-20 będą ponad pół roku później. Bo jak zauważył zastępca prezydenta, problemem mógł okazać się brak lotniska. Choć i to nie do końca. Bo PZPN wybrał miasta, w których do lotniska wcale nie jest tak blisko, jak zakładali urzędnicy.
- Wśród kryteriów wymaganych przez FIFA do organizacji tej rangi imprezy znajdują się m. in. posiadanie: lotniska położonego blisko stadionu (ok. 60 minut jazdy autobusem), stadionu o pojemności 7-18 tysięcy widzów, kilku ośrodków przygotowawczych w pobliżu stadionu z nowoczesną bazą treningową. Pomimo to, PZPN wskazał FIFA miasta niespełniające ww. kryteriów – wyjaśnia zastępca prezydenta Zbigniew Nikitorowicz w odpowiedzi na interpelację radnego Putry.
Skoro prezydent wszędzie chwali się, że Białystok będzie miał lotnisko i to jeszcze w tym roku, to przy wyłączeniu systemu zarządzania ruchem, z tego lotniska dałoby się dojechać do stadionu nie w 60 minut i nie autobusem, ale w 10 minut, miejskim rowerem, albo i konno. Problemem mogą być ośrodki treningowe – to fakt. Bo choć prezydent cały ubiegły rok i wcześniej poświęcił na otwieranie licznych boisk, to bazy treningowej jak nie było, tak nie ma. Ale jest jeszcze Miejski Ośrodek Szkolenia Piłkarskiego, który obiekty ma, są podbiałostockie Pogorzałki, czy w końcu boiska na Elewatorskiej. Tylko, że w tych miejscach, które jako jedyne mogą służyć za bazę treningową, wódz narodu białostockiego, nie chce uruchomić środków na ich remont oraz dostosowanie do cywilizowanych warunków.
Generalnie cała sytuacja związana z brakiem ściągnięcia na stadion miejski w Białymstoku imprezy międzynarodowej sprowadza się do komentarza w postaci starego powiedzenia – znanego skądinąd starszym mieszkańcom naszego miasta. Zesrała się bieda i płacze. Więc Mistrzostw Świata U-20 nie pooglądamy w Białymstoku. Urzędnicy zafajdali robotę, a płaczą w tym przypadku kibice, dla których w większości piłka nożna to nie hobby, a wręcz religia.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tytuł zawiera całe działanie........POgratulować tylko...