Reklama

Zmiana czasu - kiedy, w jaki sposób i na jakich zasadach! Możliwe, że to już ostatni raz!

W ostatni październikowy weekend czeka nas zmiana czasu. Jeszcze w 2019 roku wydawało się, że w Unii Europejskiej, a więc i w Polsce, skończy się przestawiania zegarków dwa razy w roku. Niestety pandemia pokrzyżowała te plany i ciągle jeszcze w mocy pozostają przepisy wprowadzające czas zimowy i czas letni. Niewykluczone, że w najbliższy weekend zrobimy to po raz ostatni, bo pomysłu rezygnacji ze zmiany czasu nigdy ostatecznie nie porzucono. Zmianę czasu wprowadzono prawie pół wieku temu. Mimo to mało kto pamięta kiedy i w którą stronę przesuwamy zegarki i kiedy śpimy dłużej, a kiedy krócej. No i kiedy skończą się te podróże w czasie w tę i w tamtą stronę?

Obecnie funkcjonujemy według czasu letniego. Czas letni zwany jest czasem środkowoeuropejski letni, podczas gdy czas zimowy to po prostu czas środkowoeuropejski. Ten pierwszy obowiązuje przez 7 miesięcy, ten drugi tylko 5. Czas zmieniany jest zawsze w ostatnią niedzielę marca i wtedy przestawiamy zegarki o godzinę do przodu z godziny 2:00 na 3:00. Wiosną zatem śpimy o godzinie 

Teraz w Polsce wciąż czas zmieniamy dwa razy w roku, bo mamy czas letni i czas zimowy. W ostatnią niedzielę marca, po pięciu miesiącach czasu zimowego, przestawiamy zegarki o godzinę do przodu, z 2:00 na 3:00. W związku z czym śpimy o godzinę krócej, ale wieczorem dłużej jest jasno. W ten sposób przechodzimy z czasu zimowego na letni. Siedem miesięcy później (bo tyle obowiązuje czas letni), w ostatnią niedzielę października cofamy zegarki z 3:00 na 2:00, przechodząc tym samym z powrotem na czas zimowy. 

Kiedy czeka nas najbliższa zmiana? Ano za kilka dni. A konkretnie to w nocy z 26 na 27 października 2024 roku, czyli z soboty na niedzielę. Wtedy przestawimy wskazówki zegarka z godziny 3 na 2 czyli właśnie weekend czeka nas godzinę dłuższy sen. Oznacza to tez, że gdy się obudzimy z rana będzie już jasno. Niestety dzień będzie krótszy, bo już późnym popołudniem będzie robiło się ciemno. 

Co ciekawe Polacy należą w Unii Europejskiej do jednej z bardziej konserwatywnych nacji, która bardzo nie lubi zmian czasu. Są też zwolennikami ustalenia jednego czasu, który będzie obowiązywał przez cały rok. W sumie aż 95 procent ankietowanych odpowiedziało, że zwolennikiem likwidacji zmian czasu z letniego na zimowy i odwrotnie. Być może bardziej niż inny Europejczycy odczuwamy dyskomfort związany ze zmianą czasu. A - według opinii lekarzy i psychologów - są to: wzmożona szansa popadnięcia w depresję, rozregulowanie zegara biologicznego, rozdrażnienie, problemy z koncentracją, a pracodawcy przez pewien czas dostrzegają zmniejszenie produktywności pracowników przyzwyczajonych do trybu pracy o innych godzinach. Zmiana czasu ma też wpływ na zdrowie: w dzień po przestawieniu zegarków istnieje wyższe prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca lub udaru. 

W Polsce pierwsza zmiana czasu miała miejsce w 1983 roku i od tamtej pory dwa razy w roku nas ona spotyka. Dlaczego w ogóle wprowadzono zmianę czasu? Zdaniem pomysłodawców miało to przynieść wymierne efekty ekonomiczne zarówno w skali mikro jak i makro. Miało to przede wszystkim zmniejszyć zużycie energii potrzebnej na oświetlenie. Dostosowanie rytmu pracy do krótszego czasu, kiedy świeci słońce miało przynieść oszczędności zarówno zakładom pracy jak i domowym budżetom. Jak się okazało to założenie nie miało pokrycia w rzeczywistości. Nie uwzględniono kosztów związanych z zamieszaniem organizacyjnym związanym ze zmianą czasu oraz problemów zdrowotnych ludzi. Obecnie doszły do tego jeszcze koszty związane ze zmianami w urządzeniach elektronicznych i wyposażeniu z zegarami elektronicznymi, które nie są regulowane przez sieć. Ich przestawianie wiąże się z kosztami pracy osób do tego zatrudnionych. W zakładach pracy mogą one być całkiem spore. 

Jednak nigdy tak naprawdę nie dokonano bilansu zysków i strat. Bo poza iluzorycznymi korzyściami z przesuwania czasu wiążą się z tym ogromne koszty. W tym niepoliczalne, związane z zamieszkaniem organizacyjnym oraz np. zdrowiem (przystosowanie organizmu ludzkiego do zmian czasowych).
Jak więc wiadomo, większość Polaków do zmiany czasu podchodzi dosyć niechętnie. Z konsultacji przeprowadzonych wśród Polaków wynika, że prawie 80 proc. z nich wolałaby nie przestawiać zegarków.

Sprawę zmiany czasu reguluje w Polsce rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów. Właśnie te przepisy wskazują co dzieje się, gdy ktoś będzie pracował w nocy z 26 na 27 października? Oznacza to, że ich dyżur będzie trwał o godzinę dłużej. Jeżeli przekroczą obowiązujący je w tym dniu wymiaru czasu pracy dostaną zapłatę za pracę w godzinach nadliczbowych. Nie działa to w drugą stronę: gdy pracownik będzie pracował w czasie zmiany czasu na letni skracający czas pracy z 8 do 7 nie zostanie mu za to obniżone wynagrodzenie. Pracodawca nie może obciążać pracownika kosztami „straconej” godziny. Nadgodzinę można odebrać albo przez odbiór wolnego czasu w innym terminie albo przez doliczenie 100 procent stawki godzinowej do wynagrodzenia. Jeżeli pracownik wnioskuje o wolne to pracodawca przyzna mu czas wolny następuje w proporcji 1:1, czyli jedną godzinę. Jeśli jednak to pracodawca zaproponuje odbiór nadgodziny to wolnego będzie musiał udzielić w wymiarze o połowę wyższym czyli 1,5 godziny. 

Tak czy inaczej możliwe, że jest to ostatnia zmiana czasu w Polsce, bo Unia Europejska bardzo intensywnie pracuje nad wprowadzeniem w życie przepisów likwidujących procedurę zmiany czasu. Polacy z pewnością przyjmą to z wdzięcznością. 

Przemysław Sarosiek

Aktualizacja: 23/10/2024 07:30
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do